Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety na lubuskiej wsi realizują swoje pasje i dzielą się nimi z koleżankami. Jak one to robią?

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
Wideo
od 12 lat
Kiedy Monika Wątor z Konotopu, mając 45 lat postanowiła zmienić zawód, od lekarki usłyszała pytanie, czy nie za późno. Elżbieta Przywara – Kamoda z Płotów pracę w banku zamieniła na leczenie naturalnymi metodami. Barbara Buczek z Zielonej Góry uważa, że dzisiaj jest bardziej górzykowianką, bo więcej życia spędza na wsi i bardzo ją to cieszy. Dzisiaj kobieta na wsi to bizneswomen, która realizuje swoje pasje.

– Kobiety potrafią udźwignąć wszystko – przekonuje Marlena Banak, która z mężem prowadzi gospodarstwo rolne w Sierczynku, w gm. Trzciel. – Od 23 lat mamy szparagi. Zaczęło się od tego, że mamy słabe ziemie, a one rosną tylko na takich. Mamy też krowy mięsne. Jutro kozy przyjadą. Mamy też kurki. Sprzedajemy jajka – mówi o gospodarstwie. Na rolnictwie się zna, skończyła szkołę w tym kierunku. W słoikach zamyka przetwory z warzyw, które uprawia. – Robię sałatki z tego, co mam w ogrodzie. Pokroję i mieszam. Przepisy sama wykombinowałam – opowiada i pokazuje kolorowe produkty, ładnie opisane. Czuje się bardziej sprzedawcą niż rolniczką.

– Kobiety potrafią pracować w gospodarstwie i też się ładnie ubrać, dbać o siebie. Potrafią dużo rzeczy same stworzyć, bez mężczyzn. Potrafią sprzedać, to, co wyprodukują – mówi o koleżankach, ale też o sobie.

Sprzedaje warzywa od 20 lat na ryneczku w Międzyrzeczu. Ma zrobione na czerwono paznokcie. Jasna sukienka podkreśla figurę, a blond włosy opadają na policzki, kiedy się śmieje. Pamięta swoją babcię, która chodziła w chustach na głowie. Były piękne, bo sama je haftowała, ale dzisiaj już tak się kobiety na wsi nie ubierają.

Wiek nie jest przeszkodą do zmian

Jaka jest dzisiaj mieszkanka lubuskiej wsi? – Nie odpuszcza swojego życia, tylko realizuje się – przekonuje Alina Bezdel – Król, która pochodzi z gm. Kolsko. – Kobieta na wsi od zawsze jest bizneswomen. Ogarnia wszystko, co jest na wsi do ogarnięcia, dom, gospodarstwo, edukację i wychowanie dzieci. To zawsze wymaga mocnych kompetencji. Kobiety na wsi zawsze je miały – dodaje siostra pani Aliny Monika Wątor. Mieszka w Konotopie. Podkreśla, że to na wsi stosowane są od zawsze modne dzisiaj trendy zero waste, to na wsi nie ma marnowania jedzenia ani niczego innego, oszczędza się wodę. – Nie ma lepszego kursu niż wychowanie się na wsi – mówi.

Pani Monika pracowała 25 lat w księgowości i kadrach. W zeszłym roku razem z siostrą Aliną, która prowadzi własny biznes z branży motoryzacyjnej, podjęły decyzję, że zaczną robić w życiu to, co kochają, czyli szyć. Poszły do szkoły.

– Zdobywam tytuł projektanta i wykonawcy odzieży w Dolnośląskim Zespole Szkół w Jaworze. Chcemy z tego, co jest dla nas pasją, zrobić pomysł na życie – podkreśla i wie, że zawsze jest dobry czas na zmiany. A wiąże się z tym ta sytuacja. Żeby zapisać się do szkoły średniej, trzeba było najpierw pójść do lekarza. – Pani doktor wypisuje kartę i mówi: „Nie za późno?” Mam 46 lat, Alina 36. Nigdy nie jest za późno! – mówi ze śmiechem.

Właśnie uruchamiają stronę internetową. – Chcemy, aby to, co tworzymy odzwierciedlało nas. Lubimy barwne życie, radość. To nie będą rzeczy casualowe – zapowiadają.

Działalność kobiet w gminie Kolsko jest już przykładem dla innych kobiet w kraju.

– Z przyjaciółkami tworzymy kolektyw Wiedźmy z Kolska. Chcemy, aby każda kobieta odkryła potencjał, który w niej drzemie i uwierzyła w siebie. Bo naprawdę mamy tę moc – mówi Monika Wątor.

W środę Wiedźmy zakończyły I etap rekrutacji grup na bezpłatne warsztaty „Siła i Niezależność Kobiet”, które będą prowadzić online. Zgłosiły się koła gospodyń wiejskich z całej Polski!

Twórczość nieschowana w szufladzie

– Dziewczyny wiedzą, że nie trzeba siedzieć w domu i oglądać dziwne seriale. Trzeba kreować życie wokół siebie, zmieniać i tworzyć fajne rzeczy. W Górzykowie szukamy pretekstu, żeby się spotykać – opowiada Barbara Buczek, blondynka delikatnej postury. – Wystarczy czasem pokazać, że można że się da. To działa. Kula śniegowa się rozpędza. Dzielimy się tym, co potrafimy – mówi.

Pani Barbara mieszka w Zielonej Górze, ale przyznaje, że bardziej czuje się górzykowianką, bo tutaj spędza więcej czasu. Opowiada, że w Górzykowie jest około 300 mieszkańców, są zarejestrowane cztery winnice i mieszka mnóstwo artystów.

– Moje sąsiadki przepięknie malują, robią piękne fotografie, rzeźbią. Jak zaczęłyśmy się spotykać i poznawać, odkryłyśmy, że każda z nas ma jakiś talent. Oprócz tego, że robię wino, robię biżuterię z rzeczy, które się utylizuje, takich jak kora, liście. Każda z dziewczyn jest w czymś świetna. Wpadłyśmy na pomysł, że założymy stowarzyszenie, pozyskamy fundusze na to, żeby rozwijać swoje pasje, a wykonując różne prace, wspomożemy innych. Okazało się, że w ciągu roku tak rozruszałyśmy towarzystwo, że wyszło dużo fajnych akcji, a przede wszystkim dziewczyny się otworzyły i nie chowają swojej twórczości po szufladach – zaznacza.

Potrzebne emocje

W kwietniu będzie inauguracyjna impreza stowarzyszenia, na którym się zaprezentują się członkinie. Napisały już kilka projektów, teraz czekają na ogłoszenie wyników i ruszają dalej z pomysłami.

– Dużo z nas jest w takim wieku, że nasze dzieciaki wyszły z domu. Szukamy pomysłu na siebie. Z kobietami jest łatwiej. Każda wpadnie na jakiś pomysł i jak mawia mój tata: „choroba nie zdąży nas dogonić” – przytacza cytat Barbara Buczek.

Na pytanie, czy są sprzeczki między paniami, potwierdza.

– Gdybyśmy się nie kłóciły i nic nie miały sobie do powiedzenia, uważam, że byłoby gorzej. Nawet, jak wychodzimy i któraś trzaska drzwiami, potem jest telefon, że musimy to wyjaśnić. Nie ma tak, że zostawiamy coś niezałatwionego. Emocje są potrzebne, są ważne, to część naszego życia – podkreśla.

Zdaniem pani Barbary kobiety znają się na tym, na czym chcą się znać. – Jak już sobie coś wymyślimy, to jesteśmy w tym dobre. Poznajemy od początku do końca i chcemy być w tym najlepsze. Jak się spełniamy to okej, a jak nie to szukamy dalej – przyznaje.

Starosłowiański masaż brzucha, bańki, zioła

– Nie możemy trzymać się jednego zajęcia. Dzisiaj to robię, bo świat ode mnie tego oczekuje, a jutro mogę robić coś całkowicie innego. Trzeba obserwować to co, dzieje się wokół nas i wykorzystywać siły, które mamy i kreować rzeczywistość – radzi Elżbieta Przywara – Kamoda.

Jest wysoka. Ma krótko ścięte włosy. Udziela się spokój, z którym opowiada o kobiecości na wsi. Podkreśla, że jej fach jest w rękach. Dziesięć lat temu zaczęła uczyć się masażu. Potem robiła kolejne kursy. Dzisiaj zajmuje się refleksologią, klawiterapią i aurikuloterapią. To w kolejności oznacza uciskanie określonych receptorów na stopie, stymulację skóry i nakłuwanie igłami akupunkturowymi uszu. Stosuje masaż gua sha, zwanym kamieniem miłości. Wykonuje starosłowiański masaż brzucha. Stawia bańki. Nastawia nalewki i wykorzystuje zioła. Wciąż czyta i dokształca się.

– To zawsze we mnie drzemało. Poszukiwałam świadomości w sobie, miłości i prawdy. Mieszkałam pięć lat w Irlandii. Wróciliśmy i myślałam, czym bym się zajęła, bo wcześniej pracowałam w banku. Stwierdziłam, że już tam nie wrócę. Kocham ludzi i było wspaniale, ale nie te schematy – przyznaje. – Wspaniale być kobietą, czy na wsi, czy w mieście. Uwielbiam wieś. Jest blisko do miasta, ale jest spokój i cisza, można odpocząć i zrelaksować się.

Pani Elżbieta kocha swój ogród, w którym postawiła na permakulturę. Tutaj wszystko rośnie zgodnie z naturą. Kiedy jedni widzą chwasty, właścicielka zioła. To miejsce na odpoczynek, w którym można cieszyć się śpiewem ptaków. – Kiedy mamy rozeznanie, to, to, co uważaliśmy za chwasty, możemy zaparzać lub jeść na surowo, jedne w większych ilościach, inne w mniejszych, bo są też trujące, jak wrotycz czy piołun – doradza przy okazji.

Można razem piec baby wielkanocne

– Kobieta na wsi może być i piękną matką, i rolniczką, ale też bizneswomen, i tym, kim zamarzy – mówi Sylwia Gromacka – Staśko z Droszkowa, która spełnia swoje marzenie o malowaniu. Maluje od dziecka. Już jako mała dziewczynka wtedy zwracała uwagę na kolorowe opakowania. I wciąż kocha kolory. Ma na sobie cytrynową sukienkę, a do tego jasną marynarkę z motywem kwiatów, które powtarzają się w kształcie kolczyków. Kolory współgrają z cieniem nałożonym na powiekach i kolorem pomadki na ustach.

– Na co dzień maluję świat na kolorowo. Prowadzę też różnego typu zajęcia artystyczne. Działam na terenach wiejskich. Na wiosce można zrobić prawdziwą sztukę i kulturę. Warto wracać do obyczajów wspólnego świętowania – zapewnia. – Wioski stają się fajne. Ale nie powinniśmy zapominać o tradycjach. To nasz filar dla przyszłości naszej młodzieży. Można hodować kury, wyplatać palmy, spotykać się na wspólnym pieczeniu bab, czy różnych zdobnictwach. Wachlarz możliwości jest szeroki. Droszków staje się małym miasteczkiem. Jesteśmy teraz pierwsza wioską przy Zielonej Górze. To zobowiązuje – podkreśla.

Kobiety na wsi są nowoczesne i oczytane

Jolanta Starzewska, przewodnicząca Lubuskiej rady Kół Gospodyń Wiejskich przy Zarządzie Województwa podkreśla, że już nie można powiedzieć, że są kobiety ze wsi i miasta, można tylko określić miejsce zamieszkania.

– Jedne i drugie są przewodniczkami we wszelkich działaniach. Są bardzo nowoczesne i oczytane. Mają ogromną wiedzę, szczególnie te panie, które z pokolenia na pokolenie mieszkają na wsi. Myślę, że mają dużą wiedzę od swoim mam i babć. Ale same też poszukują nowych wiadomości. Jak gotują, to szukają przepisów z różnych kuchni świata. Dzisiaj potrzebują narzędzi do zarządzania. Koła gospodyń wiejskich działają, jak małe firmy. Jest szefowa, lider i są wyznaczone zadania – wymienia.

Kobiety na wsiach chętnie biorą udział w zajęciach z ziołolecznictwa, ale chcą też wiedzieć jeszcze więcej. W Lubuskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Kalsku odbywają się tego typu wydarzenia, a będzie ich jeszcze więcej.

– Świat się zmienia na naszych oczach. Rozwijamy naszą bazę. Chcemy stworzyć inkubator przedsiębiorczości. Chcemy edukować, a panie podpowiadają, w jakim kierunku chciałyby swoją wiedzę rozwijać – przyznaje dr inż. Jan Gembara, zastępca dyrektora Lubuskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Kalsku. – Kobieta na wsi zmieniła się zdecydowanie. Proszę zauważyć, ile pań mamy na wysokich stanowiskach. To nie są wyjątki. Kiedyś były odsunięte od pewnych zawodów. Świetnie sobie radzą. Miałem szefowe panie i bardzo sobie cenię ten czas – zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska