MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy wiara naprawdę czyni cuda?

Redakcja
Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski Archiwum "GL"

Tak, tak, wiem – wokół świat się wali, Sejm przypomina parlament którejś z republik bananowych, gdzie wybrańcy skaczą sobie do gardeł, a ja chcę pisać o pałacach. Ale politycy zachowują się tak, jakby chcieli koniecznie zepsuć nam letnią kanikułę. Stąd próbujemy uratować te wakacje. Weźmy się za zwiedzanie. My, a raczej nasze zabytki, mają pecha, gdyż trudno im się wpisać w dominujący dziś patriotyczny, a nawet przyprawiony lekko szowinizmem sposób patrzenia na historię. I nie mówię tutaj o wszelkich Wawelach czy innych Gnieznach, gdzie nieustannie słychać szum skrzydeł białego orła. Przepraszam, orlana. U nas, kierując się tą modą, możemy tylko mówić o grodach, a i tak nie możemy liczyć na to, że gdzieś tam, w stolicy, ktoś doceni te wieki obrony zachodniej granicy przed zakusami zachodnich sąsiadów, czy wysiłek – choćby Henryka Brodatego – przy wznoszeniu zamków. W tych kategoriach nie sprawdza się ani nasz patriotyzm lokalny, ani podkreślanie tego, że jesteśmy Europejczykami i doceniamy spuściznę historyczną całego kontynentu, zwanego Starym.

Nie ma sensu takim historyzującym patriotom mówić, że nawet patrząc na same nazwiska właścicieli tych zamków czy pałaców, mamy niemieckie, ale także francuskie, brytyjskie i polskie. Tak samo jak przez wieki „niemieckiej” historii tych terenów dominują nazwiska słowiańskie i nie ma sensu dociekanie, czy to Polacy, czy Łużyczanie. Stereotyp taki jak ten, że wszystkie te „niemieckie” zabytki zniszczyli zawsze „żołnierze radzieccy” i „komunistyczne PGR-y”.

Dla mnie najważniejsze jest, że te pałace i dwory mają fantastyczne historie do opowiedzenia. Czy to o bracie zagłodzonym przez brata (to byli Piastowie), o synu hrabiny Cosel uwielbiającym pojedynki, o templariuszach i joannitach, o cesarzowej, o dworach, które gościły największych swojej epoki, o skarbie carskim, o niemiec-kim admirale, który przeszedł na polską stronę… Takie story w Europie znałoby każde dziecko, a turyści słuchaliby ich z otwartymi ustami. A my wciąż zachowujemy się, jakbyśmy się tej historii wstydzili. Bo nie mogę zrozumieć, dlaczego nie potrafimy przyznać, że to wszystko jest przecież nasza historia. Nie nas jako Europejczyków – nas jako Polaków, Lubuszan. W przeciwnym razie nadal będziemy zachowywali się jak nasi rodzice i dziadkowie, którzy przyjechali z Kresów i wciąż siedzieli na walizkach. Których tylko na chwilę i to niemal siłą przywieziono „do Niemca”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska