MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miał być osiedlowy klub ale wyszła klapa

Anna Białęcka
- Włożyłam w ten lokal dużo pracy i pieniędzy - mówi Agnieszka Ostrowska. - Ale klubu tu nie będzie
- Włożyłam w ten lokal dużo pracy i pieniędzy - mówi Agnieszka Ostrowska. - Ale klubu tu nie będzie Fot. Anna Białęcka
Agnieszka Ostrowska chciała zrobić klub fitness. Znalazła lokal na os. Piastów Śl. Wynajęła go i rozpoczęła remont. Teraz, po ośmiu miesiącach sporów z jego właścicielem, umowa została zerwana. Klubu nie będzie.

- Mam pretensje do Spółdzielni Mieszkaniowej Nadodrze, od której wynajęłam lokal, że była tak opieszała i niesolidna w wywiązaniu się z naszej umowy - mówi A. Ostrowska. - W końcu miałam dosyć ciągłej walki i zerwałam umowę na wynajem.

Umowa ze spółdzielnią na wynajęcie lokalu została podpisana w lipcu ubiegłego roku. - Przeprowadzenie remontu wzięłam na siebie, bo chciałam wprowadzić pewne zmiany - mówi A. Ostrowska. - Ale spółdzielnia zobowiązała się wymienić okna, a także wykuć drzwi do dodatkowych pomieszczeń, w których miała być szatnia i toalety.

Kobieta wpłaciła zabezpieczenie w wysokości 4 tys. zł i zapłaciła czynsz za dwa miesiące. Reszta miała zostać zapłacona po rozpoczęciu działalności klubu. - Trzeba było zerwać podłogi, położyć tynk na ścianach, zerwać stare kafelki - wylicza. - Czekałam wciąż na wykonanie zobowiązania spółdzielni. Przedstawiłam im w październiku ub. roku projekt techniczny wykonany przez pana Maćkowiaka. Czekałam aż rozpoczną prace, a oni nic. W końcu położyłam tynki na ścianach.
Wtedy weszła ekipa Nadodrza by wykuć drzwi. - Zerwali moje tyki, bo okazało się po wykuciu drzwi, że coś jest nie tak z nimi - mówi.

Kolejnym problemem okazała się toaleta dla sąsiedniego lokalu. - Zrobili ją w miejscu, gdzie miałam zaplanowaną szatnię. Ponadto wezwany kominiarz stwierdził, że w szatni i toaletach nie ma wentylacji. Zrobienie jej to dodatkowe koszty dla mnie, nie mogłam się na to zgodzić.

- Z naszej strony nie było żadnej opieszałości - zapewnia rzecznik spółdzielni Adam Borysiewicz. - Wszystko zostało wykonane w umówionych terminach, wymieniliśmy okna. Jedyna zwłoka była z przebudową drzwi, gdyż warunkiem było dostarczenie nam dokumentacji technicznej. A najemca przedstawiła nam projekt, który zupełnie nijak miał się do tego lokalu. Pokazywała też jakieś odręczne szkice, ale to nie były projekty. A jeśli chodzi o wentylację, to w tym lokalu jest takowa.

- Zainwestowałam w ten lokal około 20 tys. zł, a spółdzielnia chce jeszcze od mnie 20 tys. zł za czynsz za minione miesiące - twierdzi głogowianka. - Uważam, że jest to niesprawiedliwe, gdyż to ona zawiniła. Chcę sprawę załatwić polubownie, ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy Nadodrze odstąpi od roszczeń.
Wygląda jednak na to, że do ugody nie dojdzie. - Będziemy dochodzili swoich pieniędzy - zapewnia rzecznik Borysiewicz. - To nie my jesteśmy powodem zerwania umowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska