Do pożaru doszło w nocy z 17 na 18 marca. – Spaliśmy wszyscy. Koło 1.00 w nocy, żona mnie obudziła, bo grzejnik strzela – opowiada 29-latek. Tłumaczy, że czasem takie odgłosy wydaje kaloryfer, a wtedy wystarczy przekręcić zaworek i wszystko się uspokaja. – Czasem można to przeczekać i samo przestaje pstrykać. Ale żona uparła się, żebym zakręcił, bo dzieci się pobudzą – wspomina pan Adrian. Wstał z łóżka, poszedł zakręcić jeden grzejnik, drugi… Pstrykanie nie ustępowało. Mężczyzna poszedł do kotłowni, żeby sprawdzić, co się dzieje. Nic nie zauważył. Ale odgłos „pstrykania” nie cichł. Wyszedł na dwór i zobaczył, że podbitka pod dachem się pali. Pobiegł po węża do wody. – Kiedy wracałem, to cały dach już się palił. W moment wszystko się zajęło – wspomina pan Adrian. Opowiada, że szybko zabrał dzieci oraz żonę do auta i odwiózł do rodziców, którzy mieszkają po sąsiedzku, ok. 100 dalej. – Gdy wróciłem, dach już się zawalił do środka – mówi A. Bednarek. Wszystko to może trwało w sumie ok. 20 minut.
Nie zostało nic prócz murów
Rodzina nie zdążyła z domu wynieść nic. Na szczęście portfele z dokumentami mężczyzny i jego żony Ewliny były w aucie, które stało przed domem. – U nas nie ma złodziei, więc tak zostawiamy czasem – tłumaczy pan Adrian.
Z budynku nie zostało nic prócz ścian zewnętrznych. Działowe nie przetrwały. Wszystko się spaliło. Od mebli, sprzęt po ubrania i zabawki dzieci. Państwo Bednarek mają ich trójkę: sześcioletnią Amelkę, trzyletnią Wiktorię i półtorarocznego Szymka. Dziewczynki rozumieją, że straciły dom. – Mówią, że mam kupić nowy. Albo odbudować tamten – opowiada 29-latek. Dodaje jednak, że o pożarze przy maluchach nie wspominają. Bo sam widok wozy strażackiego wywołuje u nich lęk.
- Przecież widziały akcję gaśniczą, słyszały syreny i migające światła. Więc to jeszcze w nich tkwi – wzdycha A. Bednarek. Pani Ewelina też bardzo przeżywała pożar. Najgorsze było to, gdy okazało się, że wszystko spłonęło, że z domu w sumie nie zostało nic prócz murów. Domu, który skończyli budować zaledwie dwa i pół roku temu.
Mieszkańcy pomagają
Teraz zamieszkali u rodziców pani Eweliny. Państwo Bednarkowie, już się otrząsnęli z szoku. – Próbujemy się pozbierać. Dostajemy mnóstwo pomocy od ludzi. Dzieci mają już ubrania. Dostały też zabawki – opowiada pan Adrian. Znajomi rodziny wzięli się też za sprzątanie pogorzeliska. – Powynosili gruzy, popalone meble i wszystko, co trzeba było. Teraz, to już nie wygląda, jak pogorzelisko, ale bardziej, jak dom w budowie. Tyle, że mury są okopcone. – mężczyzna jest wszystkim bardzo wdzięczny.
A. Bednarek przyznaje, że on sam niewiele może zrobić, gdyż jest objęty kwarantanną związaną z koronawirusem. - Byłem za granicą na zleceniu z pracy – tłumaczy mężczyzna. Jak twierdzi, jest zdrowy, czuje się dobrze, ale jeszcze tydzień musi pozostać w domu.
W pomoc rodzinie włączyła się też gmina. – Na bieżąco ich wspomagamy. Jesteśmy w stałym kontakcie i na pewno nie zostawimy ich z tym samych – mówi Artur Terlecki, wójt gminy Lubiszyn. A. Terlecki, przyznaje, że nie zna osobiście pana Artura i jego żony. – Ale po tym, jak wszyscy ruszyli im z pomocą, widać, że to porządni i lubiani ludzie. Bo nie zawsze w takich sytuacjach ludzie tak chętnie pomagają – dodaje wójt Lubiszyna.
Można pomóc rodzinie
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Lubiszynie uruchomił specjalny rachunek, na który można wpłacać pieniądze dla państwa Bednarków: 94 8355 0009 0075 1058 2000 0005. Przy wpłacie należy dopisać „Pomagamy – zbiórka dla pogorzelców”.
Gdyby ktoś chciał wspomóc rodzinę w inny sposób, proszony jest o kontakt z Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Lubiszynie pod nr tel.: 95 720 55 57.
Zobacz wideo: Pożar domu w Brzeźnie
🔔🔔🔔
Pobierz bezpłatną aplikację Gazety Lubuskiej i bądź na bieżąco!
Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.
Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?