Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kostrzyn: To miasto wciąż skrywa wielkie podziemia (zdjęcia)

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Paweł Rychterski (wskazujący) tłumaczy gdzie jest umieszczona czerpnia powietrza do schronu przeciwatomowego.
Paweł Rychterski (wskazujący) tłumaczy gdzie jest umieszczona czerpnia powietrza do schronu przeciwatomowego. Jakub Pikulik
Pamiętacie schrony przeciwlotnicze przed dworcem kolejowym? A może mieszkaliście w jednym z wielu bloków, w których były podobne umocnienia? Wiecie, że w mieście do dzisiaj jest schron przeciwatomowy?

Zapraszamy do wędrówki po kostrzyńskich podziemiach. Jest ich sporo. Najwięcej schronów przeciwlotniczych to pozostałości po Niemcach. Najczęściej są już nieczynne, niektóre zamieniono na piwnice, do innych nie ma dostępu, bo są zamurowane, albo zasypane śmieciami. Ale po wojnie wcale nie było na tyle spokojnie, żeby schrony już nie były potrzebne. Dlatego Polacy też zaczęli ich budowę. Ale po kolei.

O schronach przeciwlotniczych opowiadał w czwartek Paweł Rychterski, miłośnik fortyfikacji z Kostrzyna. Wycieczkę zorganizowało Muzeum Twierdzy Kostrzyn i było to już ostatnie takie wydarzenie w tym roku. Ale spokojnie, w przyszłym będą kolejne.

Tu się miały chronić rodziny oficerów

Schron pod salą gimnastyczną przy gimnazjum nr 1.
Schron pod salą gimnastyczną przy gimnazjum nr 1. rys. Paweł Rychterski

W takich schronach miały się chronić rodziny oficerów niemieckich. Ich pozostałości można znaleźć za kościołem przy ul. Wyszyńskiego.
(fot. rys. Paweł Rychterski)

Na początek tzw. szczeliny przeciwlotnicze. W Kostrzynie są dwie. To, co po nich zostało, można znaleźć za kościołem przy ul. Wyszyńskiego. Jeden ze schronów jest zasypany śmieciami, drugi ziemią, wykopaną przy okazji budowy nowego zespołu szkół. Ale do dzisiaj można zobaczyć wejścia. Do każdego ze schronów mogło się zmieścić około 100 osób. Prowadziły do nich po dwa wejścia, w każdym schody i pochylnia, żeby mogły nią zjechać matki z dziećmi, albo inwalidzi. Była wentylacja, ławki ustawiono wzdłuż ścian, była też prowizoryczna i dość prymitywna toaleta, czyli po prostu wiadro. W razie zasypania spod ziemi można się było wydostać wyjściem awaryjnym. Jego wymiary to 70 na 70 cm. Co ciekawe, schrony były zamknięte solidnymi, metalowymi drzwiami jeszcze do na początku lat dwutysięcznych. Później przestały być potrzebne. Drzwi ukradli złomiarze, a wnętrza umocnień zaczęły zapełniać się śmieciami. Teraz schrony leżą w szczerej łące. - Ale prawdopodobnie przed wojną w okolicy były domu niemieckich oficerów. To dla ich rodzin je wybudowano - tłumaczy Paweł Rychterski.

Czytaj też: Weszli do tajemniczego tunelu w Kostrzynie. Co było w środku? (zdjęcia)

Kiedyś schron, potem harcówka

Nieistniejące już schrony przed dworcem kolejowym.
Nieistniejące już schrony przed dworcem kolejowym. rys. Paweł Rychterski

Schron pod salą gimnastyczną przy gimnazjum nr 1.
(fot. rys. Paweł Rychterski)

Jedziemy dalej. Kolejny przystanek jest przy gimnazjum nr 1, które przed wojną było gimnazjum dla dziewcząt. Pod stojącą tu teraz salą gimnastyczną też jest schron. I to duży. To właśnie na jego stropie teraz ćwiczą gimnazjaliści. Przed wojną sali nie było. Do schronu prowadziły dwa wejścia. Było w nim kilka większych pomieszczeń, węzeł sanitarny. Do dziś można zobaczyć świetliki, czyli po prostu dziury w ziemi, dzięki którym pod ziemią było jasno. Znajdziecie je za salą gimnastyczną. Teraz są dziurawe, ale jeszcze niedawno były w nich małe luksfery. W czasie wojny na strop schronu spadły dwie bomby. Wybiły w grubym betonie dziury na wylot. Ale to nie przeszkadzało, żeby wybudować na nim salę gimnastyczną. Dokładną ekspertyzę wykonał w 1965 r. inż. Janusz Matysiak z Gorzowa. Zalecenie było jedno: ściany sali muszą być lekkie, najlepiej wykonać je z pustaków. Schron pod salą wcale nie został zapomniany po wojnie. Jeszcze kilkanaście lat temu działała w nim harcówka. Harcerze doskonale pamiętają dziury w stropie po bombach. - Wyglądały dość malowniczo. Z góry zwisały powyginane, metalowe pręty zbrojeniowe - wspomina jeden z uczestników wycieczki po kostrzyńskich schronach. Ostatecznie harcerze wynieśli się z dawnego schronu. Warunki panowały tu dość podłe. Była wilgoć itp.

Kopuły przed dworcem

Tak wygląda rozkład pomieszczeń w schronie przeciwatomowym przy ul. Osiedlowej 1.
Tak wygląda rozkład pomieszczeń w schronie przeciwatomowym przy ul. Osiedlowej 1. rys. Paweł Rychterski

Nieistniejące już schrony przed dworcem kolejowym.
(fot. rys. Paweł Rychterski)

Kolejne poniemieckie schrony stały się niemal symbolem Kostrzyna. To cztery kopuły, stojące jeszcze na początku lat 90. przed dworcem PKP. Były to tzw. schrony ślimakowe. Wejście było jedno, a pod ziemią coś w rodzaju labiryntu. W każdym ze "ślimaków" mogło się zmieścić około 30 osób. Najprawdopodobniej zostały wybudowane dla podróżnych, którzy w czasie nalotów znajdowaliby się na dworcu kolejowym. - Pamiętam, jak na krótko na pewno w jednym, a być może w dwóch z tych schronów utworzono szalet. Ale szybko go zamknięto. Później schrony dalej funkcjonowały jako szalety, ale już nieformalne - wspomina Ryszard Skałba, dyrektor Muzeum Twierdzy Kostrzyn. - Był tam straszny smród - dodaje P. Rychterski. Dlatego ówczesny burmistrz Marian Firszt podjął decyzję o ich wyburzeniu. Dziś po kopułach nie ma śladu. Na ich miejscu wybudowano chodnik, parkingi i działającą kilka lat fontannę, dziś zamienioną na... kwietnik.

Tu mieli się chronić urzędnicy

Tak wygląda rozkład pomieszczeń w schronie przeciwatomowym przy ul. Osiedlowej 1.
(fot. rys. Paweł Rychterski)

W Kostrzynie jest też co najmniej jeden schron przeciwatomowy. Wybudowano go pod blokiem na ul. Osiedlowej 1. Podobno mieli się w nim ukryć urzędnicy pobliskiego Urzędu Miasta. Najprawdopodobniej pierwotny, zwyczajny schron przeciwlotniczy wybudowano tu w tym samym czasie, w którym powstawał blok. Później, kiedy sytuacja międzynarodowa stawała się coraz bardziej napięta, zapadła decyzja o przerobieniu go na taki, który przetrwa atak nuklearny. Dobudowano kanał wentylacyjny, który stał się za razem alternatywną drogą ewakuacyjną, zamontowano nowoczesne filtry (napędzane elektrycznie, bądź - w przypadku braku prądu - korbami) i specjalne, podwójne, dobrze uszczelnione, stalowe drzwi. W schronie był magazyn odzieży. To ważne, bo osoby, które się w nim schroniły, musiały się przebrać, ponieważ ich odzienie mogło być skażone. Był zapas żywności, ubikacja, a nawet wanna. Mogło tu znaleźć schronienie ponad 40 osób. - Schron jest idealnie zachowany. Do dzisiaj są drzwi, system wentylacyjny. Pomieszczenia wciąż są zamknięte, nikt nie urządził tu piwnic - mówi P. Rychterski. A dyrektor Skałba obiecuje, że w przyszłym roku będzie okazja, żeby go zwiedzić.

Jest ich dużo, dużo więcej

To tylko mała część ze schronów, jakie po dziś dzień zachowały się w Kostrzynie. Na pewno podobny, ale nie przeciwatomowy schron jest w innym bloku przy ul. Osiedlowej. Niemcy schrony wybudowali też pod obecną pocztą. - Przed wojną mieścił się w tym miejscu bank - mówi R. Skałba. To jedne z największych tego typu umocnień w mieście. Do niedawna przed budynkiem poczty stała charakterystyczna, niska, budowla. To element systemu wentylacyjnego. Ale do dzisiaj nikt szczegółowo ich nie zinwentaryzował. Schron jest też pod budynkiem dawnej parowozowni i pod biurowcem kolejowym przy ul. Mickiewicza i być może również pod samym budynkiem dworca kolejowego. Z pewnością jest ich w mieście dużo więcej. Gdzie? - Wygląda na to, że będziemy musieli się bardziej pochylić nad tym zagadnieniem. Chodzi o to, żeby chociaż zaznaczyć lokalizację poszczególnych schronów na mapach - mówi R. Skałba z muzeum twierdzy.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska