MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polski rząd będzie kontrolował internet

(map), źródło IAR
(Fot: map)
Kontrola polegać miałaby na stworzeniu "czarnej listy" domen internetowych, zawierających treści niezgodne z prawem. Nowe regulacje w prawie telekomunikacyjnym (roboczo nazwane "artykułem 170a") nakazywałyby dostawcom internetu blokowanie adresów stron www znajdujących się na tej liście.

Pomysł powstał niejako "przy okazji", wraz z rządowym projektem delegalizacji internetowego hazardu. "Czarną listą" witryn zarządzałby Urząd Komunikacji Elektronicznej. Adresy internetowe - np. stron pedofilskich, faszystowskich, czy z e-hazardem zgłaszać mogłyby Policja, służby specjalne, Ministerstwo Finansów, oraz oczywiście sam UKE. Na potrzebę takiego rozwiązania wskazuje między innymi Komendant Główny Policji gen. insp. Andrzej Matejuk, który podkreśla, iż w obecnej chwili, z uwagi na brak odpowiednich uregulowań prawnych, trudno jest doprowadzić do zablokowania stron prezentujących na przykład treści pedofilskie. Do czasu prawomocnego wyroku sądowego nakazującego zamknięcie witryny, są one wciąż dostępne w sieci.

Obrońcy praw obywatelskich mają szereg wątpliwości związanych z tą propozycją. O ile bowiem blokowanie stron internetowych zawierających treści pedofilskie nie podlega dyskusji (popiera je 90% Polaków), to interpretacja pojęcia "treści niezgodne z prawem" w stosunku do innych stron www mogą być już czasem kontrowersyjne.

Obrońcy wolności w sieci widzą w takich zapisach pierwsze kroki do wprowadzenia powszechnej kontroli internetu i wieszczą, iż doprowadzi to do sytuacji, jaka jest obecnie w Chinach (gdzie internet i treści w nim zamieszczane oraz możliwości przeglądania ich przez użytkowników są faktycznie pod silną kontrolą państwa). Rzecznik Komendy Głównej Policji młodszy inspektor dr Mariusz Sokołowski uspokaja jednak, że prawa obywatelskie nie będą zagrożone - Policja będzie blokować jedynie strony z nielegalnymi treściami - twierdzi, odpowiadając na powyższe wyżej zarzuty.

Pamiętajmy jednak, iż w obecnych czasach "przemianowanie" strony, przeniesienie jej treści pod inny adres (np. w innym kraju, w którym nie działa jurysdykcja polska czy europejska) to operacja dość prosta i krótkotrwała. Na pewno krótsza niż procedura ewentualnego zgłoszenia, sprawdzenia i zatwierdzenia nakazu wpisania witryny na "czarną listę".

Czy UKE zmieni się więc w swoistego internetowego detektywa "węszącego" za uciekającymi przez jego "czarną listą" nielegalnymi lub posądzanymi o nielegalność stronami?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska