MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fala powodziowa nie pyta kto ma urlop

Aleksandra Łuczyńska, 68 363 44 60, [email protected]
Komendanci straży pożarnej z Polski i Niemiec dyskutowali o ubiegłorocznej powodzi.
Komendanci straży pożarnej z Polski i Niemiec dyskutowali o ubiegłorocznej powodzi. archiwum Turmvilli
Powódź z sierpnia ubiegłego roku dała się we znaki kilku gminom po obu stronach Nysy. W Turmvilli w Bad Muskau zorganizowano debatę na ten temat.

To kolejna debata zorganizowana w ramach Polskiej Wiosny w Turmvilli. Każdego roku przedstawiciele z Polski i Niemiec rozmawiają o sprawach ważnych dla obu krajów. Tym razem głównym tematem była ubiegłoroczna fala powodziowa, która 8 i 9 sierpnia przeszła przez Nysę. Do dyskusji zaproszono przedstawicieli władz samorządowych z gmin po obu stronach granicznej rzeki oraz komendantów straży pożarnej.

Jan Bieniasz - burmistrz Łęknicy w czasie, kiedy poziom wód w rzece znacznie się podwyższał, chodził po górach. Gdy dowiedział się o tragedii, natychmiast przerwał urlop. Werner Genau - kierownik działu odpowiadającego za sytuacje kryzysowe w Goerlitz pomagał córce w przeprowadzce, z kolei Marek Cieślak, starosta powiatu zasiadł z kolegą do wieczornej biesiady. Na wieść o fali wszyscy ruszyli w teren. W akcji zabezpieczania wałów brały udział setki strażaków.

Niespełna rok po tamtych wydarzeniach, przyszła pora na podsumowanie. Nysa wylała w gminie Przewóz, fala dotarła do Łęknicy, ale nie przerwała wałów, mimo to wiele domostw po obu stronach zostało zalanych. Wiele strat odnotowano w Parku Łużyckim.

Co poszło dobrze, a co nie zadziałało? Przedstawiciele władz przyznają, że gdy nadchodzi żywioł trudno cokolwiek przewidzieć. Najważniejsza w takich sytuacjach jest informacja i współpraca. W przypadku rzeki granicznej to nader istotne kwestie. Jak się okazuje nie wszystkie informacje przekazywane drogą służbową były adekwatne do sytuacji panującej na rzece. Problem dotyczył zarówno polskiej, jak i niemieckiego strony.

- Najważniejsze jest możliwie wczesne informowanie. Rzeka graniczna rządzi się innymi prawami, niż ta płynąca przez środek kraju - podkreśla M. Cieślak. - Musimy tutaj ściśle współpracować, wymieniać spostrzeżenia. Do tej pory nie było okazji, żeby wspólnie podsumować to, co się działo w ubiegłym roku, ale widzę teraz, że to ważne. Także dalsze zapobieganie. Po tej debacie spotkam się ze starostą niemieckim w tej sprawie.

- Uczciwie trzeba powiedzieć, że nie wszystko działało tak jak powinno. Szczególnie przepływ informacji, nie mieliśmy pojęcia o tym, że wał w jednym miejscu został przerwany - przyznaje Werner Genau. - Szkody były ogromne, rekonstrukcja wałów to koszt rzędu milionów euro i co najmniej pół roku pracy. Można było temu zapobiec.

Inny problem to brak wystarczającej ilości punktów pomiarowych. Jeszcze inny to tzw. turystyka powodziowa, czyli przyjazd gapiów oglądających zniszczenia. Podczas debaty wspominano także wspólne działania zwykłych mieszkańców Łęknicy czy Bad Muskau, którzy robili wszystko, żeby zapobiec katastrofie.

Potem pomagali sobie wzajemnie w usuwaniu szkód. Jak podkreślił Ryszard Klisowski, wójt Przewozu, pomoc ze strony państwa była błyskawiczna: - Ludzie bardzo szybko dostawali pieniądze na remont domów, czy ich odbudowę.

Na najbardziej nurtujące pytanie, czyli jak zapobiegać kolejnym tego typu tragediom, nikt z uczestników nie był w stanie dać konkretnej odpowiedzi. Wszyscy zgodnie podkreślają, że w takich przypadkach najważniejsza jest współpraca i wzajemna pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska