MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nikt się nie pcha do elity

Katarzyna Borek (dam)
Agnieszka Opalińska: - Teoretycznie każdy ma szansę być w elicie. Jeżeli ma odpowiednie kwalifikacje, wiedzę, charakter i aktywność społeczną.
Agnieszka Opalińska: - Teoretycznie każdy ma szansę być w elicie. Jeżeli ma odpowiednie kwalifikacje, wiedzę, charakter i aktywność społeczną.
Tylko jeden rozmówca "przyznał" się: - Tak, jestem w grupie ludzi, która coś znaczy w tym mieście

- Jak pani napisze, że ja jestem w jakieś elicie, to powiem, że rozmawialiśmy o jelitach. A potem pani w druku literę zgubiła! - awanturował się jeden z zielonogórskich przedsiębiorców kiedy chciałam rozmawiać z nim na temat: Czy w Zielonej Górze są elity i kto do nich należy?

Jak tu pisać o miejskich elitach: kulturalnych, intelektualnych, politycznych, finansowych?

Kilkanaście osób, których nazwiskach są znane w Zielonej Górze, nie chce do elity należeć i absolutnie nie zgadza się na występowanie w gazecie pod nazwiskiem.

- Bo dziś to słowo brzmi obraźliwie… - tłumaczył naukowiec Uniwersytetu Zielonogórskiego.
- To jakiś żart? - niemal obraził się polityk.
- Umrę zaraz - długo dusił się ze śmiechu znany lekarz. - To tak górnolotnie powiedziane "elita". Salony? U nas? W tym mieście to pojęcie abstrakcyjne!

Mój kolejny rozmówca (strefa biznesu) mało zawału dostał: - Ja ludzi zatrudniam, podatki płacę!!! Jestem porządny przedsiębiorca, a nie jakaś tam elita! Niech mi pani spróbuje tak napisać. To będę prostował, że rozmawialiśmy o jelitach, a potem w druku pani literę zgubiła!!!

Zera na koncie

Naukowcy twierdzą, że w każdej grupie są ci, którzy nadają jej ton, bo mają władzę, pieniądze, intelekt. Muszą być, więc i u nas. Jak zmieniłam pytanie - zamiast osobistego na ogólne "Czy zna pan kogoś z elity?" - zbieranie materiału poszło mi łatwiej.

Choć o elicie finansowej naszego miasta prawie nic się nie dowiedziałam.
- A od ilu zer na koncie się zaczyna? - usłyszałam. - Nie wiadomo? To, co ja będę się wychylał…

Dariusz Lesicki, wiceprezydent miasta ds. gospodarczych, który na co dzień obraca się w świecie wielkich pieniędzy, wytłumaczył mi: - Żeby być w elicie finansowej, trzeba mieć nie tylko dobre konto, ale rozmach intelektualny. Dla mnie takim człowiekiem jest Janusz Szajna z firmy elektronicznej ADB. Liczy się też serce.

- Do wszystkiego co mam, doszedłem ciężką pracą. A ludziom pomagam, bo taką mam potrzebę - odżegnał się od bycia w jakiejkolwiek grupie wybranych Marek Prędkiewicz (słynący z dobroczynnej działalności m.in. restaurator).

- Jestem dumny z mojej przychodni, która rzeczywiście osiągnęła sukces. Ale nie identyfikuję się z żadną elitą. Działam w bractwie wsparcia, ale nie chcemy się z tym obnosić publicznie - uciął dyskusję szef Aldemedu Ryszard Szcząchor.
To może artyści będę mniej skromni?

Kółka wzajemnych adoracji

- Jakie to elity, psia jego mać, jeśli przysiada się do ciebie dziadek leśny i wyciąga kasę na piwo - śmieje się zielonogórski bard Maciej Wróblewski. Laureat festiwalu piosenki radzieckiej z roku 1971, za co w nagrodę dostał magnetofon ZK 140. A potem robił karierę u boku Wojciecha Młynarskiego, Alicji Majewskiej, Jerzego Kryszaka i wielu innych.

- U nas generalnie wysublimowanych elit nie ma - uważa Maciek. - Są to raczej dobrowolne kręgi, czy kółka wzajemnych adoracji. I choć utalentowanych artystów w "zielonce" nie brakuje, to wspólnych enklaw jednak nie tworzymy.

Minęły czasy, gdy artyści z różnych środowisk spotykali się na wspólnych imprezach w lokalu. Teraz są rozproszeni. Aktorzy czasami wpadają do "Marcepana" w teatrze, bo to ich kawiarenka. Muzycy do "Jadźki". Plastycy przesiadują we własnych domach.

Jadwiga Kokot, szefowa "Galerii u Jadźki", u której bywają nie tylko twórcy, do elit zalicza aktorów, plastyków, muzyków... Ale zastrzega, że to raczej umowna nazwa. Bo tak naprawdę uprzywilejowanych grup już u nas nie ma.

Klasa wybrańców?

Zdaniem politologa Agnieszki Opalińskiej najbardziej spektakularna i pożądana jest przynależność do klasy politycznej. Bo daje realną możliwości oddziaływania na miasto i bywania. Ale nasi lokalni politycy czują się raczej jak trybiki urzędowej machiny niż wybrańcy.

- Bycie wiceprezydentem to jest moja praca, jak każda inna - przekonuje Lesicki.
- Przedstawicielem miejskiej elity jest z pewnością były prezydent Henryk Masternak. Wciąż wpływa na życie miasta - mówi Władysław Kościelniak. Były wieloletni radny, który wciąż uprawia elitarny zawód lekarza. Ale i z faktu bycia ordynatorem w szpitalu wojewódzkim nie czuje się kimś uprzywilejowanym.
- W naszym mieście nie ma salonów. Żadnych - uważa.

Nie pchają się do mediów

Z miejską elitą naukową jest problem. Bo współdziała z: biznesem, miastem (pomysł na park technologiczny) i polityką (po 89. roku to pracownicy ówczesnej WSI i WSP kreowali życie w mieście i w regionie). Ale w świadomości społecznej Uniwersytet Zielonogórski praktycznie nie istnieje. W mediach wypowiada się trzech, góra pięciu stałych ekspertów.

Jakby tylko oni pracowali na UZ.
- Rzeczywiście, przewija się ciągle kilka tych samych nazwisk - przyznaje Anita Kucharska-Dziedzic, pracownik naukowy UZ. - Ale ludziom o określonej pozycji intelektualnej nie wypada pchać się do mediów.

Tyle, że nie dają się też - do czego namawiał dziennikarzy prof. Marian Eckert - wyrwać z zacisza gabinetów naukowych. Nie wiemy, jakie zdanie ma środowisko uniwersyteckie na temat budowy basenu, wycinki lasu, rozwoju miasta. Ogólnie przyszłości. Tego co tu i teraz.

- Nie mamy siły oddziaływania - ocenia profesor Zygmunt Lipnicki. - Za rzadko pokazujemy się na zewnątrz.

Nasi naukowcy są zbyt mało widoczni, by ich wyróżniać i podnosić do rangi wzorca. Sami nie kreują się na bohaterów masowej wyobraźni miasta uniwersyteckiego. Chowają ze swoim sukcesem.

- Uczelnia to jest instytucja, która powinna służyć całemu społeczeństwo lokalnemu - uważa profesor Tadeusz Kuczyński. Od września będzie prorektorem ds. rozwoju i nauki UZ.

Może wtedy będzie lepiej? Może w końcu elita przestanie się kojarzyć z czymś wstydliwym, negatywnym. Bo dziś nawet Józef Zych, którego w badaniach wskazaliśmy na polityczny symbol województwa, odżegnuje się od tego słowa.

- Wolę czuć się człowiekiem, który ma swoje zasady postępowania i zgodnie z nimi działa - wyznał najbardziej rozpoznawany lubuski parlamentarzysta. - Słowo elita mnie razi. Nie pasuje do dzisiejszego stylu uprawiania polityki. Nielogicznej, nielojalnej, zakłamanej, pogubionej…

Trzy pytania do Agnieszki Opalińskiej z instytutu politologii Uniwersytetu Zielonogórskiego

Agnieszka Opalińska. Pracownik naukowy Uniwersytetu Zielonogórskiego. Nadzorowała prowadzone przez studentów badania dot. znajomości elit politycznych woj. lubuskiego. Zostały opublikowane w książce "Wpływ elit na rozwój społeczno - gospodarczy i polityczny województwa lubuskiego" (Zielona Góra 2004).

1. Czym jest elita? - W społeczeństwie nie istnieje jedna, ale wiele elit. Bo każda grupa wyłania własną, która zajmuje najwyższe stanowiska, podejmuje najważniejsze decyzje. Wyróżniamy m.in. elity: polityki, gospodarki, duchowieństwa, administracji, kultury, nauki… Trafia się tam, bo ma się sukces albo prestiż. W przypadku elity władzy - zazwyczaj poprzez pełnienie aktualnych kierowniczych ról w różnych instytucjach.

2. A jak jest z elitami w Zielonej Górze? - Funkcjonują w wymiarze lokalnym, choć ich siłę i zasięg należałoby zbadać. Bo pojawia się rozdźwięk - czy przynależność do elity daje samo zajmowanie danego stanowiska, czy też autorytet i prestiż, jakim dana osoba cieszy się w społeczeństwie. Z moich badań wynika, że generalnie ludzie słabo kojarzą określone stanowiska z zajmującymi je ludźmi. Budowanie elit to trudny i żmudny proces. Funkcja to część sukcesu, trzeba jeszcze swoją pozycje potwierdzić sprawdzając się w niej.
Teoretycznie każdy ma szansę być w elicie. Jeżeli ma odpowiednie kwalifikacje, wiedzę, charakter i aktywność społeczną. Znalezienie się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie też jest bardzo ważne. Istotne jest też poparcie przez jakiegoś członka elity, do której chcemy się zaliczać. Im bardziej wpływowego, tym lepiej.

3. To czym elita różni się od układu? - Katalogiem cech uznawanych za pozytywne. Członkowie elity mają być nie tylko kompetentni w tym, co robią, ale cieszyć się autorytetem, szacunkiem. Bycie w układzie, sitwie oznacza, że wartości schodzą na plan drugi. Najważniejszy jest interes, konkretna sprawa, którą różnymi drogami można załatwić. Układ nie jest struktura jawną. Nie działa w oparciu o określone zasady postępowania. Jest tylko cel, członkowie układu i ich interesy. Nie liczy się dobro ogółu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska