Konin Żagański jest na ustach prawie wszystkich mieszkańców wsi. W centrum rzuca się w oczy niezła jezdnia, piękny ośrodek zdrowia i odremontowany kościół. To po prawej stronie ulicy.
Po lewej jest przystanek autobusowy i piękna remiza Ochotniczej Straży Pożarnej. Nagle czujemy okropny fetor. Czy dobiega z budynku socjalnego, który znajduje się w pobliżu? - I tak, i nie - wprowadza nas w problemy wsi sołtys Jan Słocki. Prowadzi nas do źródła zapachów.
W oddali widać budynki, ale wcześniej trzeba przejść koło łąki, wyraźnie zabagnionej. - Śmierdzący problem tutaj tkwi - pokazuje gospodarz fekalia wypływające spod okazałego, stylowego obiektu, z trzema kondygnacjami. Jak można dopuścić do takiej sytuacji, w centrum wsi, gdzie mieszka prawie 800 osób? - Tutaj właśnie znajdują się lokale socjalne - wyjaśnia J. Słocki.
Ludzie zmęczeni życiem
Mieszkańcy i sołtys dziwią się, jak w XXI wieku może budynek pływać w fekaliach.
(fot. fot. Zbigniew Janicki)
Wchodzimy do klatki i pukamy do pierwszych drzwi. Zapraszają nas dwaj panowie, nieco zmęczeni życiem. - Zapraszamy, zapraszamy. Zobaczcie jak się żyje na 12 metrach kwadratowych - szerokim gestem wita nas pan Ryszard Kufel i pokazuje wielofunkcyjny "apartament", a w nim sypialnia z dwoma łóżkami, raczej na usta ciśnie się słowo - barłogami.
- A za kotarą jest kuchnia, gdzie wszystko poukładaliśmy piętrowo - opowiada Antoni Trobin, który z wielkim trudem wspomina o swoich dolegliwościach. - Mam niesprawną nogę, jestem po wylewie. Trudno tutaj przeżyć jeden dzień, a ja mieszkam od 1996 roku - dodaje mieszkaniec kamienicy.
Czasy świetności okazałego budynku już dawno minęły, nie tylko przekonaliśmy się o tym w gościnie, w lokalu socjalnym. - Na korytarzu mieszkańcy często załatwiają potrzeby fizjologiczne - mówi kolejny napotkany mieszkaniec, czyli 20-letni Dariusz Uściłowicz. - Ale na tym nie koniec - dodaje.
- Poręcze nie mają szczebli, ledwo się trzymają. Jest dziura w schodach, przykryta wykładziną. Przebiegają tamtędy rury, które sami prowizorycznie zabezpieczyliśmy - wtrąca Helena Kałużyńska i ubolewa, że jest pułapka na pułapce. - Zakład komunalny nic z tym nie robi, więc nie płacę czynszu - mówi szczerze.
Dzieci się nie boja...
Oglądamy całą klatkę: brak szczebli i uszkodzone poręcze, kable wystają z tablic licznikowych, instalacja elektryczna znajduje się na ścianie z desek, na domiar złego obok jest przybita trzcina.
- Ja pewnie bym skłamała, gdybym powiedziała, że nikt tutaj nie zagląda. Raz za razem przyjeżdżają pracownicy komunalki - przyznaje z okna mieszkanka parteru Łucja Lange, nie ukrywa przy tym, że naprawy to konieczność, bo budynkowi i ludziom grozi potop w szambie, a nawet epidemia.
Tymczasem do rozmowy włącza się mieszkanka pierwszego piętra. - Ja już na nikogo nie liczę, wszystko remontuję na własny koszt - opowiada Krystyna Uściłowicz.
- Oświetlenia nie ma na podwórku - wytyka kolejną niedogodność H. Kałużyńska i jeszcze raz mówi o niebezpieczeństwie czyhającym na dzieci. - Ja się niczego nie boję. Przyzwyczaiłam się - wyjaśnia 13-letnia Kasia, ale zaraz wyjawia sposób na życie w budynku.- Po zmroku nie wychodzę z domu - mówi cicho dziewczynka.
Czy mieszkańcy mogą liczyć na normalne spokojne życie. - To wymieszanie "socjali" i normalnych mieszkańców to porażka - podkreśla sołtys J. Słocki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?