Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tutaj posesje toną w wodzie

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
Zdzisław Jarosiński z żoną Ireną obkopał dom, wybudował niewielki wał i wyłożył kostkę. Na własny koszt! I problem jest nieco mniejszy.
Zdzisław Jarosiński z żoną Ireną obkopał dom, wybudował niewielki wał i wyłożył kostkę. Na własny koszt! I problem jest nieco mniejszy. Michał Szczęch
Woda cieknie po asfalcie i zalewa ludziom podwórza. Kto winny? Polski Niemiec, który wypuszcza wężem deszczówkę? Ludzie, którzy nie kopią drenaży? A może gmina, bo zezwoliła na drogę bez rynienek odprowadzających?

Przed dwoma laty na 300 metrach kocich łbów w Rybakach wylano asfalt. Dziś ludzie śmieją się, że to był rekord świata. Roboty drogowe trwały jeden dzień. I narzekają, że zapomniano o rynienkach, które z asfaltu odprowadzałyby wodę.
Żeby mieć o to pretensje do wójta? - No gdzie pan? - ludzie machają ręką. - Asfalt lepszy, jak kocie łby, na których mąż kiedyś urwał miskę olejową - wspomina Irena Jarosińska.
- Rzecz - mówią ludzie - rozchodzi się o polskiego Niemca, który puszcza wodę.
- To jego wina! - Zdzisław Jarosiński wskazuje na dom pana Kaczmarskiego. Przy posesji przedłużona rynna i wąż wystający z ziemi. Co jakiś czas włącza się pompka i tryska woda spod fundamentów, która trafia na ulicę. - Zeszłorocznej zimy tak leciała, że za zakrętem zrobiło się lodowisko i nie szło przejechać - relacjonują mieszkańcy.
Z ulicy woda ścieka między innymi również do Jarosińskich. Nim pani Irena chwyciła za szpadel i wykopała rowek, woda lała się jej na podwórze i do domu. Usypała też niewielki wał i dziś jest względny spokój.

O spokoju do dziś nie może mówić za to Alina Leszczyńska, u której pływa ogród. Przy płocie kopała kanał razem z Jarosińską. I co? - Proszę spojrzeć na to bajoro. A bywa, że woda stoi u mnie nawet w piwnicy. Niemiec wypuszcza i szczęśliwy, a ja cierpię.
- Za granicą, u siebie, zapłaciłby wielkie odszkodowanie - uważa pani Alina - Ja, proszę pana, bywam w Niemczech i trochę wiem!
Ostatnio, jak woda Kaczmarskiemu stała na podwórzu, wypuścił ją przez płot do sąsiada. Miejscowi widzieli. - Takie bluzgi leciały, że szok - Ewa Mieścior aż wybiegła wtedy na ulicę. - Sąsiad sąsiadowi? Tak nie można.

Czy to nietolerancja ze strony mieszkańców Rybaków dla gościa z Zachodu? - Daj pan spokój! - ludzie zaprzeczają. - To on lata do sołtysa i krzyczy, że chcemy go wywieźć na taczce.
A może winna jest fuszerka, jak sugeruje pan Kaczmarski, "odwalona" przez wykonawców drogi? - Powinni pociągnąć ich do odpowiedzialności - mówi pan Kaczmarski, a chodzi mu o brak wspomnianych rynienek przydrożnych. A mieszkańcom mówi, że muszą zrobić drenaże.
Jak rozwiązać problem? Zwróciliśmy się do gminy, która przeprowadzała już kontrole. Wójt Dariusz Jarosiński, również mieszkaniec Rybaków, też zwraca uwagę na drenaże, które ludzie powinni posiadać. Inne rozwiązanie? - Pan Kaczmarski powinien zwrócić się do gminy z pismem o pozwolenie, by przeprowadzić przy asfalcie odpływ dla swojej wody, na własny koszt - tłumaczy włodarz. Ta powędrowałaby do studzienki burzowej, jakieś 200 metrów dalej. Rynienki przydrożne dziś nie wchodzą w grę. Bo czekają na to nie tylko Rybaki, a gminy na taką inwestycję nie stać. Wody w proponowany sposób pan Kaczmarski odprowadzać nie chce. - Wąż wyjdzie spod ziemi i zaraz ktoś utnie ze złośliwości albo ukradnie - takie ma obawy.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska