MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Silny i wysportowany chłopak został sparaliżowany. Rodzina obwinia lekarzy z Żar

Aleksandra Łuczyńska 68 363 44 60 [email protected]
Każdego dnia Magda pokonuje 100 kilometrów, żeby odwiedzić męża. Tadzio zaczyna ją rozpoznawać.
Każdego dnia Magda pokonuje 100 kilometrów, żeby odwiedzić męża. Tadzio zaczyna ją rozpoznawać. fot. Archiwum
To miał być ślub jak z bajki. Przygotowania trwały w najlepsze, gdy okazało się, że pan młody - silny i wysportowany chłopak - jest bardzo chory. Dziś leży sparaliżowany, za co rodzina obwinia lekarzy z Żar.

Zobacz też ** Wiktorek jest bardzo chory. Po naszym artykule pomoc finansową dla chłopca zadeklarował Robert Dowhan **

Pierwszą miłością Tadzia Lenarda była piłka nożna, na drugim miejscu stawiał ryby. Potem poznał Magdę i już nic nie było ważniejsze. Na wesele zaprosili 150 osób. Miało być hucznie i z pompą. Ale kilka miesięcy przed planowaną datą ślubu musieli wszystko odwołać. Dziś rodzina Tadzia dzieli czas na "przed" i "po". "Po" jest najtrudniejsze, najbardziej bolesne i niestety, ciągle trwa.
"Przed" Tadzio był wesołym, pełnym energii chłopakiem, nie potrafił usiedzieć w miejscu. Grał w ŁKS-ie Łęknica i choć miał 20 lat, na boisku radził sobie lepiej niż niejeden doświadczony zawodnik. Kiedyś wysłali go nawet na testy do Śląska Wrocław, ale on i tak nie chciał zmieniać klubu. Kochał piłkę i chłopaków, z którymi mógł grać, nie opuścił nigdy choćby jednego treningu. Do czasu.
- Pierwsze bóle głowy pojawiły się w marcu tego roku - wspomina Magda. - Tadzio nigdy nie był nawet u lekarza, nigdy na nic nie narzekał. Nagle znikąd pojawiły się te bóle. Zaczął brać tabletki przeciwbólowe, a jeśli doszło już do tego, to musiało być mu naprawdę ciężko.

Po dwóch tygodniach obudził się z na wpół przymkniętym okiem, nagle dostał zeza. Na początku śmiał się trochę, że z tym zezem będzie podwójnie widział piłkę, a na ślubie zobaczy dwie panny młode. Sądził, że pomogą krople, w końcu trafił do lekarza pierwszego kontaktu, potem do okulisty, stamtąd do neurologa, aż wreszcie na oddział neurologii 105. Szpitala Wojskowego w Żarach. Był 8 kwietnia.
W szpitalu leżał dwa tygodnie. W tym czasie zrobiono mu wiele badań, m.in. tomografię, rezonans magnetyczny, ale nie wykryto żadnej choroby. Stwierdzono porażenie nerwu wzrokowego i wypisano do domu. - On już wtedy ledwo chodził, oko zamknęło mu się całkowicie, a głowa nie przestawała boleć. Skierowano go do otolaryngologa, który stwierdził, że ma polipy, ale one nie mogły być przyczyną choroby - opowiada pani Małgorzata, mama Magdy.

Zobacz też ** Chory chłopiec zgubił aparat za 70 tys. zł. Dzięki temu urządzeniu Tomek mógł się śmiać**

6 maja Tadzio stracił przytomność, znów trafił do szpitala w Żarach, tym razem na SOR. Kolejne badania nie wykazały żadnych zmian, następnego dnia wrócił do domu. - Lekarz zalecił mu wizytę u psychiatry, bo jak twierdził, bóle miały się pojawić na tle nerwowym. Czegoś takiego nie mogę zrozumieć. Sugerowano nam, że to z powodu ślubu, że może się tym za bardzo przejmuje. Tadzio naprawdę cierpiał. Gdyby wtedy odpowiednio się nim zajęto, dziś normalnie by funkcjonował - uważa Magda.
Mijały kolejne dni, silne bóle głowy nie ustawały. Na te bóle ustanowili nawet skalę od 1 do 10. Jak było 10, to Tadzio mdlał, przy 3 wydawało się być całkiem znośnie. Ze ślubem już nie chcieli czekać, 29 maja wzięli cywilny, skromnie, bez pompy, z nadzieją, że za dwa miesiące urządzą prawdziwe weselicho.
- To był jedyny dzień, od wielu tygodni, kiedy Tadzia zupełnie nie bolała głowa - wspomina Magda. - Potem bóle trochę ustąpiły, już się tak nie skarżył, ale to było chwilowe. 22 czerwca upadł na podwórku, nie dawał znaku życia, zupełnie stracił przytomność. Pogotowie zabrało go do szpitala, to był wylew krwi do mózgu. Jego stan był krytyczny.

Tadzio trafił do Lubuskiego Ośrodka Neurochirurgii i Neurotraumatologii w Zielonej Górze. - Operowano go przez dziewięć godzin. Nie dawano wielu nadziei, kazano nam się z nim pożegnać, wezwaliśmy księdza. Byliśmy przygotowani na najgorsze - przyznaje teściowa. - Okazało się, że Tadzio w skali oceniającej stan przytomności miał 4, czyli był w stanie odmóżdżenia. Na szczęście, był pod opieką wspaniałych lekarzy. Doktorzy Giblewski i Kurliński zajęli się nim wspaniale. Po operacji, ze zmęczenia nie byli w stanie mówić. To dzięki nim chłopak żyje. To lekarze nie z tej ziemi.
Rodzina chłopaka chce złożyć pozew do sądu w sprawie zaniedbań, do jakich doszło - jak twierdzą - z winy 105. Szpitala Wojskowego. - Tadzio miał tętniaka mózgu. Gdyby odpowiednio wcześnie zbadano go dokładniej, a wiemy, że była taka możliwość, dziś nie byłby w połowie sparaliżowany, nie miałby afazji, mógłby normalnie mówić. Przecież w zwykłej Wikipedii można przeczytać, że paraliż oka jest objawem tętniaka, a w Żarach go wykluczono - mówi Magda.

Marek Femlak, dyrektor ds. medycznych 105. Szpitala Wojskowego, zapewnia, że lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy. - Przyznam szczerze, że jako lekarz jestem pod wrażeniem tego, co wykonali. Zrobiono wszelkie konieczne badania, nawet więcej niż było konieczne. Wyniki sprawdzali specjaliści najwyższej klasy, tętniaka nie wykryto - podkreśla.
Waldemar Sobański, ordynator neurologii, dodaje: - Rodzina konsultowała się, już po pobycie u nas, z lekarzami z Poznania i Wrocławia, którzy także nie stwierdzili tętniaka. Mogło być tak, że badania nie pokazywały go, tak się zdarza. My zrobiliśmy, co w naszej mocy, żeby znaleźć przyczynę objawów.
- Oczywiście każdy pacjent może pozwać szpital, zwrócić się do rzecznika praw pacjenta. Takie jest prawo - dodaje Femlak.

Magda zapewnia, że z tego prawa skorzysta. Ale na razie myśli tylko o tym, by mąż wrócił do zdrowia, choć już wiadomo, że nigdy nie będzie tak sprawny, jak dawniej. Jest rehabilitowany w Nowej Soli, na nowo uczy się chodzić, mówić. Do niedawna nie poznawał nikogo z najbliższych. - Prowadzę pamiętnik, w którym codziennie zapisuję, co się z nim dzieje. Chcę, żeby kiedyś sam to przeczytał - mówi Magda.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska