MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czekając na zwarcie

Tomasz Hucał
Ewa Krzysztofek boi się wchodzić na poddasze. - Nie dość, że deski spróchniałe, to jeszcze komin niebezpieczny - mówi.
Ewa Krzysztofek boi się wchodzić na poddasze. - Nie dość, że deski spróchniałe, to jeszcze komin niebezpieczny - mówi. fot. Aleksander Majdański
W nowym mieszkaniu domu przy ul. Asnyka zastała dwa kominy idące przez poddasze. Gdy jeden z nich zaczął odkształcać kabel, zrobiło się niebezpiecznie.

Ewa Krzysztofek na co dzień pracuje we Francji. W Żaganiu bywa raz na jakiś czas. - I wtedy muszę biegać po urzędach i ciągle coś załatwiać - opowiada nam podczas spotkania, denerwując się, że nie zdąży na czas wrócić do pracy.

Odkształcony kabel

Kobieta wraz z dwoma dorosłymi synami mieszka w lokalu socjalnym przy ul. Asnyka. Dostała go od Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w 2005 roku. Gdy się wprowadziła od razu denerwowało ją, że musiała płacić za użytkowanie skrytki na poddaszu. - Konsultowałam się z prawnikiem, który powiedział mi, że to nie jest powierzchnia użytkowa i nie ma za nią czynszu - mówi kobieta.

Najbardziej irytujące były jednak przechodzące przez nią kominy. I to one - wentylacyjny oraz odprowadzający spaliny gazowe z pieca sąsiada - są powodem trwającego kilkanaście miesięcy zamieszania.

- W całym budynku kominy idą w korytarzu, tylko u mnie przechodzą przez skrytkę, za którą przecież każą mi płacić. Wentylacyjny to jeszcze pół biedy, ale gazowy mnie przeraża - mówi E. Krzysztofek.

Oparte są o niego przewody elektryczne, które idą mocno już odkształconą rurką z tworzywa sztucznego. - Gdy zobaczył to strażak, którego wezwałam powiedział, że to niezgodne z prawem. Jeszcze mnie za to chciał ukarać. A to wszystko grozi zwarciem i tragedią - opowiada lokatorka.

Nic się nie dzieje

E. Krzysztofek pisała już do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. - Wiem, że robiłam w tych pismach błąd, bo twierdziłam, że to samowola budowlana i oni to szybko obalali. Ale nie zwracają uwagi na niebezpieczeństwo - tłumaczy.

- Dostałem pisma od tej pani. Odpisałem na nie po tym, jak sprawdziłem w starostwie, że było pozwolenie na budowę tych kominów - zapewnia inspektor budowlany Paweł Krzaczkowski.
- To proszę mi pokazać ich dokumentację - denerwuje się kobieta.

Lokal, w którym mieszka E. Krzysztofek znajduje się we wspólnocie mieszkaniowej, ale wynajmuje go ZGM. - Ta pani zgłosiła nam problem i wysłaliśmy tam komisję. Rzeczywiście poprzedni najemca bardzo niefortunnie poprowadził te kable - wyjaśnia dyrektor ZGM Bogdan Fryze. - Prosiliśmy tylko lokatorkę, żeby napisała do nas odpowiednie pismo, a przewody przełożymy. To 15 minut roboty dla elektryka. Natomiast ona sama zaczęła prace remontowe.

- Napiszę to pismo i zobaczymy, czy coś zrobią. Bo od kiedy tu mieszkam nic się nie dzieje. Podłoga się sypie i jest tak nieszczelnie, że święta spędziłam z zapaleniem oskrzeli - kończy E. Krzysztofek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska