Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szlakiem skarbów. Wakacje z duchami z duszą na ramieniu

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Wakacje z duchami to kultowy serial dla dzieci, które dawno już dorosły. Ale dlaczego kolejne pokolenia nie miałyby się troszeczkę pobać podczas wakacyjnej wędrówki?

Wprawdzie nie był widziany od dawna, ale jest jedynym lubuskim duchem, który trafił do katalogu „Duchy polskie”.

Łagów Lubuski

Wszystko zaczęło się w marcu 1820 roku, gdy do Łagowa przybył radca Harlem. Nocując na zamku, ujrzał przy łożu zakonnego rycerza - Łagów był warownią joannitów - otoczonego płomieniami ognia. W odpowiednim raporcie radca napisał, że postać ta przypominała mu uwieczniony na nagrobku w zakrystii miejscowego kościoła wizerunek XVI-wiecznego komandora zamku Andreasa von Schliebena. Do tego ducha szczęście miały zresztą osoby urzędowe, gdyż później spotkał go m.in. inspektor ze Słońska.
Kim był? Do historii przeszła raczej jego słabość. Do niewiasty. To musiała być miłość i to tak wielka, że nie chciał tego związku ograniczać do jakichś chwil kradzionych w zamkowych zakamarkach.

I jako pierwszy joannicki zakonnik wszedł w 1544 roku w związek małżeński, zakładając regularną rodzinę.

Czyn ten spowodował w zakonie reakcję, wywołaną przez obawę, by praktyka małżeństw zakonników nie przyczyniła się do pomniejszenia majątku zakonu. Na dodatek była to woda na młyn zwolenników reformacji. Po długich targach kapituła w Spirze usankcjonowała śluby joannickich rycerzy.

Jakie mamy dowody na to, że w tej opowieści jest co najmniej ziarno prawdy? W kościele łagowskim znajduje się płyta nagrobna syna von Schliebena, również Andrzeja, zmarłego 9 lipca 1568 r. w młodocianym wieku. A sam nasz bohater zakończył żywot w 1571 r. w gwałtownych zresztą okolicznościach. Został zamordowany. Związana z nim jest jeszcze jedna historia o duchach. Wiemy już, że Schlieben miał syna, który umarł w wieku trzech lat. Resztę dopowiada legenda. Chłopiec ponoć utopił się w studni. Ojcu z żalu pękło serce, a matka w rozpaczy rzuciła się z zamkowych krużganków i od tej pory przemierza komnaty jako biała dama.

Przewóz

Świadkowie zarzekają się, że późną nocą, najczęściej 15 lipca, w okolicy wieży zwanej nie tylko przez mieszkańców, ale i historyków Głodową, słychać szczęk łańcuchów i okropne jęki. Kto tak jęczy? To książę Baltazar Żagański.

W 1413 roku Przewóz kupił książę Jan I Żagański i włączył do swojego księstwa. I teraz trochę jak w bajce... Książę Jan I miał czterech synów. Po jego śmierci nastąpił podział dziedziny. Z biegiem lat sytuacja się krystalizowała. Wacław wstąpił do klasztoru i zrezygnował ze swoich praw. Rudolf zginął w bitwie pod Chojnicami. Zostało ich tylko dwóch.

Wojna między braćmi trwała ze zmiennym szczęściem do 1472 roku.

Na początku maja Jan II rozpoczął oblężenie Żagania. Załoga żagańskiego zamku skapitulowała

7 maja 1472 roku, a Baltazara z rozkazu księcia Jana przewieziono do Przewozu i uwięziono w lochu wieży. Jak chce legenda, fetując zwycięstwo, Jan zapomniał o uwięzionym w Przewozie bracie. Przypomniał sobie po... dwóch miesiącach. Zamknięty w ciemnicy Baltazar, bez pożywienia i wody, zmarł, przeklinając przed śmiercią Jana i jego potomstwo.

Siedlisko

Równo o północy w czerwonym salonie zamku w Siedlisku słychać ponoć głośne krzyki puszczyków i niesamowite ujadanie psów, a ze wszystkich zakamarków wypełzają szkielety. Po chwili z salonu dochodzą przerażające jęki....

Czyja to sprawka? Oto w drugiej połowie XVI wieku Siedliskiem rządził znany rycerz rozbójnik Fabian von Schoenaich. Jego majątek znaczyła jednak krew ograbionych ofiar. To on, nawet po śmierci, mieszka w czerwonym salonie i jego ofiary przypominają mu o zbrodniach.

Po „biesiadzie” kościotrupów przerażony duch Fabiana miota się po ścieżkach parku i zniszczonych komnatach. Inna legenda mówi, że podczas biesiady szkielety Fabianowi grzecznie usługują

Owszem imię się zgadza, gdyż zamek w Siedlisku wraz z okolicznymi ziemiami wydzierżawił w roku 1561 Fabian Schönach, uczestnik wielu wojennych ekspedycji u boku króla polskiego Zygmunta III Wazy. Był jednym z najznamienitszych rycerzy epoki, jako paź króla Zygmunta I Starego brał udział w wyprawach na Moskwę, później walczył na Węgrzech we Francji i w Niemczech. Był nie tylko mistrzem miecza, ale także doskonałym administratorem i gospodarzem. Na złą sławę nie zasłużył także za sprawą wyznania - mimo katolickiego wyznania zapewniał luteranom pełną swobodę wyznania.

Przytok

W październiku 1815 roku, w rocznicę śmierci gen. Fryderyka Konstantego Ryssela, odsunęła się płyta nagrobna z jego grobowca na cmentarzu w Przytoku. Oczywiście działo się to krótko przed północą. Po chwili ukazała się generalska zjawa w mundurze.

Towarzyszyło temu zjawisku znacznie więcej dziwnych zdarzeń - oto w kościele odezwał się dzwon, a w oknie pobliskiego domostwa, które od lat stało opuszczone, zabłysło światło. I tak dzieje się podobno nadal.

Generał ma powody do pokuty. Był dowódcą artylerii w dobie wojen napoleońskich i przeszedł do historii jako zdrajca. W bitwie pod Lipskiem, zamiast osłaniać odwrót wojsk napoleońskich, kazał strzelać w kierunku żołnierzy Małego Cesarza... W tej bitwie do zdrady posunęły się pułki saskie. Duch generała powinien obecnie jęczeć jeszcze głośniej. Przypomnijmy, że w trakcie bitwy pod Lipskiem zginął książę Józef Poniatowski.

Żagań

Każdy z turystów zwrócił zapewne uwagę na twarze maszkaronów, których jest podobno 170. W XIX wieku wyrzeźbił je Jan Boreta na polecenia Piotra Birona. Jak chce legenda, są tak straszne, ponieważ rzeźbiarz jako modela wynajął diabła. W zamian artysta podpisał z diabłem cyrograf - własną krwią oczywiście.

Przez lata diabeł cierpliwie pozował, by wreszcie na zakończenie pokazać rzeźbiarzowi swoją prawdziwą twarz. Była tak przerażająca, że na jej widok artysta spadł z rusztowania...

Stąd nad jednym z okien maszkarona nie znajdziemy. Czy tak było? Złośliwcy twierdzą, że artystę zrzucił sam Piotr Biron, gdy nie mógł doczekać się końca pracy lub usłyszał cenę za usługę.

Pałac w Żaganiu zbudowano na rozkaz księcia Albrechta Wallensteina na miejscu piastowskiego zamku w pierwszej połowie XVII w.

Kostrzyn

Najsłynniejsza ucieczka z kostrzyńskich kazamat, opisywana szeroko w literaturze zakończyła się tragicznie. Otóż w twierdzy król pruski Fryderyk Wilhelm I przetrzymywał swojego syna Fryderyka (późniejszego króla Fryderyka Wielkiego), który zamierzał się poświęcić literaturze i filozofii, a nie władzy. Tymczasem ojciec chciał przymusić królewicza do wojskowego trybu życia i do zainteresowania się damami. Książę zaplanował więc ucieczkę do Anglii wraz z najlepszym przyjacielem porucznikiem Hermanem von Katte oraz Hansem Hermannem i porucznikiem Keithem. Uciekinierów jednak złapano, królewicza uwięziono w kazamatach. Stanęli przed sądem wojennym pod zarzutem zdrady stanu, dezercji i próby ucieczki z Prus.

Sąd obradujący w Kopenick zbierał się w ich sprawie trzykrotnie. Von Katte najpierw usłyszał wyrok dożywotniego więzienia, ale rychło został on zamieniony na śmierć przez ścięcie mieczem, co było częścią planu ojca, który chciał przemienić zbyt uduchowionego zdaniem władcy młodego księcia w męża stanu.

W miejscu stracenia znajdziemy dziś pamiątkową tablicę, a miecz, którym dokonano egzekucji, trafił do muzeum w Brandenburgu. A ponoć duch von Kattego do dziś nawiedza nocą ruiny twierdzy... Pobrzękuje kajdanami.

Szprotawa

Przy wejściu do miasta od strony Bramy Żagańskiej, po prawej stronie, zaczyna się wąska uliczka (obecna Sądowa). Wiodła ona na zewnątrz murów miejskich, z tyłu posesji ul. Nowej (obecna Świerczewskiego), klasztoru, dochodząc do kościoła ewangelickiego - niegdysiejszego zamku książęcego. Uliczkę do 1945 zwano „Dops=Gang”, co współcześni nazwali jako „metryczne przejście”.

Według opowiadań dawnych szprotawian uliczkę nawiedzała kiedyś zjawa. Przedstawiała się jako jeździec na koniu, trzymający swoją głowę pod pachą.

Strach przed zjawą był wśród mieszkańców tak wielki, że nikt nie ważył się w godzinach wieczornych ani nocnych tamtędy przechodzić. Miało tak się dziać jeszcze w XVIII wieku. Około roku 1830 duch przestał się ukazywać.

Lubno

Tutaj spotkamy galopującego na koniu ducha Celiny, która w 1937 roku popełniła samobójstwo po śmierci ukochanego męża Hansa von Treichela. Członka SS, zagorzałego zwolennika Hitlera...

Zobacz lubuskie zabytki techniki

Odwiedź pola lubuskich bitew

Poznaj Rycerza w Płomieniach

promo]2911[/promo]

od 7 lat
Wideo

Burze nad całą Polską

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska