MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie zaczęli podrzucać czworonogi, a gmina ma kłopot

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
acadmeic/ sxc.hu
W eter poszła wieść, że gmina Dąbie zbudowała schronisko. Nikt nie zwrócił uwagi, że to schronisko prywatne i niekomercyjne.

Siedzi małżeństwo na leżakach przy posesji. Obok biegnie droga. - Popatrz - mówi żona do męża. - Jacy dobrzy ludzie. Zatrzymali się, żeby pies się wysikał.
- Co ty mówisz, przecież oni chcą tego psa zostawić! - na to mąż.
Taką anegdotę, autentyczną, wójt Krystyna Bryszewska przytacza, by zobrazować, co dzieje się w gminie Dąbie. - W tamtej sytuacji pies został przywiązany do drzewa. Ludzie z leżaków na szczęście przygarnęli zwierzaka. Ale przecież nie można ich tak przygarniać w nieskończoność... - mówi wójt Bryszewska i już się boi, gdy myśli o lecie. - Bo latem z wyrzucaniem psów zaczyna się tutaj szaleństwo...

To szaleństwo w gminie Dąbie zwiększyło się, gdy w świat poszła wieść, że w Szczawnie powstało schronisko. Dziwili się wtedy wszyscy, że gminę Dąbie stać na taką inwestycję. Wójtowa biznesmenka - ironizowano. A Bryszewskiej na pewno do śmiechu nie było i nie jest. Bo informacja nie była rzetelna.
- Ludzie wyrzucają psy, uważając, że na terenie gminy jest schronisko, że powinno się nimi zająć, a to nie jest schronisko komercyjne - podkreśla K. Bryszewska, która apeluje do ludzi o pójście po rozum do głowy.
- Rzeczywiście, nie mamy podpisanej umowy z żadną z gmin. Schronisko w Szczawnie powstało z prywatnych pieniędzy naszej fundacji, nie jest to typowe schronisko dla bezdomnych zwierząt - tłumaczy kierownik ośrodka Łukasz Szyszkowski. Co prawda pan Szyszkowski nie widział zwierząt bezpańskich, które wałęsałyby się koło ogrodzenia. Ale na wioskach takich czworonogów nie brakuje...

Pół biedy, gdy mieszkańcy mają pretensje o to właśnie do gminy. - Gorzej, gdy dzwonią od razu po fundacjach - zauważa pani wójt. - Te niekiedy działają nieuczciwie. Poza tym sprawa załatwiana jest często popołudniami, gdy urząd jest już zamknięty - zdaniem pani wójt to działanie celowe. Bo dana fundacja ma wytłumaczenie, dlaczego nie skontaktowała się z gminnymi władzami. Fundacja odwozi psy do schroniska, choćby do najbliższej Zielonej Góry, a gmina płaci.
- Blisko 3 tys. zł za psiaka to tylko opłata wstępna, do tego dochodzi opłata za każdą dobę w schronisku. Jeśli pies będzie tam pięć lat, gmina będzie płacić przez pięć lat - zauważa Irena Polak, na barkach której spoczywa m.in. sprawa bezpańskich zwierząt w gminie.

Schronisk, za które trzeba płacić, gmina unika jak ognia. - Robimy wszystko, by znaleźć dla psów nowych właścicieli - podkreśla I. Polak. Szacuje się, że blisko 80 proc. porzuconych psów trafia tu do nowego domu. Na drogę gmina daje budę, kojec, karmę, odrobacza, sterylizuje. Wszystko w prezencie. Gdy jednak problem psów będzie narastał, w konsekwencji plotki odnośnie schroniska, która poszła w eter, trzeba będzie go zwalczać choćby kosztem budowy chodników. Bo taka walka słono kosztuje, zwłaszcza że w gminie miesięcznie psów podrzucanych jest niekiedy kilka, a latem nawet kilkanaście.
Najgorzej, że ludzie często nie chcą z gminą w tej walce współpracować, niekiedy sami ją utrudniają. Bo nie lubią się przykładowo dwie rodziny mieszkające obok siebie. Jedni wypuszczą psa na chwilę, drudzy zgłaszają ze złośliwości, na przykład do jakiejś fundacji, że biega bezpański pies. Czworonóg trafia do schroniska, a płaci gmina. Albo bez potrzeby fatygowany jest pracownik urzędu... - Takie sprawy będziemy zgłaszać na policję - zapowiada wójt Bryszewska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska