MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi żadnej pracy się nie boją

Artur Lawrenc 68 387 52 87 [email protected]
Młodzi żadnej pracy się nie boją- Dziś sprzedaję truskawki, ale już niebawem jadę do pracy do Niemiec – mówi Paulina Jezierska.
Młodzi żadnej pracy się nie boją- Dziś sprzedaję truskawki, ale już niebawem jadę do pracy do Niemiec – mówi Paulina Jezierska. Artur Lawrenc
Roznoszą ulotki, sprzedają gazety, truskawki, jagody... Nowosolska młodzież żadnej pracy się nie boi! W ten sposób pomagają najbliższym i spełniają swoje wakacyjne marzenia.

- Szukałam pracy na lipiec i sierpień, ale trafiałam tylko na oferty dla osób pełnoletnich. Próżno szukać czegoś dla młodzieży... – mówiła nam jeszcze w czerwcu Hanna, licealistka z „Elektryka”. Połowa wakacji już za nami, postanowiliśmy zatem ponownie sprawdzić, czy poszukiwania zatrudnienia przyniosły jakiś skutek. Co zobaczyliśmy podczas krótkiego spaceru po mieście?

Justyna Więckowska ma 17 lat. Podobnie jak rok temu, raz w tygodniu sprzedaje gazety. Jej wynagrodzenie zależy od ilości sprzedanych przechodniom tygodników. – Poświęcam temu jakieś cztery godziny tygodniowo i zarabiam średnio 15 zł. Zawsze to parę złotych, które można beż żalu wydać na własne potrzeby – mówi Justyna. Dziewczyna rozgląda się jeszcze za dodatkową pracą. – Np. przy roznoszeniu ulotek. Rok temu próbowałam zbierać truskawki, ale już po pierwszym dniu miałam problem kręgosłupem, dlatego to nie dla mnie – dodaje.

Koleżanka i rówieśniczka Justyny, Klaudia Sawczak, mówi o sobie, że w kwestii wakacyjnej pracy „łapie co popadnie”. Roznosi ulotki dla dwóch firm, gdzie płacą jej 5 i 5,50 zł za godzinę. Dodatkowo jeden dzień w tygodniu sprzedaje gazety, i choć to wszystko zajmuje jej czas od poniedziałku do piątku, nie zamierza na tym poprzestać. – W weekendy w jednym z ośrodków wypoczynkowych nad jeziorem będę jeszcze sprzedawać bilety parkingowe. Muszę kupić sobie wymarzony aparat, dlatego robię, co mogę – śmieje się Klaudia.

Przed miasteczkiem handlowym Manhattan ze słoikami z jagodami siedzi 14-letni Krzysiek. Opowiada, że przyjechał z rodzinnej wioski do swoich kuzynów i pomaga im w handlu owocami. – Ciocia rano zebrała jagody, a ja z kuzynem na zmianę próbujemy je sprzedać. Cena to 9 zł za litr – mówi Krzysiek. Chłopak nie liczy na specjalny zysk. Pomaga rodzinie, bo lubi. Podobnie jak 10-letni Olek, którego spotkaliśmy we wtorek, gdy sprzedawał jagody przy Kolonii Hutniczej. On także lubi pomagać rodzinie, sprzedaje owoce, które jego mama w wolnych chwilach, w ramach relaksu po pracy, zbiera w lesie.

18-letnia Paulina Jezierska sprzedaje z kolei truskawki. – Wcześniej, tak jak i w poprzednich latach, zbierałam borówki w Lubieszowie. Przy truskawkach mam stawkę 7 zł na godzinę. Nie zagrzeję tu jednak długo miejsca, bo już myślę o wyjeździe do pracy do Niemiec. Moja mama już tam jest i zbiera borówki – mówi Paulina. – Mimo, że zarobki są tam zależne od ilości zebranych owoców, to i tak wiem, że zdecydowanie więcej dostanę za granicą. A zarobione euro zamierzam wydać na wakacyjne przyjemności, przede wszystkim na jakąś wycieczkę nad fajne jezioro – dodaje dziewczyna.

Jakub Matuszewski ma 19 lat. Między nim, a poprzednimi rozmówcami, jest jedna zasadnicza różnica. On nie tylko pracuje w wakacje, ale przy okazji realizuje swoją pasję, którą są rowery. Jest bowiem zatrudniony w sklepie z warsztatem dla cyklistów. – Kiedyś, przy okazji kupna roweru, spędziłem tu sporo czasu i zaprzyjaźniłem się z chłopakami, którzy akurat potrzebowali kogoś do pomocy. I tak jestem tu już trzecie wakacje – opowiada Jakub. – Kocham rowery, a i od strony finansowej jestem zadowolony ze swojej pracy – dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska