MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pomóżmy ratować oczka malutkich bliźniaczek!

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
Blanka (z lewej) i Hania są takie malutkie... - Walczymy dla nich. Dość już płaczu i zamartwiania się. Trzeba działać - mówi ich babcia Małgorzata.
Blanka (z lewej) i Hania są takie malutkie... - Walczymy dla nich. Dość już płaczu i zamartwiania się. Trzeba działać - mówi ich babcia Małgorzata. fot. Tomasz Rusek
- Gdybym mogła, oddałabym im moje oczy. Ale to niemożliwe. Dlatego jestem gotowa poruszyć niebo i ziemię, by zdobyć pieniądze na operacje dla moich wnuczek - opowiada pani Małgorzata.

MOŻESZ POMÓC

MOŻESZ POMÓC

* wpłacając pieniądze na konto mamy bliźniaczek: 85 2340 0009 0990 4010 0001 0022
* wrzucając datek do niemal 30 puszek rozstawionych w Gorzowie (m.in. w niektórych lokalach, kioskach)
* kontaktując się z rodzicami i oferując inną pomoc np. w transporcie dziewczynek do Niemiec: 695 895 933 (numer pani Edyty)

To będzie wzruszająca historia. Bo okazuje się, że jak się ludzie uprą, to zdarzają się cuda. Potrzeba tylko wiary i dużo sił. W rolach głównych występują: mała Hania i Blanka, ich rodzice Edyta i Mariusz, babcia Małgorzata i znajomi, bez których to wszystko by się nie udało. Aha. Ta historia to nie bajka. Dzieje się tu i teraz. W Gorzowie. I każdy może stać się jej częścią.

Edyta, mama dziewczynek, nie ma już łez. Wypłakała wszystkie po tym, jak bliźniaczki urodziły się na początku stycznia, trzy miesiące przed terminem. Lista ich chorób to przygnębiająca lektura. Najpoważniejsza jest retinopatia piątego stopnia. Mówiąc wprost: maluszki są ślepe. Nie rozróżniają dnia od nocy. O rozpoznawaniu rodziców nie wspominając.

- Na zmianę płakałam i modliłam się o ich zdrowie. Nie miałam siły prosić o pomoc media. Razem z Mariuszem miałam na głowie tylko szpital, sondy, karmienia, lekarzy - wylicza młoda mama.

Dlatego babcia postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. - Gdybym mogła, oddałabym im moje oczy. Ale to niemożliwe - wzdycha. Blanka w jej ramionach ciągnie cicho butlę, Hania tuli się do mamy. Maleństwa są kruchutkie i co chwilę kwilą.
Dzielna babcia zwróciła się o pomoc do fundacji. Przede wszystkim tych znanych, które codziennie w telewizjach chwalą się, ile to robią dla maluchów. - Na 11 odpowiedziała jedna. W mailu otrzymałam numery telefonów do rodziców dzieci z podobnymi problemami i niemieckiej kliniki. Tylko tyle i aż tyle - wspomina pani Małgosia.

"Uczepili się" tej kliniki jak ostatniej deski ratunku. I okazało się, że operacja jednego oka kosztuje ponad 3 tys. euro. A zabiegów trzeba wykonać nawet sześć.
Wtedy babcia wpadła na pomysł zbiórki. Ustawiła puszkę w swoim zakładzie pracy i u zaprzyjaźnionej kioskarki. To było na początku maja. Wtedy też do pomocy zgłosili się znajomi. Gdzie mogli, rozstawiali kolejne puszki. - Ludzie dzielili się tym, co mieli, ale zbiórka pieniędzy szła słabo - przyznaje pani Małgorzata.

Dlatego poszła do telewizji. To był strzał w dziesiątkę. - W dwa tygodnie uzbieraliśmy potrzebne 30 tysięcy złotych na pierwszy zabieg. 27 maja lekarze z Niemiec wykonali go na jednym oczku u każdej z dziewczynek - mówi mama bliźniaczek.
- No właśnie, dlaczego po jednym? - pytam.
- Bo gdyby się nie udał, to trzeba będzie wyciąć gałki oczne. Lepiej jedną niż od razu po dwie - odpowiada cicho pani Edyta.
Razem z Mariuszem musieli nauczyć się głośno mówić o tym, o czym inni rodzice nawet starają się nie myśleć. - Wie pan, jak to jest, gdy podpisuje się przed operacją dokument, że gdyby dziecko zmarło, to nie mamy żadnych roszczeń...? - mówi tata bliźniaczek. Podpisze go jeszcze kilka razy.

Teraz zbiórka żyje już własnym życiem. - To cud, że dzięki tylu dobrym ludziom możemy się martwić już tylko o zdrowie dziewczynek, a nie o pieniądze. Choć tych na dziś jest ciągle za mało - przyznaje mama Hani i Blanki.
Ale rodzina potrzebuje nie tylko gotówki. Także pomocy transportowej. Przewiezienie wszystkich z bagażami na zabiegi to wyprawa jak na księżyc. - Pierwszy wyjazd opłacił nam i zorganizował tajemniczy sponsor. Jesteśmy mu tacy wdzięczni - dziękują rodzice i babcia. Ale nie kryją: potrzebni będą naśladowcy, bo wyjazdów szykuje się sporo. Najbliższy przed wakacjami. Na kolejny zabieg.

Czy dziewczynki odzyskają wzrok? Tego nikt nie wie. Na pewno nie będą jak każdy z nas czytały gazet. - Ale może chociaż ucieszą się widokiem taty. Chociaż tyle - pan Mariusz na chwilę staje w przedpokoju i parzy gdzieś w dal.
W każdym razie ta reakcja ludzi, pierwszy zabieg i słowa pociechy tchnęły w nich nadzieję. Mąci ją tylko skarbówka. - Będziemy się starali o umorzenie czy zwolnienie z podatku od darowizny. Mam nadzieję, że urzędnicy zrozumieją naszą sytuację - mówią rodzice. I cały czas proszą o wpłaty. Kto chce - do skarbonki. Kto chce - na konto. - Dziękujemy za każdy grosz - dodają.

Jak nas poinformował na naszym forum internauta Olo (rodzice nie wspomnieli o tej inicjatywie), do akcji włączyli się także kibice Stali Gorzów. Na stronie www.stalgorzow.pl czytamy: ,,Podczas oczekiwania na rozegranie meczu Speedway Ekstraligi pomiędzy Stalą Gorzów, a Unibaxem Toruń Stowarzyszenie kibiców Stali Gorzów - Stalowcy zbierali pieniądze na operacje dla chorych bliźniaczek - Hani i Blanki''.
W sumie kibice zebrali ponad 2 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska