Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

SPAR Falubaz skończył sezon na piątym miejscu. W kasie dług, a na trybunach wojna domowa

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Upadek Andreasa Jonssona w kwietniowym meczu z PGE Stalą Rzeszów rozpoczął makabryczne pasmo nieszczęść, które dotknęły później zielonogórską drużynę. Lekarze mieli pełne ręce roboty.
Upadek Andreasa Jonssona w kwietniowym meczu z PGE Stalą Rzeszów rozpoczął makabryczne pasmo nieszczęść, które dotknęły później zielonogórską drużynę. Lekarze mieli pełne ręce roboty. Tomasz Gawałkiewicz
SPAR Falubaz Zielona Góra nie walczył o medale, bo drużynę albo trapiły kontuzje, albo zawodnicy wpadali w różne kłopoty z dopingiem i dyskwalifikacją włącznie. Kibice mówią już nawet o fatum.

Przedłużenie kontraktu z Jarosławem Hampelem, ściągnięcie Grzegorza Walaska oraz Krystiana Pieszczka było kosztowne, ale nieprzypadkowe. Robert Dowhan, który stał za negocjacjami przyznał, że Falubaz idzie na całość i inwestuje, by bić się o medale.

Początek sezonu ułożył się wynikowo po myśli "Myszy", które wygrały cztery pierwsze spotkania (z PGE Stalą Rzeszów 50:40, z KS-em Toruń 47:43, na wyjeździe z Betardem Spartą Wrocław 48:42 i w derbach ze Stalą 48:42). Niestety, pech nie oszczędzał zawodników i już w pierwszym spotkaniu kontuzji kolana dorobił się Andreas Jonsson. Za to z "Aniołami" nie pojechał Grzegorz Walasek, który złamał w Anglii kciuk. Dobrze, że między drugim i trzecim spotkaniem mieliśmy przeszło 20 dni wolnego, bo "Greg" wykurował się na Wrocław. Jonsson też miał czas, ale nie potrafił go dobrze wykorzystać i dał plamę w derbach, gdzie strzelił okrągłe zero. Sztab uspokajał, że będzie lepiej, a wtedy pech znów dopadł Walaska, który upadł w Abensbergu i złamał sobie nadgarstek. Cóż, Walasek i Jonsson mieli jeździć w parze i być naszym żądłem. Po czterech meczach nie było o tym mowy. Ten pierwszy praktycznie nie miał ręki, a drugi uporał się z kontuzją, ale był przeraźliwie wolny i nie walczył. Przy tym wszystkim kompletnie zawodzili juniorzy.

Zobacz też: Skandaliczne zachowanie grupy osób po upadku Darcy'ego Warda (wideo)

Pech, ale nie wyłącznie

Lanie z Unią Leszno 36:54 (piąty mecz sezonu) potwierdziło, że bez Walaska, z bezbarwnym Jonssonem i przepłaconym juniorem mamy zbyt duże luki w składzie. To były jednak piekielnie mocne "Byki" i nikt nie robił z porażki tragedii. Poobijani, ale pozostawaliśmy w grze. Trenerzy apelowali, by dać czas Krystianowi Pieszczkowi, który kiedyś się odblokuje. Szwed miał pilnie poszukiwać lepszych silników, a "Greg" się rehabilitował.

To, co nastąpiło później miało ogromny wpływ na wynik końcowy, który nikogo nie zadowalał. Zaskakująco przegraliśmy z beniaminkiem w Grudziądzu 47:43. Pierwszy raz w sezonie zawiódł Jarosław Hampel, a wstawianie rezerwowego Krzysztofa Jabłońskiego za fatalnie spisującego się "AJ"-dżeja spaliło na panewce. Zaczęło się nerwowe odliczanie, za ile dni wróci zawieszony Patryk Dudek, którego sytuację skomplikował udział w treningu, który okazał się piknikiem. "Duzersowi" groziła dodatkowa kara zawieszenia.

Pech przypomniał o sobie po raz czwarty. Po wpadce w Grudziądzu (4 czerwca), a przed rewanżem w Toruniu (28 czerwca) mieliśmy sporo czasu na przemyślenia i wtedy (6 czerwca) Hampel złamał nogę. "Mały" przywalił w Gnieźnie tak, że wykluczył się do końca sezonu. Pozostało nam zacisnąć zęby, zawołać egzorcystę i postawić na zz-tkę.

Zobacz: Piotr Protasiewicz: Niektórzy nie zasługują na to, by kibicować SPAR Falubazowi Zielona Góra (wideo)

Kap, kap i punkty uciekły

Drugi duży punkt zgubiliśmy w Toruniu. Nie od razu, ale kilka tygodni później, kiedy okazało się, że Aleksandr Łoktajew pojechał w tym meczu pod wpływem narkotyku. Na nic poszły "taktyczne Himalaje" Jacka Frątczaka, który już na początku meczu stracił Grzegorza Walaska. Przegraliśmy 43:46, ale po odjęciu punktów Rosjanina zrobiło się 39:46 i bonus wrócił na Motoarenę.

Trzy kolejne "oczka" (razem sześć) zgubiliśmy w Rzeszowie 45:45 i u siebie z Unią Tarnów 43:47. W obu przypadkach nie pomógł nam nawet zakontraktowany z konieczności Darcy Ward. Te spotkania były do wygrania, ale zawsze ktoś miał słabszy dzień (Jonsson lub Walasek oraz młodzież) i pech podkładał nam nogę. Jak inaczej nazwać kolizję Piotra Protasiewicza, który wpadł za metą na rywala z Tarnowa i złamał obojczyk?

Obejrzyj: "Stay Strong Darcy". Kilkuset kibiców przyszło wesprzeć Darcy'ego Warda (wideo, zdjęcia)

Gorzej było tylko w 1993

Pod koniec rundy zasadniczej Falubaz znalazł się w sytuacji, która przypominała reprezentację polskich piłkarzy sprzed kilku lat. Awans do play offów był możliwy w przypadku korzystnych wyników rywali, a przy tym nasi musieli dokonać cudu i wygrać w Gorzowie lub w Lesznie. Nad Wartą oglądaliśmy popisy Warda i odblokował się Jonsson, ale o Walasku i juniorach lepiej nie mówić. Na koniec stratowały nas "Byki" i trzeba się było ratować przed spadkiem. Konia z rzędem temu, kto przewidział podobny scenariusz.

Kiedy myśleliśmy, że nic gorszego nie spotka już Falubazu, dwa okrążenia przed końcem sezonu upadł Ward i odniósł kontuzję, która prawdopodobnie wyeliminowała go z żużla. Minął właśnie pierwszy szok, a kibice zaczęli przebąkiwać o jakimś fatum, że tylko tragiczny 1993 dorównuje minionemu sezonowi. Przesadzają, bo nikt nie zginął.

Falubaz skończył sezon na piątym miejscu, w kasie dług, a na trybunach wojna domowa. Historia zatoczyła koło? Nie, klub jest dziś w zupełnie innym miejscu niż przed 2008, kiedy wspiął się na szczyt i pozostawał na nim do sierpnia tego roku.

Oni walczyli dla Falubazu

Jarosław Hampel - śr. bieg 2,419
Najskuteczniejszy zawodnik zespołu do meczu w Grudziądzu. Nie dowiedzieliśmy się czy była to jednorazowa wpadka czy coś więcej, bo 6 czerwca "Mały" roztrzaskał nogę.

Piotr Protasiewicz - 2,292
Lider wielu akcji i motor zespołu. To kapitan uchronił nas przed barażami i kompromitacją, bo czasem jechał za dwóch. Młodsi powinni podpatrywać, co można zrobić przy W69.

Darcy Ward - 2,200
Przyszedł, zachwycił większość kibiców Falubazu swą bajeczną formą i skończył najgorszy sezon drużyny koszmarnym upadkiem. Okazało się, że może być jeszcze gorzej niż było.
Grzegorz Walasek - 1,654
Wielki pechowiec. Trzy upadki i złamany lewy bark, nadgarstek i dwa palce w lewej dłoni. "Greg" błysnął, ale nie pokazał pełni swych umiejętności, a przy tym zawalił końcówkę.
Aleksandr Łoktajew - 1,556
Nieodpowiedzialny gość, który zniweczył wysiłek sztabu i kolegów w Toruniu. Jednym skrętem przekreślił sobie karierę, a Falubazowi skasował bardzo ważny duży punkt.
Andreas Jonsson - 1,390
Rutyniarz i wielki walczak, któremu w tym roku kompletnie się nie chciało. Punkt w derbach i zero z "Bykami" będziemy pamiętali lepiej niż kilka wybornych akcji na dystansie.
Krystian Pieszczek - 1,183
Miał być filarem formacji juniorskiej, a okazał się przeciętniakiem. Jeden dobry mecz potwierdza regułę. Do czołówki juniorów mu daleko.
Alex Zgardziński - 0,750
Zrobił postępy i potrafi pokonać płynnie cztery okrążenia. Niestety, od czołowych młodzieżowców wciąż oddziela go przepaść.
Patryk Dudek - poza klas.
Wrócił po roku przerwy i zrobił, co mógł, żeby pociągnąć zespół do play offów. To był jednak stracony sezon, a trzy mecze to żadne świadectwo.
Krzysztof Jabłoński - poza klas.
Żelazny rezerwowy, który w obliczu kompletnej demolki w składzie nie nadawał się do łatania dziur. Nagle się pojawiał i równie szybko znikał.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska