Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marszałkowska cenzura, czyli władza blokuje związek

Daniel Sawicki
Solidarność przekonała się jak wolność słowa postrzegają najważniejsi politycy lubuscy.
Solidarność przekonała się jak wolność słowa postrzegają najważniejsi politycy lubuscy. archiwum GL
W urzędzie marszałkowskim zablokowano maila związku zawodowego „Solidarność”. Wszystko dlatego, że za jego pomocą wysyłano pocztę na służbowe skrzynki urzędników. - Wróciła cenzura? - pytają związkowcy.

Sprawa rozpoczęła się od wysłania jednego z komunikatów ze skrzynki [email protected] do pracowników rzędu. Adres mailowy szybko wyłączono, a Solidarność otrzymała pismo, w którym sekretarz urzędu marszałkowskiego, w imieniu marszałek Elżbiety Polak (Platforma Obywatelska) poinformowała m.in., „że wszelkie komunikaty i dokumenty związkowe miały odnosić się do normalnej działalności związków zawodowych i nie miały naruszać dobrego imienia pracodawcy, czyli nie miały zawierać treści nieprawdziwych lub nacechowanych negatywnie w stosunku do Pracodawcy, czy reprezentującej go kadry kierowniczej, nawołujących do wszelkiego rodzaju niesubordynacji lub akcji protestacyjnych”.

O jakie konkretne treści chodziło, które miały złamać wspomniane zasady, w piśmie nie wspomniano. Zdaniem członków Solidarności, ktoś ma poważny problem z oceną tego, czym jest wolność słowa, a to wprost przypomina działania komunistycznych władz z poprzedniego systemu.

- Dla nas to był szok i niedowierzanie – mówi Rafał Jaworski przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ Solidarność w Urzędzie Marszałkowskim.

- Z takimi rzeczami jeszcze się nie spotkaliśmy. Odnosimy wrażenie, że próbuje się nam narzucać ramy wolności słowa i stosuje prawdziwą cenzurę. To złamanie podstawowych zasad. Zawsze uważaliśmy, że jeśli jest jakiś kłopot należy rozmawiać, a nie stosować zachowań znanych z poprzedniego systemu. Kwestie wolności słowa i wyrażania opinii są moim zdaniem podstawą w każdej dojrzałej demokracji.

Okazało się jednak, że likwidacja maila to dopiero początek zamykania ust Solidarności. Związkowcy chcieli następnie wysłać do urzędników informacje ze swojej poczty związkowej, ale szybko okazało się, że do części pracowników ona nie dochodzi. A to może wskazywać na systemowe blokowanie konkretnych adresów mailowych. Dlaczego tak się dzieje? Tego w swoim piśmie marszałkowscy urzędnicy nie wyjaśnili.

- Wiedzieliśmy, że część maili nie dotarła do urzędników, a nasze informacje po prostu znikały – potwierdza Jaworski. - Okazywało się, że nasze wiadomości nie docierały na część adresów. Ja rozumiem różnice zdań, ale za każdym razem udawało nam się osiągnąć zbliżenie w różnych stanowiskach. Teraz ktoś postanowił zablokować wolność wypowiedzi.

Przypomnijmy w tym miejscu, że maile służbowe na domenie lubuskie.pl są dostępne publicznie. Można je znaleźć na stronie www.lubuskie.pl. W teorii mają pomagać w kontakcie z urzędnikami. W praktyce widać, że nie każdy może w ten sposób skomunikować się z urzędnikami.

Sprawa okazała się na tyle bulwersująca, że Solidarność postanowiła zwrócić się o wsparcie do radnych i skierowała wniosek o możliwość zabrania głosu podczas sesji sejmiku. Niestety, tutaj też okazało się, że rządzący sejmikiem mają specyficzne podejście do wolności słowa. W odpowiedzi przewodniczący sejmiku Wacław Maciuszonek zablokował możliwość zabrania głosu przedstawicielowi związku. Dlaczego? Tego nie wyjaśnił. W piśmie czytamy jedynie, że przewodniczący Maciuszonek nie widzi powodu, aby temat wolności słowa został poruszony na sesji.

Związkowcy nie zrezygnowali i wysłali na służbowe skrzynki radnych informacje o sytuacji z prośbą o pomoc i zainteresowanie się tematem. Jak się jednak okazało poczta przychodząca z adresu mailowego Solidarności na służbowe skrzynki radnych została zablokowana. Jak do tego doszło? Radni mają swoje skrzynki sejmikowe założone na domenie lubuskie.pl, czyli należącej do urzędu marszałkowskiego. Wygląda więc na to, że albo ktoś świadomie zablokował możliwość wysyłania maili do radnych z adresu należącego do Solidarności, albo, co również możliwe, ktoś najpierw przegląda pocztę kierowaną na skrzynki radnych i dopiero po weryfikacji dopuszcza możliwość kontaktu z radnymi. Drugie rozwiązanie przypomina pełną cenzurę i infiltrację na niespotykanym dotąd poziomie. Pytanie brzmi, czy skrzynki radnych są bezpieczne, a gwarantowana prawem tajemnica korespondencji, została zachowana.

Solidarność spotkała się również z odmową przekazania korespondencji radnym przez przewodniczącego Wacława Maciuszonka, który stwierdził, że to nie jego rola.

- Dla nas przewodniczący zachował się jak cenzor, który sam decyduje, o czym radni powinni się dowiedzieć, a czego nie powinni czytać – ocenia krótko Jaworski.

Wygląda na to, że po ponad 40 latach od wprowadzenia stanu wojennego Solidarność znów musi walczyć o wolność słowa. Chyba nikt w najczarniejszych snach nie przewidywał, że po 33 latach od upadku komunizmu w Polsce, ktoś będzie musiał żebrać u urzędników o zagwarantowanie podstawowych praw obywatelskich. Wstyd...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska