Przypomnijmy, do wypadku doszło 6 października zeszłego roku pod Zieloną Górą. Pijany kierowca subaru, uciekając zielonogórskiej policji, staranował dwa auta. Dwie osoby w ciężkim stanie trafiły do szpitala. Kierowcą okazał się lekarz spod Sulechowa. Lekarze w Zielonej Górze odmówili pobrania mu krwi do badań.
Tomasz T., sprawca wypadku, siedząc w radiowozie krzyczał, żeby zabrać go do szpitala. Nie chciał dmuchnąć w alkomat. Został zabrany do zielonogórskiej lecznicy na pobranie krwi do badań. W szpitalu nie było jednak "chętnych" do pobrania mu krwi. Nikt nagle miał nie mieć czasu na to, żeby pobrać pijanemu lekarzowi krew. Sprawcę wypadku wożono od szpitala do szpitala i dopiero w Nowej Soli pobrano mu krew do badań. Prokuratura potwierdzała problemy z pobraniem krwi do badania. - Będziemy wyjaśniać, czy lekarze, którzy nie pobrali krwi zasłaniając się innymi poważnymi zajęciami mówili prawdę - informował w październiku prokurator Rubaszewski. W rezultacie, od wypadku do pobrania krwi minęły ponad trzy godziny.
Anestezjolog z sulechowskiego szpitala trafił do aresztu. Sąd wyznaczył jednak kaucję wysokości 40 tys. zł. Za spowodowanie wypadku, jazdę po pijanemu i ucieczkę policji lekarzowi może grozić od 4,5 do nawet 8 lat więzienia.
Dziś jednak dowiedzieliśmy się, że postępowanie wobec lekarza zostało najprawdopodobniej umorzone. Prokuratura potwierdza, że decyzja w tej sprawie została podjęta, nie zdradza jaka to decyzja. - Szczegóły będziemy mogli podać za około godzinę - mówiła nam tuż po godzinie 10 prokurator Alina Dobrowolska.
Informację o decyzji prokuratury podamy, jak tylko uda nam się ją potwierdzić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?