MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Każdego dnia boję się o dzieci

Dorota Lipnicka
Dorota Lipnicka
Konflikt Jolanty Sroczyńskiej z sąsiadami trwa już od wielu lat.

Popowo to niewielka wioska położona w okolicach Bledzewa. Wiosna i lato to dla mieszkańców wyjątkowo piękny czas. Spędzają całe dni na dworze, ciesząc się słońcem i przyrodą. Nie wszyscy jednak beztrosko korzystają z pierwszych dni wiosny. - Dla mnie każdy dzień wiążę się z ogromnym wręcz lękiem. Jestem matką dwójki dzieci: siedmioletniej Magdaleny i sześcioletniego Leona. Boję się zostawić ich samych na dworze. Mój sąsiad nie raz mi groził, ze potopi moje dzieci, do nich też krzyczy, jest bardzo agresywny - opowiada Jolanta Sroczyńska.

Jej koszmar trwa już od pon-ad siedmiu lat. Osiem lat temu wraz z mężem przeprowadzili się do Popowa. - Właściwie trudno mi powiedzieć, jak to wszystko się zaczęło. Skąd u mojego sąsiada wzięła się tak ogromna nienawiść do mnie i mojej rodziny? Wyzwiska, obelgi są tutaj na porząd-ku dziennym. Sąsiedzi potra-fią na naszym wspólnym pło-cie wystawić tabliczkę: wstęp wzbroniony. Przecież to jakiś absurd! Raz nawet sąsiad rzucił się na mnie. Kopał mnie i popychał. Jak człowiek może wyrządzić coś takiego drugiemu człowiekowi? - zastanawia się pani Jolanta.

Kobieta przyznaje, że czuje się całkowicie bezradna i pozostawiona sama sobie. Postanowiła jednak przerwać milczenie. - Tak po prostu nie da się dłużej żyć. Ja sobie jeszcze jakoś poradzę, ale moje dzieci są małe, nie mogą dorastać w takiej atmosferze - mówi pani Jolanta.

Administratorem domu, w którym mieszkają państwo Sroczyńscy jest PKP. Ich sąsiedzi wykupili jednak swoją część na własność. Na ich posesji znajduje się studzienka kanalizacyjna odprowadzająca nieczystości właśnie z mieszkania państwa Sroczyńskich.

- Sąsiad pewnego dnia postanowił zakopać studzienkę, tym samym pozbawiając nas dostępu do kanalizacji. Co mamy teraz zrobić? Gdzie mają załatwić się nasze dzieci? - pyta pani Jolanta. Sprawą zajął się także urząd gminy. - Staramy się pomóc pani Sroczyńskiej. W tej chwili nasz prawnik bada możliwości prawne. Nie dysponujemy lokalami zastępczymi, żeby taki zaoferować pani Jonalncie - poinformował nas sekretarz Wojciech Andrzejewski.

Sąsiedzi odmówili kom-entowania tej sprawy. Roz-mawialiśmy jednak z innymi mieszkańcami Popowa. - Chcemy pozostać anonimowi. Boimy się. Ci ludzie sprawiają problemy nie tylko państwu Sroczyńskim. Wyzywają też nas, szykanują, grożą. Jak to jest, że jedna rodzina trzęsie całą wioską? - zastanawiają się.

Pani Jolanta zastanawiała się już nawet nad przeprowadzką. - Tylko gdzie my pójdziemy? Nie stać nas na płacenie dużego czynszu. Zresztą dlaczego to my mamy uciekać? Nie zrobiliśmy nic złego. Chcemy tylko normalnie żyć. Właśnie wracam z gminy, prawnik nic nie wiedział na temat mojej sprawy... - dodaje pani Jolanta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska