Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masz dość samotności? Nie dzwoń pod ten numer!

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
Samotni nawzajem przestrzegają się przed sporą opłatą wstępna, z którą wcale nie musi wiązać się znalezienie partnera.
Samotni nawzajem przestrzegają się przed sporą opłatą wstępna, z którą wcale nie musi wiązać się znalezienie partnera. sxc.hu
- Opowiadam o tym, by ostrzec tysiące innych pań - mówi pani Lidka. Jest wdową. Szukała przyjaciela. Gdy znalazła ciekawe ogłoszenie, usłyszała przez telefon: - Dostanie pani namiar na pana, ale najpierw trzeba zapłacić.

Zadbana, elegancka, zgrabna. Wdową jest od trzech lat. Uśmiech nie schodzi jej z twarzy. - Życie przede mną, nie chcę być sama - tłumaczy. Dlatego aktywnie poszukuje przyjaciela. W ogólnopolskiej gazecie pełnej ogłoszeń znalazła ciekawy anons. Pokazuje go.

Na zdjęciu mężczyzna po 50. Trzyma wędkę, a na haczyku dynda spora ryba. Obok numer komórki i nazwa biura matrymonialnego.

- Ja lubię łowić, on - jak sądziłam po zdjęciu - też lubi łowić, więc może połowimy razem? Zadzwoniłam. Ale odezwało się biuro matrymonialne. I za podanie numeru do tego pana zażądało 400 zł! Oniemiałam. Usłyszałam, że skoro niedawno był dzień kobiet, to dostanę zniżkę i wystarczy 300 zł. Rozumie pan? A ten pan z ogłoszenia nawet nie dowiedział się, że ktoś był zainteresowany jego anonsem. Czy to w porządku? - dziwi Czytelniczka.

W tej samej gazecie znajduję podobne ogłoszenie. Na zdjęciu atrakcyjna 41-latka. Dzwonię ,,do niej". Odbiera jednak... biuro matrymonialne. - Nie podam panu numeru. Trzeba wpłacić najpierw 300 zł. A potem będziemy szukać panu partnerki do skutku - zapewnia mnie przemiłym głosem rozmówczyni.

- Czyli nie dostanę po prostu numeru do kobiety z ogłoszenia? - udaję zasmuconego.
- Nie - odpowiada mi pracownica biura.

W internecie szybko znajduję kilka ostrzeżeń przed takimi praktykami. Samotni nawzajem przestrzegają się przed sporą opłatą wstępna, z którą wcale nie musi wiązać się znalezienie partnera. Manewr jest prosty: daje się zdjęcie atrakcyjnej osoby i czeka na odzew. Nawet jeśli... zdjęcie jest wzięte z internetu.

I nie jest to oszustwo! Bo formalnie takie ogłoszenie jest po prostu... ogłoszeniem biura matrymonialnego. Tyle okraszonym zdjęciem. Nawet nie wiadomo, czy osoby autentycznie poszukującej partnera/partnerki, czy po prostu zdjęcie z darmowego zbioru fotografii.

Marcin Mazurek, powiatowy rzecznik konsumentów, słucha tej opowieści ze szczerym zdziwienie. Ma tylko jedną radę dla szukających drugiej połowy w taki sposób: trzeba zachować niezwykłą ostrożność. - Trzeba zastosować zasadę ograniczonego zaufania. Gdy ktoś żąda od nas pieniędzy na dzień dobry, to lepiej się zastanowić nad takim ,,interesem" -radzi ekspert.

Panowie też łatwo mogą stracić pieniądze przez naiwność. I też winne są ogłoszenia. Chodzi o obecne w prasie rubryki, które udają prywatne ogłoszenia kobiet. Najczęściej jest to zdjęcie z zasłoniętymi oczami lub całą twarzą i zachęcającym dopiskiem w stylu "poznam niebanalnego mężczyznę" albo "rozwódka szuka chętnych na niezobowiązujące spotkania". I choć całość naprawdę przypomina zwykły anons prywatnych osób, to jest to zorganizowana forma zarabiania pieniędzy.

Jak przekonał się nasz Czytelnik z gorzowskiego os. Staszica, który zadzwonił na podany numer, minuta połączenia (choć numer wygląda jak zwykła komórka) kosztuje aż 4,92 zł za minutę! I nie ma szans na reklamowanie gigantycznego rachunku (do zapłaty dostał ponad 300 zł więcej niż zwykle), bo małymi literkami pod ogłoszeniem jest uczciwie zaznaczona stawka za połączenie. I dopiero gdy poszuka się w internecie regulaminu całej ,,zabawy", okazuje się, że nie ma żadnej rozochoconej wdówki ani zadbanej nauczycielki "chętnej na świntuszenie". W regulaminie czytamy bowiem: "Organizator zastrzega, iż wizerunki osób oraz ich opisy (charakterystyka) zamieszczone w materiałach reklamowych dotyczących usługi, są fikcyjne, nie mają swojego odpowiednika w rzeczywistości i nie stanowią ofert".

Tylko że ci, którzy w poszukiwaniu miłości dzwonią i piszą pod numery zamieszczone w ogłoszeniach, nie mają o tym pojęcia...

Znana gorzowska psycholog Apolonia Górniak wyjaśnia, że taka - patrząc z boku - okropna naiwność da się wytłumaczyć. - Gdy ktoś długo szuka partnera, a poszukiwania przez wiele miesięcy czy lat są bezowocne, zaczyna brać niemal wszystko za dobrą monetę. Stąd ślepa i zgubna wiara w dobre intencje wszystkich dookoła. A potem rozczarowanie - mówi A. Górniak.

Jej zdaniem nie ma nic złego i ryzykownego w poszukiwaniu znajomości czy miłości przez internet. Ale pod warunkiem, że trzymamy się mocno zasad bezpieczeństwa. Jak je ustalić? To akurat proste: postępujmy po prostu tak, by nie dać się oszukać. A oznacza to i ograniczone zaufanie, i w miarę szybkie przeniesienie znajomości ze świata e-maili i sms-ów do rzeczywistości, i ostrożność w wysyłaniu zdjęć, pożyczaniu pieniędzy, czy zdradzania intymnych szczegółów ze swojego życia.

Rzecznik lubuskiej komendy policji Sławomir Konieczny dodaje, że na podobne oszustwa i naciąganie narażone są zwłaszcza te osoby, które dopiero sieć odkrywają. Dla nich wszystko jest nowe, ciekawe i wydaje się bezpieczne. - A tak nie jest. Internet ma sporo pułapek. Dlatego wybierajmy serwisy o sprawdzonej renomie, które same stosują różnorakie zasady bezpieczeństwa. Nie wierzmy we wszystko, co pisze nasz nowy, wirtualny znajomy. Nie podawajmy numerów PIN, numerów kart, a nawet adresów, jeśli nie znamy intencji osoby po drugiej stronie monitora - dodaje policjant.

Jednak - jak podkreśla - nawet osoby obeznane z internetem padają ofiarami naciągaczy. Są np. strony, po wejściu na które ukazuje się komunikat, że nasz komputer został namierzony i grozi nam kara za np. poszukiwanie pornografii, ale wszystko rozejdzie się po kościach, jeśli zapłacimy jakąś sumę na wskazane konto. Podobne groźby możemy dostać e-mailem. - Ignorujmy je. Ale uważnie korzystajmy z sieci - przestrzega Konieczny.

A jak nie rozczarować się nową, internetową znajomością - jak przytrafia się to tysiącom osób? W tym samym internecie łatwo znaleźć proste rady: gdy ktoś nie chce się spotkać, odmawia - po wymianie maili - podania numeru telefonu i przejścia na kontakt realny, to znaczy, że ma coś do ukrycia.

Takich przyjaciół lepiej od razu sobie odpuścić.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska