MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kłócą się od dawna

(big)
Rozwalająca się szopa ostatnio kolejny raz skłóciła mieszkańców domu przy ul. Dąbrowskiego
Rozwalająca się szopa ostatnio kolejny raz skłóciła mieszkańców domu przy ul. Dąbrowskiego fot. Beata Igielska
Rozpadająca się szopa i towarzyskie spotkania na werandzie, skłóciły mieszkańców domu przy ul. Dąbrowskiego.

Zarządca budynku stara się zażegnać konflikt, ale wcale nie jest to łatwe.

W piętrowym domu mieszka sześć rodzin. Sąsiedzkie nieporozumienia trwają od kilku lat. Ostatnio zaogniła je stojąca w podwórzu szopa. - Któregoś dnia przez tę ruderę zdarzy się tu jakieś nieszczęście - alarmuje jedna z mieszkanek (tak jak sąsiedzi, prosiła, by nie podawać jej nazwiska).

Brzydkie, ale nie groźne
Kobieta uważa, że szopa zagraża zwłaszcza bawiącym się na podwórku dzieciom. - Zamiast dachu jest jakaś folia, którą przytrzymują tylko cegły. Przy większym wietrze to wszystko może się posypać komuś na głowę! A sąsiad, który jest właścicielem, nic z tym nie robi! - denerwuje się mieszkanka.

Właściciel twierdzi, że wszystko jest pod kontrolą. - Kupiłem te zbudowania od Zakładu Gospodarki Komunalnej, który zarządza naszym domem. Generalny porządek planuję na wiosnę, bo przecież nie będę robił remontu zimą - tłumaczy mężczyzna. Zapewnia, że budynek nie jest niebezpieczny. Potwierdza to pracownik ZGK. - Zabudowania wyglądają nieestetycznie, ale nikomu nie zagrażają. Jesteśmy w kontakcie z właścicielem, który wkrótce ma wszystko uporządkować - mówi Jerzy Błoch z ZGK.

Każdy ma swoje racje

Drugim zarzewiem kłótni jest wspólna weranda, na której przesiaduje część mieszkańców. - Palą tu papierosy, piją alkohol i zachowują się wulgarnie. Aż strach dzieci na dwór wypuścić - narzeka kobieta, która wcześniej skarżyła się na szopę. Mieszkańcy są zdziwieni zarzutami.

- Postawiliśmy tu kilka mebli i czasem się spotykamy towarzysko. Co jest złego w wypiciu piwa albo zapaleniu kilku fajek? Przecież jesteśmy dorośli i nie robimy tego na ulicy - mówi jeden z mężczyzn. I dodaje, że to nie towarzystwo z werandy jest złośliwe, tylko narzekająca sąsiadka. - Wciąż coś się jej nie podoba. Ciągle biega ze skargami do zarządcy. Kto tu kogo może mieć dosyć? - pyta mężczyzna.

Pracownik ZGK chce pogodzić sąsiadów. - Nie mogę wnikać w sąsiedzkie spory, ale staram się łagodzić konflikty. Nie jest to łatwe, bo każda ze stron ma swoje racje i pretensje - mówi J. Błoch.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska