Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kostrzyn: Kto nam zniszczył poczciwego morsa?

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Kostrzyński basen w sezonie pęka w szwach. W tle widać zjeżdżalnię w kształcie morsa, którą niedawno zniszczyli wandale.
Kostrzyński basen w sezonie pęka w szwach. W tle widać zjeżdżalnię w kształcie morsa, którą niedawno zniszczyli wandale. Marcin Kleczkowski
Wandale znowu zniszczyli basen, który w sezonie służy tysiącom mieszkańców. Tysiące będzie też kosztowała naprawa. Tym razem łobuzy nie oszczędziły nawet morsa - symbolu basenu.

- Idioci - komentuje krótko Mateusz, młody mieszkaniec Kostrzyna. To jego reakcja na wiadomość, że ktoś znowu zniszczył basen przy ul. Fabrycznej. - Co roku korzystają z niego tysiące osób. W ciepłe dni w wodzie jest nawet około 400 osób, drugie tyle siedzi na brzegu. Dla dzieci z uboższych rodzin ten basen to często jedyna forma rozrywki w czasie wakacji - mówi Marcin Kleczkowski, który pięć lat przepracował tu jako ratownik. Z szacunkowych wyliczeń wynika, że z basenu każdego roku korzysta od pięciu do dziewięciu tysięcy osób. Każdego roku kąpielisko udostępniane jest bezpłatnie. Woda jest czysta, badana każdego dnia, a nad bezpieczeństwem kąpiących czuwają ratownicy.

- Takie utrzymanie to co roku koszt około 70 tys. zł - mówi Zygmunt Mendelski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Ze smutkiem w głosie przyznaje, że wandale to co roku duży problem. - Niszczą ogrodzenie, wyrywają elementy metalowe, teraz wrzucili na morsa (wymurowana kilkadziesiąt lat temu zjeżdżalnia w kształcie tego zwierzęcia - dop. red.) metalową rurę, w ogóle go uszkodzili. Kilka lat wstecz całkiem zniszczono inną zjeżdżalnię, którą musieliśmy zamknąć, bo nie opłacało się jej remontować - mówi Z. Mendelski.

Stróża nie postawimy

W sezonie za dnia basenu pilnują ratownicy, a w nocy stróż. Po sezonie nikt obiektu nie pilnuje. Stoi na uboczu, daleko od drogi, nie widać go z ulicy, a miejsce jest ciemne. Dochodzi nawet do tego, że wandale palą ogniska w niecce opróżnionego na czas zimy basenu. Całe dno wyłożone jest specjalnym, gumowym tworzywem, dlatego ogień błyskawicznie je niszczy. Zimą niektórzy tną to tworzywo, jeżdżąc po nim na łyżwach. Jeszcze inni specjalnie je drą celowo. Problem są też rowerzyści i roklarze, którzy z basenowej niecki zrobili sobie miejsce doskonalenia swoich umiejętności. Mimo, że kilkadziesiąt metrów dalej jest specjalnie do tego celu stworzony mały skatepark. - Co roku naprawa basenu kosztuje nas tyle, co dobry samochód - mówi burmistrz Andrzej Kunt. I rozkłada ręce. Zygmunt Mendelski wspomina, że w tamtym roku na naprawy poszło ponad siedem tysięcy złotych. Wiadomo, że w tym potrzeba będzie więcej.

- Ludzie nie rozumieją, że na naprawę tego, co zniszczyli, idą pieniądze z ich własnej kieszeni. A przecież te kwoty mogłyby być przeznaczone na inne cele. Stróża w każdym miejscu nie postawimy. Policja i straż miejska też mają inne obowiązki. Monitoring nie obejmuje basenu - mówi burmistrz. Dodaje, że wandale będą się czuli bezkarni tak długo, aż zwykli ludzie nie zrozumieją, że powinni reagować, jeśli widzą kogoś niszczącego publiczne mienie. Wystarczy jeden telefon na policję lub straż miejską.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska