Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa pijanego lekarza, który spowodował wypadek, ponownie trafiła do prokuratury

(pij)
Na pierwszym planie rozbite subaru, którym uciekał anestezjolog.
Na pierwszym planie rozbite subaru, którym uciekał anestezjolog. fot. Piotr Jędzura
Sąd uznał, że sprawa anestezjologa, który po pijanemu spowodował wypadek, nie może zostać umorzona. Powodem jest niepełna dokumentacja przygotowana przez biegłych.

Na posiedzeniu 27 lipca br. sąd w Zielonej Górze uznał, że sprawa Tomasza T. nie może zostać umorzona. Wcześniej anestezjolog usłyszał zarzuty spowodowania wypadku po pijanemu oraz znieważenia policjantów. Jego sprawa 30 kwietnia została jednak umorzona. To efekt opinii biegłych psychiatrów oraz psychologa. Uznali oni, że w chwili wypadku Tomasz T. był niepoczytalny. W związku z tym nie był w stanie racjonalnie ocenić sytuacji ani podejmowanych decyzji. Śledczy nie mogli postawić mu więc zarzutów.

Prokuratura odwołała się do sądu. W odwołaniu napisano, że umorzenie nie mogło zostać podjęte z powodu niepełnej dokumentacji biegłych. - Sąd uznał, że opinia biegłych jest niepełna i nakazał powołanie nowego zespołu albo uzupełnienie dokumentacji - tłumaczy prokurator Grzegorz Szklarz z zielonogórskiej prokuratury okręgowej. W związku z tym sprawa wróciła do prokuratury rejonowej w Zielonej Górze. - Będzie na nowo rozpatrywana - mówi prokurator Szklarz. Konkretne decyzje nie zostały jeszcze podjęte. Prokurator zastanawia się czy powoła nowy zespół biegłych czy tylko uzupełni dokumentację.

Czytaj więcej Czy śledztwo w sprawie pijanego lekarza, sprawcy wypadku pod Zieloną Górą zostało umorzone?

Przypomnijmy, do wypadku doszło 6 października 2009 r. na trasie pod Zieloną Górą. Pijany kierowca subaru nie zatrzymał się do policyjnej kontroli. Uciekał policji jadąc w kierunku Świdnicy. Na zjeździe na obwodnicę Wilkanowa staranował dwa auta. Dwie osoby w ciężkim stanie trafiły do szpitala. Lekarze walczyli o ich życie. Udało się.

Tomasz T., anestezjolog, sprawca wypadku, siedząc w radiowozie krzyczał, żeby zabrać go do szpitala. Nie chciał dmuchnąć w alkomat. Został zabrany do zielonogórskiej lecznicy na pobranie krwi do badań. W szpitalu nie było jednak "chętnych" do pobrania mu krwi. Nikt nagle miał nie mieć czasu na to, żeby pobrać pijanemu lekarzowi krew. Sprawcę wypadku wożono od szpitala do szpitala i dopiero w Nowej Soli pobrano mu krew do badań. Prokuratura potwierdzała problemy z pobraniem krwi do badania. Postępowanie w tej sprawie został umorzone. Prokuratura uznała, że lekarze z zielonogórskiego szpitala nie mogli zająć się pobraniem krwi medykowi, bo ratowali ofiary wypadku.

Kiedy lekarze walczyli o życie ofiar Tomasza T., on znieważał policjantów w izbie przyjęć zielonogórskiego szpitala. Próbował kopnąć policjantkę.

Pijany lekarz musiał zostać zakuty w kajdanki. Był agresywny, obrażał funkcjonariuszy i nie słuchał ich poleceń. Po wpłaceniu kaucji sąd wypuścił Tomasza T. na wolność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska