MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkają w dymie

Krzysztof Zawicki
- Nie rozumiemy, dlaczego mamy teraz sami demontować instalację - uważa Stanisław Gałczyniak
- Nie rozumiemy, dlaczego mamy teraz sami demontować instalację - uważa Stanisław Gałczyniak fot. Krzysztof Zawicki
- Kiedyś ktoś się tu zaczadzi - alarmują mieszkańcy. Całkowicie niesprawna jest instalacja kominowa, ale administracja nic sobie z tego nie robi.

Mieszkania w bloku przy ul. Folwarcznej sprawiają przygnębiające wrażenie. Odrapane i okopcone ściany, zniszczone klatki schodowe i wciskający się w oczy dym. To właśnie on, ten gryzący dym, jest każdej zimy zmorą lokatorów. - Gdy tylko rozpalę ogień w mojej "kozie" natychmiast w pokoju pojawia się dym - opowiada Stanisław Gałczyniak z parteru. - Tak samo jest u sąsiadów z góry.

Z tego powodu często dochodzi między nimi do sprzeczek.

- Stasiu, wygaś ten piec, bo znowu nie będę mogła w nocy spać - prosi sąsiadka z pietra Maria Białecka. - Cały dzień miałam otwarte okno i nie dość, że dym i tak się unosi, to jeszcze jest zimno.

Dym do mieszkania wdziera się szczelinami, nawet przez drewnianą podłogę. - U mnie tak się kopci w pokoju, że z dziećmi śpię w kuchni - dodaje Joanna Okrzesik.

Fuszerka z rurami

Lokatorzy twierdzą, że tak się dzieje od wielu lat. Sytuacja pogorszyła się jeszcze przed rokiem, gdy prowizorycznie przerobiono im instalację. - Kominiarze orzekli, że główny komin nadaje się tylko do remontu - dodaje S. Gałczyniak. - W administracji powiedzieli, że jest to nieopłacalne i poprowadzili rury z mojego pokoju do łazienki, a stamtąd do wylotu kominowego przy junkersie gazowym.

Jak mówią ludzie, problem wielokrotnie zgłaszali w administracji osiedla. - Ta przeróbka instalacji nastąpiła jeszcze za poprzedniego kierownika - mówi S. Gałczyniak. - Teraz przyszedł nowy i mówi, że to my sami zrobiliśmy. Mało tego, każą mi jeszcze zdjąć junkers, bo niby zamontowany jest bez pozwolenia. Przecież mam go już kilkadziesiąt lat. Wtedy żadne "papiery" nie były potrzebne.

Naślą nadzór

Inaczej tę sprawę widzi dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej, do którego należy budynek, Józef Smoleń. - Z naszych dokumentów wynika, że zmiana instalacji kominowej nastąpiła samowolnie - mówi. - Dla nas najważniejszym dokumentem jest opinia kominiarska, a takiej przed zmianą instalacji nie było. Dlatego uważam, że stary przewód kominowy jest sprawny.

W miniony czwartek lokatorzy dostali pismo nakazujące przywrócenie instalacji do poprzedniego stanu. I to w trybie natychmiastowym. Powiadomiony także został inspektor nadzoru budowlanego. - W tych mieszkaniach istnieje realna groźba śmiertelnego zaczadzenia - twierdzi J. Smoleń.

- To nie my zmienialiśmy instalację, dlatego nie wiem, dlaczego mamy ją teraz demontować - odpowiada - Stanisław Gałczyniak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska