Mamy rok 1999. Charakterystyczne niebieskie tabletki stają się przedmiotem westchnień panów w różnym wieku, zadowolenia z viagry nie kryją ich partnerki. Kwitnie czarny rynek, rosną ceny. W Polsce na przełomie wieków z dobrodziejstw chemicznego afrodyzjaka bezpłatnie mogą korzystać tylko inwalidzi. I to wyłącznie ci, którzy utracili zdrowie, walcząc o wolność. Naszą i waszą.
Krzysztof B. ma lat 46 i jeśli walczył o wolną i niepodległą, to w poprzednim wcieleniu. Ale to nie znaczy, że nie ma armijnej przeszłości. Podczas krótkiej, aczkolwiek - jak się okazuje - błyskotliwej i efektywnej kariery wojskowej uległ wypadkowi. Podobno nie uważał i spotkał się z czołgiem. Kontakt był na tyle bliski, że zarówno sam szeregowy służby zasadniczej, jak i komisje lekarskie stwierdziły, że w zasadzie już po chłopie. Przyznano mu grupę inwalidzką i rentę. Wojskową. I życie upływa Krzysiowi w dostatku na średnim poziomie. Mieszka przy mamusi, przez kilka dni po odebraniu renty ma mnóstwo kolegów, nie tylko tych z wojska, czasami trafia się jakaś dama...
Przeczytaj też: Nastolatki uprawiały seks w toalecie. Ktoś nagrał ich erotyczne uniesienia i wrzucił film do internetu (wideo)
Jego życie zmienia się, gdy poznaje swoją nową lekarkę rodzinną. Romans? Nie, nic z tych rzeczy. Recepta. Oto kobieta po raz pierwszy popełnia błąd i wypisuje Krzysiowi receptę z kodem przysługującym inwalidzie wojennemu, a nie wojskowemu. I pewnie chłopina nie zwróciłby uwagi na ten szczegół, ale któregoś pięknego dnia z takim szykownym druczkiem trafia do pana magistra farmaceuty Zdzisława I. Ten proponuje interes. Krzyś - w świetle recepty inwalida wojenny - dostarczy wypisane przez lekarza "asygnaty" na kosztowne leki. Aptekarz najbardziej zainteresowany jest właśnie małymi niebieskimi tabletkami z napisem "Pfiser" i proponuje spółkę. W zamian za recepty z wypisanymi drogimi pigułkami, oferuje bezpłatnie inne specyfiki, które nie są objęte refundacją.
Nie, to nie koniec łańcuszka ludzi dobrej woli. Gdy lekarka Zofia P. dowiaduje się, że Krzyś, myśląc o rzeszy innych facetów cierpiących na męską niemoc, bierze leki nie tylko dla siebie, postanawia też coś z tego mieć. I zaczyna pobierać z książeczki naszego rencisty czyste blankiety, które wypełnia i realizuje w aptece Zdzisława I.
Zobacz też: Dziewica sprzedaje swoją cnotę. Cena wywoławcza to 7000 zł
I pewnie farmaceutyczny interes trwałby w najlepsze, gdyby nie zwykła pazerność. Bo w Narodowym Funduszu Zdrowia musieliby być ślepi, by nie zauważyć nadzwyczajnej aktywności erotycznej naszego bohatera. W 1999 roku Krzyś przekazał w aptekach nieodpłatne leki o wartości 1,4 tys. zł, w następnym 7,8 tys., a w roku 2001 już 23 tys. Firma działała na coraz wyższych obrotach, w 2002 roku zyski wyniosły 47 tys. zł, a w ciągu kilku miesięcy następnego roku - 38 tys. W sumie Zdzisław I. zgłosił do refundacji leki rencisty na 84.220 zł. Tymczasem przeciętna kwota na jednego pacjenta w woj. lubuskim wynosiła w tym samym czasie nieco ponad tysiąc złotych.
Zresztą to nie był jedyny przekręt. Już w trakcie śledztwa okazało się, że Zdzisław I. kierował Krzysia do apteki swojej żony tylko po to, by ten wykupił z niej drogie leki, którym kończył się okres przydatności do użycia.
Zobacz też: Pierwsza w historii wytwórnia amfetaminy zlikwidowana w Gorzowie. Produkowała też tabletki gwałtu
Powołano biegłych, przesłuchano małą armię świadków. Ale prokuratorom nie udało się ustalić, w jakiej części lekarstwa trafiały do Krzysia, a w jakiej farmaceuta pozostawiał je do własnej dyspozycji. Powód był prozaiczny. Nagle zepsuł się komputer w aptece. Sam Zdzisław I. zaprzeczał, by miał jakikolwiek układ z inwalidą. Lekarka wyznała ze skruchą, że kilkakrotnie wykorzystała czyste blankiety. Do winy przyznał się jedynie Krzyś. - Chłop z pewnością nie był winny, jest za głupi, by brać udział w takim przekręcie - zapewnia jeden z jego kolegów.
I może się wydawać, że to numer tak oczywisty, że aż w oczy kłuje. I nie tylko dlatego, że nawet mający wyjątkowo dużo czasu inwalida wojskowy nie mógł pochłaniać aż takich ilości viagry. I nawet w uzasadnieniu prokuratorskiego aktu oskarżenia znalazła się refleksja, że Krzyś urodził się osiem lat po ostatniej toczonej przez Polskę wojnie i dziwne jest tłumaczenie, że farmaceuta nie wiedział, że jego klient nie jest inwalidą wojennym...
Przeczytaj też: Obrona przed gwałtem (mp3)
Sprawa oczywista? Krzyś wcale nie był rekordzistą. W Gorzowie pewien inwalida wykupił w aptekach viagrę za... 150 tys. zł. Pal licho, że był chory na serce i nie mógł jej zażywać, ale recepty na niebieskie tabletki wypisywano nawet po jego śmierci. Słowem pozagrobowe życie erotyczne. Recepty wystawiało mu co najmniej trzech gorzowskich lekarzy rodzinnych i jeden ze szpitala, dostał za darmo ponad tysiąc pigułek. Później wyszło, że legitymacja inwalidzka mężczyzny okazała się nieważna.
W tym czasie na czarnym rynku za jedną pigułkę płacono 80 zł. Bez pytania o stan zdrowia i legitymację. A gdy w 2006 roku NFZ ograniczył listę leków wydawanych za darmo inwalidom wojennym, m.in. o viagrę i preparaty odchudzające, podniesiono larum. Z analiz NFZ wynikało przecież, że właśnie weterani zużywali najwięcej niebieskich tabletek.
Mają chłopy zdrowie.
PS Imiona i inicjały są fikcyjne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?