Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Mirosław Gąsik spędził 9 miesięcy w areszcie. - Przetrwałem dzięki wsparciu rodziny i mieszkańców Szprotawy - mówi

Małgorzata Trzcionkowska
Małgorzata Trzcionkowska
Burmistrz Szprotawy Mirosław Gąsik
Burmistrz Szprotawy Mirosław Gąsik Małgorzata Trzcionkowska
Burmistrz Szprotawy Mirosław Gąsik spędził 9 miesięcy w Areszcie Śledczym w Poznaniu, z niebezpiecznymi przestępcami. Prokuratura Regionalna w Poznaniu postawiła mu zarzut łapownictwa, za co grozi mu 12 lat więzienia. Afera zaczęła się w 2019 roku od przyjazdu do miasta inwestora, który był zainteresowany strefą w Wiechlicach. Do ratusza "biznesmen" trafił za pośrednictwem miejscowego księdza. Szybko okazało się, że "inwestor" był podstawionym agentem CBA, który wręczył duchownemu łapówkę.

- Zatrzymano Pana 23 października 2019 roku, o godz. 10.20. Agenci przerwali Panu spotkanie z pracownikami i wyprowadzili z urzędu w kajdankach. Co Pan czuł w tamtych chwilach?

Mirosław Gąsik - Cała sprawa została sprokurowana przez służby. Podczas zatrzymania zostałem potraktowany bardzo brutalnie. To był dla mnie ogromny szok. Nie byłem winny, nie zrobiłem niczego złego. Złożyłem bardzo obszerne wyjaśnienia i dałem śledczym dostęp do wszystkich moich kont internetowych, itp. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem na wszystkie pytania. Najpierw byłem pewny, że to nieporozumienie, że zaraz wyjdę do domu, przecież działałem w dobrym interesie mojej gminy. Potem zacząłem odczuwać absurd tej sytuacji. Miałem dużo czasu, żeby myśleć i zastanawiać się. Nie znalazłem niczego, co mogłoby zaprowadzić mnie do aresztu. Po czasie i szykanach, jakie mnie spotkały - w moim odczuciu - był to areszt wydobywczy, niewspółmierny do postawionych zarzutów. Nie mam nic do ukrycia i zamierzam wystąpić o odtajnienie materiału dowodowego, żeby opinia publiczna mogła się z nim zapoznać.

- W Areszcie Śledczym w Poznaniu siedzą naprawdę groźni przestępcy. Dlaczego Pan się tam znalazł?

Mirosław Gąsik - Sądzę, że mogło chodzić o "zmiękczenie mnie". Trafiłem do ludzi grypsujących, mających na koncie naprawdę poważne zarzuty. Muszę powiedzieć, że na początku czułem się bardzo niepewnie i obawiałem się o swoje bezpieczeństwo. Byłem inny i oni to czuli. Po czasie udało się znaleźć wspólny język. Okazało się, że interesuje ich moja wiedza, chcą słuchać o historii, czy geografii. Głosowałem w wyborach prezydenckich i namówiłem też do tego dużą grupę aresztantów. Mimo iż było mi bardzo ciężko, to nie załamałem się, z czego jestem dumny.

- Jak Pan spędzał czas w areszcie?

- Starałem się dużo czytać i myśleć.

- A jakie było tamtejsze jedzenie?

- Mogę jedynie powiedzieć, że w ciągu 3 miesięcy schudłem 10 kg.

- Czy był Pan szykanowany przez służbę więzienną?

- Nie, strażnicy z nielicznymi odstępstwami odnosili się do mnie rzeczowo i z szacunkiem. Nie mogę o nich powiedzieć nic złego.

- To na czym polegały szykany, których Pan doznał?

- Miałem bardzo utrudniony kontakt z rodziną. Na przykład zgodę na pięciominutową rozmowę telefoniczną z moją starszą już mamą dostałem dopiero po 5 miesiącach, w marcu, na początku pandemii. Jestem jedynakiem i nie muszę dodawać, jak bardzo przeżyła całą sprawę. Warto podkreślić, że moi obrońcy mogli się zapoznać z całym materiałem dowodowym dopiero po kilku miesiącach. Uważam, to jest niedopuszczalne w państwie prawa (przypis redakcji: ten fakt potwierdza obrońca M. Gąsika, mec. Marcin Siemiątkowski).

- Co Pan czuł, gdy Sąd Rejonowy w Żaganiu kilkakrotnie przedłużał Panu areszt tymczasowy?

- Czułem się bezradny i bezsilny, że nasze argumenty były zbywane. Sąd podejmował decyzje o przedłużeniu aresztu bez zapoznania się z całym materiałem dowodowym, z uwagi na brak możliwości technicznej odsłuchania podsłuchów. Każdy dzień w areszcie był dla mnie bardzo trudny.

- Co pomagało Panu przetrwać?

- Oczywiście rodzina, a także wielu mieszkańców naszej gminy. Dostawałem co tydzień kartki i listy. Ludzie mnie wspierali, pisali, że we mnie wierzą, że się ze mną solidaryzują. Dowiedziałem się też o proteście w mojej sprawie przed żagańskim sądem. To bardzo mnie poruszyło, wiele osób zaryzykowało ukaranie w czasie pandemii, żeby tylko zamanifestować solidarność ze mną. To było dla mnie bardzo budujące i wzruszające, podtrzymywało mnie na duchu. Dziękuję im serdecznie za wsparcie, bez którego ciężko byłoby mi przetrwać.

- Wrócił Pan do domu w ubiegły weekend 18-19 lipca 2020. Jak reagują na Pana mieszkańcy Szprotawy?

- Bardzo pozytywnie, na ulicy witam się z wieloma ludźmi, robią sobie ze mną zdjęcia, cieszą się, że mnie widzą. Zdarza się, że pojawiają się łzy. Zarówno u mnie, jak i u znajomych. Czuje, że Szprotawa i jej mieszkańcy to mój dom i moi bliscy.

- Nie jest Pan celebrytą, burmistrzem jednej z dzielnic Warszawy, czy też zaangażowanym politykiem. Czemu prowokacja służb dotyczyła akurat Pana?

- Mam pewne przemyślenia i podejrzenia, ale na razie nie mogę się nimi dzielić. Nie wolno też mi mówić o samym śledztwie. Szprotawa jest bardzo mocno zadłużoną gminą, a dzięki moim działaniom w ciągu roku udało się zmniejszyć to zadłużenie o ok. 3 mln zł. Udało się też prowadzić inwestycje drogowe, infrastrukturalne i oświatowe. Po konsultacjach z radą podjąłem szereg reform finansowych, które pozwoliłyby po czasie postawić gminę na nogi. Ten proces został brutalnie przerwany. Gmina dalej się stacza finansowo, a do tej pory obowiązki burmistrza pełniła osoba bez mandatu społecznego. Dowiaduje się, że wszystkie moje reformy zostały cofnięte, a do ratusza wrócił stary układ. Wczoraj dowiedziałem się, że będą likwidowane wiejskie szkoły, o które od początku kadencji walczyliśmy.

- Sąd zakazał Panu powrotu na stanowisko, a obecnie w Szprotawie nie ma burmistrza.

- Wniesiemy zażalenie na decyzję sądu. Myślę, że zwolnienie zastępcy było celowym zabiegiem pełniącej obowiązki burmistrza. Po moim wyjściu z aresztu jej misja się skończyła, ale obowiązki mógł przejąć właśnie zastępca. Jednak wcześniej zastępca złożył rezygnację i teraz nie ma burmistrza. Być może chodzi o to, aby pełniąca obowiązki została ponownie powołana przez premiera, ale tym razem jako komisarz.

- Pan też nie miał zastępcy.

To prawda, muszę powiedzieć, że z powodu oszczędności zrezygnowałem z zastępcy, który po moim aresztowaniu mógłby przejąć obowiązki. To zostało wykorzystane do powołania osoby bez mandatu społecznego. Jeśli chodzi o obecną ekipę, to mogę ich pochwalić za kontynuowanie rozpoczętych inwestycji. I to tyle. Dowiedziałem się, że cofnięcie reform spowodowało 2 mln zł strat w ciagu 9 miesięcy. Na horyzoncie jest katastrofa finansowa.

- Co dalej?
- Udowodnię przed sądem swoją niewinność.

- Czy wiadomo, kiedy odbędzie się pierwsza rozprawa?

- Na razie nie. Sąd Rejonowy w Żaganiu podjął decyzję o przekazaniu sprawy wyższej instacji. Na razie nie wiem, kiedy i w jakim sądzie rozpocznie się proces.

- Dziękuję za rozmowę.

Polecamy wideo: S. Nowak doprowadzony do sądu. Wkrótce decyzja ws. jego aresztowania

Czytaj również na naszym portalu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska