Nawet po ponad 2 metry wysokości ma barszcz Sosnowskiego, który rośnie wzdłuż drogi z Czechowa do Santoka. Powiadomił nas o nim Czytelnik. - Jest wielki. I jest go mnóstwo - mówił. Natychmiast pojechaliśmy na miejsce.
Tuż przy drodze
Groźna roślina faktycznie jest ogromna! Owszem, część barszczu rośnie na niedostępnym dla pieszych pasie przy nasypie kolejowym, a część na prywatnych polach, jednak wiele „prywatnych” okazów znajduje się tuż przy drodze, na poboczu. Tak blisko, że gdyby rowerzysta spadł z roweru, ani chybi by się dotkliwie poparzył. Co gorsza, „krzaki” są rozwinięte, dojrzałe - to nie nowe samosiejki, tylko solidne rośliny z grubą łodygą - łatwo nie będzie się ich pozbyć.
Podobnych miejsc jest w gminie Santok więcej (nie tylko tu - widzieliśmy też barszcz koło torów kolejowych w Trzebiszewie pod Skwierzyną). Santoccy urzędnicy zaczęli walkę z rośliną, która rośnie na gminnych terenach. - Wytypowaliśmy kilka miejsc najbardziej zagrożonych i zleciliśmy zniszczenie barszczu. Zajmą się tym profesjonaliści - powiedział nam wójt Santoka Józef Ludniewski . Urząd wyda na to około 30 tys. zł.
Czesław Pastwa z fundacji „Palący problem - Heracleum”, który już zaczął niszczenie barszczu w Santoku, powiedział nam wczoraj, że walka potrwa wiele tygodni i wymaga nawet czterech interwencji. Bo nie polega na koszeniu roślin - to może tylko zwiększyć ich liczbę! Trzeba je niszczyć chemicznymi opryskami.
Swoją akcję antybarszczową prowadzi także gorzowski magistrat. Urząd dysponuje mapą występowania tej kaukaskiej rośliny i metodycznie ją niszczy przy okazji prac nad zagospodarowaniem zieleni. Duża akcja była m.in. w minionym roku, kolejna trwa teraz.
Rośnie prywatnie
Co ciekawe, roślina występuje najczęściej na prywatnych działkach. - Mamy około 30 wskazań z prywatnych nieruchomości - przyznał nam wczoraj komendant Straży Miejskiej Andrzej Jasiński. Kłopot polega na tym, że... nie ma prawnych możliwości nakazania komuś zlikwidowania barszczu. Można najwyżej zasugerować działania eksterminacyjne. I to władze gmin i miast robią. Nie bez powodu - barszcz naprawdę jest niebezpieczny.
To nie żarty
Poparzenia goją się miesiącami, w zasadzie ślady po nich nigdy nie znikają, a może być nawet gorzej: przed rokiem w Siemianowicach Śląskich zmarła 67-latka, która podczas koszenia trawy poparzyła barszczem rękę. Zawarte w roślinie toksyny w połączeniu z przewlekłymi chorobami kobiety doprowadziły do śmierci...
Dlatego każdy z nas może zgłosić miejsce, w którym widział barszcz Sosnowskiego. Zbieraniem informacji w Gorzowie zajmuje się wydział gospodarki komunalnej (tel. 95 735 57 64) oraz straż miejska (95 735 57 28). Przekazujemy więc urzędnikom zgłoszenie od Czytelniczki Aliny, która widziała barszcz w okolicy Silwanowskiej, tuż za przedszkolem.
Uwaga: barszcz zawiera furanokumaryny. Objawy poparzenia mogą więc wystąpić nawet kilka dni po kontakcie z rośliną. Jeśli tak się stanie, natychmiast pędźcie do lekarza.
Zobacz także: Barszcz Sosnowskiego rośnie koło Trzebiszewa (zdjęcia Czytelnika)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?