W niewielkiej wsi Mosina w poniedziałek od siódmej rano był sporu ruchu. To miejscowość, położona niespełna 7 km na północ od Witnicy. Około 10 mężczyzn z łopatami zaczęło przekopywać ziemię z kilku wyznaczonych w marcu tego roku miejscach. To wtedy przyjechała tu ekipa programu "Było nie minęło". Adam Sikorski i jego sztab dokładnie zbadali teren, na którym mogła się znajdować mogiła mechanika Leonarda Marino i radiotelegrafisty Johna Sunberga. Obaj w 1945 r. lecieli nad Witnicą w bombowcu B-17. Ich maszyna została zestrzelona w bratobójczej walce przez myśliwiec rosyjski. Część załogi się uratowała, ale po dwóch lotnikach ślad zaginął. O sprawie pisaliśmy wiele razy, do redakcji "GL" dzwoniły osoby, które przekazywały informacje na temat możliwych miejsc pochówku lotników.
Przy wykorzystaniu georadarów w marcu wyznaczono miejsca, w których ziemia była przed laty przekopana. Kilka miesięcy trwało załatwianie wymaganych formalności. Udało się i w końcu można było sprawdzić, co skrywa gleba. Niestety, w wykrytych miejscach nie było kości, ani nic, co mogłoby świadczyć, że kiedykolwiek zakopano tu ciała lotników. Znaleziono jedną łuskę, podkowę, śledzia od namiotu wojskowego, trochę zardzewiałego metalu i to wszystko. - Nie zniechęcamy się. Na pewno będziemy dalej szukać miejsca pochówku lotników. Mam nadzieję, że do skutku. Jeśli nie my, to przyszłe pokolenia już raczej nie będą próbować rozwikłać tej zagadki - mówi Sławomir Kunitz, jeden z tych, który chce wyjaśnić tajemnicę śmierci części załogi B-17. W poniedziałek kopał i przeczesywał ziemię wykrywaczem metalu. - Gdybyśmy znaleźli chociaż jeden guzik, to już byłby jakiś ślad - przyznaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!