Ten sam, który w poniedziałek stał się miejscem krwawego zamachu. Byłem tam tydzień wcześniej, w sobotę. Tłum. Wielojęzyczny, z mocnym polskim akcentem (mnóstwo naszych wycieczek). Drobiliśmy więc pod świąteczną świetlną kurtyną, między domkami, gdzie podawano grzańca po 3 euro, pieczone ziemniaki czy strzelające jadalne kasztany... Czasem zadarł człowiek głowę, by spojrzeć na poszarpaną alianckimi bombami fasadę kościoła Pamięci, którego Niemcy postanowili nie odbudowywać na znak przestrogi przed wojną. To znów rzuciło się okiem na ścianę niebieskich luksferów dobudowanej w latach 60. kaplicy... Było miło, bezpiecznie, kameralnie w europejskiej, wieloetnicznej metropolii. Nagle ryk syren! Spokojnie: to tylko policja pilotowała motocyklową paradę mikołajów...
Od wczoraj Berlin już nie jest taki sam. Za JFK powiem więc tylko: Jestem berlińczykiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?