MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sibińska: - Mistrzem w opluwaniu innych jest pan Jędrzejczak (zobacz wideo)

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Uczestnicy naszej debaty (od lewej): Hubert Piotr Beda, Artur Radziński, Elżbieta Rafalska i Krystyna Sibińska
Uczestnicy naszej debaty (od lewej): Hubert Piotr Beda, Artur Radziński, Elżbieta Rafalska i Krystyna Sibińska fot. Kazimierz Ligocki
Trudne zagadnienia z najważniejszych dziedzin życia miasta, szczere pytania od Czytelników, rozmowa o przyszłości Gorzowa - tak wyglądała nasza debata z kandydatami na prezydenta. Relacja z debaty "GL" i Wyższej Szkoły Biznesu

Zorganizowaliśmy ją wspólnie z gorzowską Wyższą Szkołą Biznesu. Do uczelnianej auli przyszło ponad 100 mieszkańców, którzy byli świadkami pierwszej potyczki osób, które dopiero ubiegają się o fotel prezydenta. W debacie wzięli udział: posłanka Elżbieta Rafalska (Prawo i Sprawiedliwość), przewodnicząca rady Krystyna Sibińska (Platforma Obywatelska), Hubert Piotr Beda (przedsiębiorca, Polskie Stronnictwo Ludowe) i radny Artur Radziński (przedsiębiorca, kandydat niezależny). Na spotkanie - z powodów osobistych - nie przybył prezydent Tadeusz Jędrzejczak.

Kandydaci odpowiadali na pytania z czterech bloków tematycznych: gospodarka, życie społeczne, inwestycje i edukacja. Później była seria zagadnień od Czytelników (w sumie do naszej redakcji przysłaliście ich około 60), kandydaci zadawali sobie pytania wzajemnie i był czas na podsumowanie. Poniżej przedstawiamy skrót debaty.

Gospodarka

- Czy i jakie wydatki budżetowe należy zmniejszyć w pierwszej kolejności?
Hubert Piotr Beda: - Wydatki samego Urzędu Miasta. Urząd, rozbity w różnych miejscach, nie spełnia swego standardowego przeznaczenia. Inwestycja w nowy Urząd Miasta także mija się z celem. Dlatego od magistratu należy zacząć.

- Czy i jak miasto może walczyć z brakiem konkurencji na polu hipermarketów spożywczych i wysokimi cenami paliwa?
Artur Radziński: - Miasto nie powinno prowadzić handlu i tworzyć stacji benzynowych. Powinno stworzyć, przez właściwą politykę podatkową, warunki dla firm konkurencyjnych. W Gorzowie brakuje kilku sieci, które sprzedają paliwa i funkcjonują w innych miastach. One gwarantują niskie ceny. Jeżeli chodzi o handel wielkopowierzchniowy, to rzeczywiście jest pewna trudność z monopolistą, którym jest sieć Tesco. Jednak właściwe skonstruowana formuła przetargu może doprowadzić do tego, że w Gorzowie pojawią się sieci konkurencyjne. Oczywiście nie można manipulować przetargiem. Trzeba natomiast tak skonstruować jego specyfikację, by zachęcić konkurentów do zainwestowania w Gorzowie. Jestem przekonany, że nastąpi to w najbliższym czasie.

- Jak ocenia Pani podział środków z UE przez Urząd Marszałkowski w Zielonej Górze?
Elżbieta Rafalska: - Podział środków unijnych powoduje, że burzy nam się krew. Oceniamy ten rozdział środków jako bardzo niesprawiedliwy. Wystarczy tylko porównać to, jak finansowane są projekty w Zielonej Górze, a jak w Gorzowie. Ewidentnie widać, że Gorzów nie jest preferowany przez marszałka. Nie oczekuję tu jakiś względów, tylko naprawę sprawiedliwego podziału. Projekt związany z rewitalizacją starej zabudowy Zielonej Góry dostał dofinansowanie, z kolei wiele projektów kierowanych z Gorzowa nie zostało tak wysoko ocenionych. Rozdział pieniędzy unijnych jest niesprawiedliwy, nierzetelny i krzywdzący nasze miasto.

- Czy zadłużenie miasta jest groźne i czy planuje Pani zaciąganie kolejnych zobowiązań?
Krystyna Sibińska: - W chwili obecnej nie jest to groźne zadłużenie. Jesteśmy w dosyć dobrej sytuacji finansowej. Pan Jędrzejczak sztucznie nakręca atmosferę wokół zadłużenia miasta. Jeśli będzie potrzeba pieniędzy na rozwój miasta, to jak najbardziej kredyty będziemy zaciągali. Po to są te instrumenty, żeby z nich korzystać. Oczywiście trzeba to robić w sposób rozsądny, racjonalny i planowy.

Życie społeczne

- Czy i jaki ma Pan pomysł na rozładowanie kolejki oczekujących na mieszkania - dziś to 1.000 rodzin!
Hubert Piotr Beda: - Minusem tej sytuacji jest to, że pierwszeństwo mają rodziny z eksmisji. Według mnie inne rodziny bardziej ich potrzebują. Miasto nie powinno budować więcej mieszkań socjalnych. Jest ich wystarczająca liczba. Nie da się tego zrobić na już, że wybudujemy nagle 30 bloków, żeby zagospodarować te rodziny. Konsekwentnie, powoli.

- Jak planuje Pan zatrzymać w mieście młodych ludzi, którzy dziś wyjeżdżają z Gorzowa?
Artur Radziński: - Trzeba przede wszystkim stworzyć dobrze płatne miejsca pracy. Szkoda, że Urząd Marszałkowski i prezydent nie widzą potrzeby stworzenia parku technologicznego w Gorzowie. To struktura, która sprowadza się do funkcjonowania kilkudziesięciu laboratoriów. Dają one miejsca pracy w nowych technologiach. W Starym Kisielinie, odległym trzy kilometry od Zielonej Góry, taka struktura powstaje i Bóg raczy wiedzieć, dlaczego w Gorzowie nie ma alternatywnej propozycji dobrze płatnych miejsc pracy. Druga sprawa to zwiększenie atrakcyjności Gorzowa, szczególnie jego śródmieścia. Można czerpać garściami z procedury konkursowej, przedstawiać własne pomysły, ale nie wolno myśleć, że posiadło się już wszelkie zdolności, jeśli chodzi o te kwestie. Nasze śródmieście można zagospodarować, połączyć działki. W ten sposób można sukcesywnie tworzyć kwartały miasta na miarę naszych oczekiwań: wąskie uliczki, które są tylko deptakami, kamienice z usługami i gastronomią. To można zrobić, zaczynając choćby od terenów poszpitalnych. Jeżeli marszałek będzie myślał o tym mieście tak samo jak o Zielonej Górze, to te tereny do Gorzowa wrócą.

- W jaki sposób zwiększyć aktywność mieszkańców i ich udział w życiu miasta?
Elżbieta Rafalska: - Temat braku komunikacji pojawia się na prawie wszystkich moich spotkaniach z wyborcami. Jeśli chcemy mówić o porozumieniu między rządzącymi a mieszkańcami, trzeba tę umiejętność posiadać. Po pierwsze, należy zwiększyć lub bardziej popularyzować uczestnictwo zwykłych obywateli podczas posiedzeń rady miasta. Trzeba budować społeczeństwo obywatelskie poprzez zachęcanie do udziału w organizacjach pozarządowych i stwarzać warunki do dobrego funkcjonowania tych organizacji. Trzeba też pokazać, że wnioski do budżetu czy projekty obywatelskie znajdują uznanie i są uwzględniane. Że nie jest to zbędna praca. Ludzie, którzy do mnie przychodzą mówią, że nie dostają odpowiedzi na pisma i interwencje. Komunikacja jest czasami fundamentem złej relacji między władzą samorządową a ludźmi, którzy czują, że nie mają wpływu na to, co w mieście się dzieje. A ich oczekiwania czasami naprawdę nie są wygórowane. Są to rzeczy, które można praktycznie załatwić od ręki.

- Czy - a jeśli tak, to w jakich sprawach - powinny zostać przeprowadzone konsultacje społeczne?
Krystyna Sibińska:- Głos mieszkańców musi się liczyć przede wszystkim, a szczególnie w sprawach, które ich dotyczą. Gorzowianie czują się zaniedbani, pomijani przy rozważaniu ważnych spraw. Tak wynika z moich spotkań z mieszkańcami, którzy mówią: nikt nas nie słucha, jesteśmy traktowani jak petenci. Szczególnie dotyczy to organizacji pozarządowych, czyli tych, którzy działają, chce im się i mają wielką ofertę dla mieszkańców. Instytucje kultury, działacze przychodzą i żalą się, że są odsyłani od okienka do okienka. Konsultacje społeczne są oczywiste. Podczas nich powinna być podjęta choćby kwestia nazwy miasta. Zmiana jest związana z kosztami, ale nasza tożsamość jest zachwiana przez człon "Wielkopolski".

Inwestycje

- Gorzów w ostatnich latach szczyci się, że ściąga wielkie firmy. Czy i na jaką pomoc może liczyć lokalny, mały biznes?
Krystyna Sibińska: - Biorąc pod uwagę ilość wyjazdów służbowych pana Jędrzejczaka, to liczba inwestorów jest znikoma. Mamy oczywiście TPV i inne firmy kooperujące, ale nie zapominajmy, że są to firmy, które oferują pracę za dosyć niską płacę i niezbyt godziwe warunki. Zadaniem prezydenta jest ściąganie inwestorów takich, którzy zapewnią zatrudnienie także osobom z wyższym wykształceniem, którzy chcą pracować w branży telekomunikacyjnej, księgowości czy w sferze innych usług. A ci, którzy tu funkcjonują są w ogóle zapomniani. Biuro obsługi inwestora musi być przewodnikiem dla wszystkich, nie tylko dla firm, które do nas przyjeżdżają. Dobrym przykładem jest nasz pomysł - choć sprawa bardzo się ślimaczy u pana Jędrzejczaka - tzw. jednego okienka. Jest inicjatywa ze strony ZUS-u i Urzędu Skarbowego. Są odpowiednie warunki, bo w budynku Urzędu Skarbowego są też lokale miejskie. Sprawa łączy internetowych i lokalu jest tak prosta, że dziwię się, iż jeszcze pan Jędrzejczak tego nie załatwił.

- Czy i jak miasto może pomóc w powstawaniu lotniska w Kłodawie?
Elżbieta Rafalska: - Sytuacja związana z lotniskiem istotnie się zmieniła. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu przyjęto ustawę, według której Agencja Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa nie może przekazywać nieodpłatnie gruntów na cele publicznie. A więc grunt, który do tej pory gmina mogła przejąć nieodpłatnie, teraz musiałby być przejęty odpłatnie, co może istotnie zmienić stanowisko Kłodawy. Od samego początku mówiłam, że mam inną koncepcję. Jest ona związana z aglomeracją gorzowską, bo Gorzów będzie się rozwijał poza własne granice terytorialne. Trzeba ten atrakcyjny teren, znakomicie skomunikowany z miastem, wykorzystać pod przyszłe budownictwo mieszkaniowe. To nie ja będę rozstrzygała, gdzie będzie zlokalizowane lotnisko, bo tydzień po wyborach odbędzie się referendum. I to mieszkańcy tej gminy zadecydują o tym, na co zostanie przeznaczony grunt. Ale Gorzów do tej pory nie kiwnął palcem, żeby Kłodawie pomóc w tej sprawie i gmina popełniła mnóstwo nieprawidłowości, które zaprowadziły ją do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

- W jaki sposób poradzić sobie z fatalnym stanem komunalnych kamienic?
Artur Radziński: - Polityka, którą miasto prowadzi nie jest zgodna z moimi przemyśleniami, jeśli chodzi o zmianę wizerunku tzw. nowego miasta i kamienic. Mówiąc na ten temat wprowadziłem nawet neologizm, że miasto prowadzi politykę reelewacji, a nie rewitalizacji kamienic. Rewitalizacja to nie tylko odnowienie elewacji, ale zmiana instalacji czy terenu wokół kamienic, który zmienia swą funkcję na bardziej przyjazny mieszkańcom. Ten proces miasto może prowadzić w ograniczonym stopniu. Niemniej jestem zwolennikiem teorii, żeby robić mniej, ale sukcesywniej. Jeśli ktoś z Państwa był kiedykolwiek w Szczecinie na ulicy Bogusława w śródmieściu, mógł zobaczyć jak tam miasto wykonało rewitalizację. Kamienice przynoszą profity i w dłuższej perspektywie wygenerują kapitał na dalszą rewitalizację. Chciałbym, by Gorzów takie prace prowadził w oparciu o pieniądze unijne, żeby śródmieście zmieniało się tak jak w Zielonej Górze, gdzie wiele kamienic ma windy i są po kapitalnym remoncie. Gorzów ma większy potencjał od Zielonej Góry i musimy zrobić wszystko, by miasto zmieniać, a nie tylko jego fasady.

- Czy i jak zamierza Pan pomagać Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, której gruntów w Gorzowie zaczyna brakować?
Hubert Piotr Beda: - Można by było jeszcze poszerzyć Strefę w kierunku zachodnim. Resztę gruntów powinniśmy tak zagospodarowywać, by przyniosło to wymierne korzyści w przyszłości. Ściągnęliśmy do tej pory duże firmy z branży samochodowej i elektronicznej. Powinniśmy zagwarantować mieszkańcom więcej stanowisk pracy, jeszcze z dwie, trzy firmy takie by się przydały.

Edukacja

- Czy miasto powinno podjąć starania na rzecz przekazania kompleksu poszpitalnego na rzecz szkolnictwa wyższego (w obecnej chwili budynki należą do Urzędu Marszałkowskiego)?
Krystyna Sibińska: - Obiekty poszpitalne to sprawa, która martwi nas wszystkich. Trzeba znaleźć rozwiązanie, bo te obiekty nie mogą stać i niszczeć. Za dużo już reprezentacyjnych i zabytkowych obiektów uległo zniszczeniu przez zaniedbania ekipy pana Jędrzejczaka. Czy przekazać je uczelniom wyższym? Być może tak. To dobre miejsce chociażby na filię Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Przy współpracy z naszym szpitalem bez wątpienia będzie to dla niego zastrzyk nauki i dobrych pomysłów. Miasto może wspierać, może pośredniczyć, bo niestety nie są to nasze obiekty. W pierwszej kolejności trzeba przejąć te budynki, w zamian choćby za propozycję wspierania szpitala przy Dekerta.

- Czy i jak miasto może wspierać działania na rzecz Akademii Gorzowskiej?
Elżbieta Rafalska: - Akademia Gorzowska to gorzowska racja stanu i projekt cywilizacyjny. Akademia w naszym mieście po prostu musi powstać. Bez pomocy miasta nie ma szans, by tak się stało w najbliższej perspektywie. Wsparcie finansowe musi odczuwać Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa i Zamiejscowy Wydział Kultury Fizycznej. Nie wystarczy tylko powołać pełnomocnika i markować działania. Jeżeli rzeczywiście chcemy stworzyć Akademię to trzeba zachęcić naukowców, profesorów "nosić na rękach". Musimy zaproponować mieszkania wyjątkowo cennej kadrze profesorskiej, zaproponować sensowny i motywacyjny system stypendialny dla młodych doktorantów i habilitantów. Ściągać specjalistyczną kadrę, po to by stworzyć w Akademii niezwykle ważne kierunki techniczne. W jej utworzeniu można pomóc poprzez przejęcie obiektów przy Warszawskiej, po to by zlokalizować tam kampus akademicki i rektorat przyszłej Akademii.

- Czy i jakie inwestycje w oświacie uważa Pan za najpilniejsze?
Artur Radziński: - Trzeba modernizować szkoły, czyli wymieniać stolarkę okienną i ocieplać budynki, bo w wielu szkołach w Gorzowie temperatura w czasie zajęć jest zbyt niska. Kluczową rzeczą jest też wymiana dachu. W szkołach brakuje boisk i trzeba korzystać z możliwości, które dają nie tylko środki unijne, ale również programy rządowe, jak sławny Orlik. Chciałbym, by miasto dysponowało funduszem, który pozwoli na podwyższenie zarobków w oświacie, żeby nauczyciele mieli możliwość otrzymania specjalnej premii. W tej chwili jest to forma nagród, a dyrektorzy nie mają takich pieniędzy w swej dyspozycji.

- Czy system nauczania sprzyja biznesowi? Jak to zmienić?
Hubert Piotr Beda: - Nie. Miasto powinno przede wszystkim wspierać teraz szkolnictwo zawodowe. W firmach są potrzebni specjaliści, najczęściej pracownicy fizyczni. Powinno się ukierunkować na kształcenie kadry, która od razu po szkole mogłaby podjąć pracę. Problem leży też w szkołach typowo technicznych, średnich, bo ich absolwenci nie mają żadnych uprawnień. Byłbym bardzo skory do tego, by po ukończeniu takiego technikum budowlanego lub szkoły zawodowej uczniowie posiadali uprawnienia na przykład montażu i demontażu rusztowań. Bo sytuacja obecnie wygląda tak, że uczeń kończący szkołę nic nie może. Może jedynie pójść i zrobić kursy, które są drogie i nie każdego na nie stać.

Pytania od czytelników

- Droga Pani poseł, chętnie na Panią zagłosuję, ale najpierw chciałbym wiedzieć, kto zostanie wiceprezydentem?
Elżbieta Rafalska: - Ponieważ już padają takie odpowiedzi (z sali padają okrzyki: - Surmacz! Surmacz! - red.), informuję, że Marek Surmacz nie może zostać wiceprezydentem, bo jeśli wygram wybory, to obejmie z Gorzowa mandat posła. Mogę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, że w składzie wiceprezydentów rozważam obecność Krzysztofa Dołganowa. Choć odpowiednim etapem do rozmów na temat kandydatur jest dopiero druga tura wyborów, bo sądzę, że do niej dojdzie. Pozostałe nazwiska usłyszycie Państwo właśnie podczas drugiej tury.

- Wielokrotnie zarzucał Pan obecnemu prezydentowi znajomości z biznesem. Pan również prowadzi biznes. Czy po zdobyciu fotela prezydenckiego zamierza Pan coś z tym zrobić?
Artur Radziński: - Jednym z kluczowych elementów mojego programu wyborczego jest transparentność. Można mówić, że nikt nikomu nic nie udowodnił... Jako radny byłem rok temu zapraszany na wieżyczkę sędziowską, gdzie przekonywano mnie, by rozbudować stadion żużlowy. Miałem wiele wątpliwości, podobnie jak kibice, że wydajemy ponad 20 mln zł pod kątem kolejnej imprezy. Potem okazało się, że osoba, która namawiała radnych na remont ma udziały w firmie, która wygrywa przetarg. Ta sama firma wygrywa przetarg na budowę filharmonii, która ma kosztować 70 mln zł. Dochodzi do zerwania umowy i firma nie płaci żadnych kar, a my budujemy filharmonię już za prawie 140 mln zł. To są przykłady na to, że trzeba coś z tym zrobić. Bo to nie jest tak, że trzeba się z kimś układać, bo się go lepiej zna, odpuszczać mu karne umowy, bo jest przyjacielem. Musi być przekonanie, że kolesiostwo w tym mieście przestanie istnieć.

- Pani Krystyno, dlaczego opluwa się tak prezydenta Jędrzejczaka? Przecież to Rada Miasta jest organem uchwałodawczym, a prezydent wykonawczym. Wszystkie inwestycje obecnie realizowane musiały być akceptowane przez radę. Nic bez jej zgody, w tym również Pani, nie może być realizowane.
Krystyna Sibińska: - Chyba to pytanie nie jest do mnie skierowane. Mistrzem w opluwaniu innych jest pan Jędrzejczak. Szczególnie ja i koledzy radni mieliśmy bardzo wiele przykładów na forum radia, telewizji czy gazety, kiedy byliśmy obrzucani różnymi inwektywami. Jestem osobą kulturalną, bardzo dobrze wychowaną, moi koledzy z rady również. Nie posuwamy się do takich wypowiedzi, pełniąc funkcję publiczną nie wypada się zachowywać niekulturalnie. Rada miasta bardzo dobrze pracowała, osiągnęła bardzo wiele kompromisów, potrafiliśmy wznieść się ponad podziały polityczne i prywatne interesy po to, by realizować i uchwalać inwestycje dobre dla wszystkich mieszkańców Gorzowa.

- Czy i jakie zaplecze ma PSL w Gorzowie? Proszę powiedzieć coś więcej o waszej partii w mieście.
Hubert Piotr Beda: - PSL w Gorzowie jest odkąd pamiętam, czyli co najmniej od 20 lat, bo od tylu lat mieszkam w Gorzowie. Przyznam szczerze, że struktury w mieście są dopiero budowane. To jest taka struktura inwazyjna. Po raz pierwszy wystawiliśmy kandydata w walce o fotel prezydenta. Muszę stwierdzić, że zaczyna się coś u nas dziać. Pojawia się wiele młodych osób. Nasze szeregi rosną, z czego się bardzo cieszę, bo sam nie jestem stary. Więcej młodych osób decydujących o naszym mieście może być w przyszłości naszym sukcesem. Za cztery lata powinno to dużo lepiej wyglądać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska