Tego niecodziennego odkrycia miały dokonać dwie osoby: Polak i Niemiec. Według legendy w niemieckim pociągu, który pod koniec wojny rzekomo wywieziono z Wrocławia, ma się znajdować 300 ton złota w sztabkach, a także diamenty.
Odnaleziony skład ma ok. 100 metrów długości i jest w całości opancerzony. Dowodem na jego istnienie jest zdjęcie z georadaru, które prawnicy znalazców przedstawili w ministerstwie kultury.
Generalny konserwator zabytków Piotr Żuchowski poinformował, że wiedzę o miejscu zakopania i skarbach znajdujących się wewnątrz przed śmiercią przekazała osoba, która pracowała przy ukrywaniu składu. Na łożu śmierci przekazała dokładne informacje dotyczące położenia i wykonała szkic pociągu.
Podkreślił też, że w ukrytym pociągu równie dobrze mogą znajdować się niebezpieczne materiały z czasów II wojny światowej. - O ile możemy stwierdzić, że pociąg istnieje, nie możemy jednoznacznie stwierdzić, co się znajduje w jego wnętrzu - podkreślił.
Według jednej z teorii legendarny pociąg miał zostać ukryty w specjalnej sztolni między 61. a 65. kilometrem trasy kolejowej Wrocław - Wałbrzych.
Dwaj odkrywcy domagają się 10 proc. znaleźnego. - Wpłynęło do nas oficjalne pismo drogą urzędową. Osoby, reprezentowane przez jedną z kancelarii prawnych domagają się 10 proc. znaleźnego - powiedziała Marika Tokarska, asystentka starosty wałbrzyskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?