Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iłowa - Wymiarki: - Nikt się nie martwi naszymi zniszczeniami!

Piotr Jędzura 0 68 324 88 13 [email protected]
- Szacujący starty jakby nie widział części zniszczonych upraw w środku pola - dziwi się rolnik Bartosz Andruszewski.
- Szacujący starty jakby nie widział części zniszczonych upraw w środku pola - dziwi się rolnik Bartosz Andruszewski. fot. Bartłomiej Kudowicz
- Osoba szacująca straty wyrządzone przez dziki zaniżyła ich wartość - twierdzi Bartosz Andruszewski z Borowego.

Nadleśnictwo Wymiarki zapewnia, że wycenę zrobiono zgodnie z przepisami.

Przed kilkoma dniami na polu Józefa Andruszewskiego odbyło się szacowanie start. Osoba podliczająca rolnicze straty przyjrzała się polu kukurydzy. Ostateczne wyliczenie kosztów załamało jednak rolnika. - Zostaliśmy oszukani - twierdzi gospodarz z Borowego.

Za niska wycena

Zgodnie z wyceną rolnik dostał ok. 800 zł zwrotu kosztów kukurydzy wyjedzonej przez dziki. Z wyceny Bartosza Andruszewskiego wynika, że na ich konto powinno trafić jednak około 2,5 tys. zł. - Bo to są rzeczywiste starty - mówi rolnik.

J. Andruszewski ma wiele uwag do osoby wyceniającej starty. - Ten pan inżynier chodził tylko wokół pola, do środka nie zajrzał - żali się rolnik.

Jak wynika z relacji B. Andruszewskiego wyceniający szkody stwierdził, że dziki wewnątrz pola kukurydza teraz nie wyjadają. - Jak nie, jak środek jest zniszczony - rozkłada ręce rolnik i prowadzi nas na swoje pole. Faktycznie, kukurydza w środku również jest wyżarta.

Rolnicy mają również żal do myśliwych, że ci słabo pilnują ich pól. Andruszewscy na własny koszt wynajęli dwóch stróżów. Do tego kupili armatki hukowe. Pole ogrodzili siatką. To wszystko jest niestety mało skuteczne. - Nocą chodzimy na pole, dziki są jednak niebezpieczne i mogą zaatakować - przyznaje B. Andruszewski, który chciał nawet wstąpić do koła łowieckiego. Nie został przyjęty. - Z wiadomych względów - uśmiecha się.

To uczciwa wycena

Nadleśniczy nadleśnictwa Wymiarki Edward Koszałka zapewnia, że wycena kosztów odbywała się w zgodzie z przepisami.

- Tam gdzie podejrzewamy, że straty mogą być duże wycenę przeprowadza osoba z zewnątrz - informuje nadleśniczy.

Tak było w przypadku szacowania strat na polu Andruszewskich. Koszty podliczyła osoba wynajęta na koszt nadleśnictwa.

- Jesteśmy przedstawicielem skarby państwa i musimy bronić jego interesów, nie naciągamy wyceny ani nie naciągamy rolników - zapewnia nadleśniczy Koszałka. - Rolnik podpisał szacunek, i tym samym zgodził się na określoną stawkę.

Drugą sprawą jest zwierzyna. W lasach przybyło dzików. Myśliwi realizują planowane odstrzały. To jednak jest za mało. W dodatku zwierzęta szybko uodparniaj się na wszelkiego rodzaju odstraszanie.

- Stosujemy różne metody, nawet elektryczne pastuchu, ale nic nie jest w pełni skuteczne - przyznaje nadleśniczy Koszałka. - Głodny dzik rozerwie nawet siatkę chroniącą dojście o upraw - dodaje.

B. Andruszewski martwi się, bo kukurydza to pokarm dla jego krów. Wie, że bez tego nie jest w stanie utrzymać stada. - To dla mnie żyć, albo nie żyć, tylko nikt się tym nie martwi - przyznaje rolnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska