Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent cierpi, bo w służbie zdrowia wieje grozą

Beata Bielecka, Aleksandra Szymańska 95 758 07 61 [email protected]
18-letni Krzysztof ze Słubic od kwietnia do sierpnia nosił gips, bo połamane palce u stopy nie chciały się zrastać. Ojciec chłopaka Edward Niedużak jest przekonany, że zawinili lekarze.
18-letni Krzysztof ze Słubic od kwietnia do sierpnia nosił gips, bo połamane palce u stopy nie chciały się zrastać. Ojciec chłopaka Edward Niedużak jest przekonany, że zawinili lekarze. Beata Bielecka
Pacjentka z tętniakiem odesłana do domu. Chłopak, który umiera wkrótce po upuszczeniu szpitala. Dramat kobiety, której lekarka przez pomyłkę mówi o śmierci dziecka... Czytelnicy co rusz skarżą się nam na służbę zdrowia.

Nie ma miesiąca, a czasami tygodnia, żeby ktoś nie opowiedział nam o błędach lekarzy albo o nonszalancji niektórych pracowników służby zdrowia, która prowadzi nieraz do dramatów. Pacjenci skarżą się nie tylko redakcji.

Od okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej w Gorzowie, Piotra Kleinhardta, wiemy, że trafia do niego kilka, a nawet kilkanaście skarg w miesiącu. Co trzecia okazuje się zasadna. Niedawno rzecznik uznał m.in., że są przesłanki do wszczęcia postępowania, które ma wyjaśnić, czy lekarz ze słubickiego szpitala popełnił błąd, który mógł kosztować życie 47-letnią Jolantę Józefowicz.

Pisaliśmy o tym w lutym, krótko po tym, jak słubiczanka trafiła do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Miała silne zawroty głowy, wysokie ciśnienie, mdlała. Mimo, że szpital ma tomograf, lekarz nie zlecił badania, a na drugi dzień wypisano ją do domu.

Nazajutrz usunięto jej tętniaka mózgu - ale w szpitalu we Frankfurcie. W kwietniu dwóch lekarzy kolejno odsyłało do domu nastolatka ze Słubic z połamanymi palcami, bo nie zrobiono mu prześwietlenia.

W maju, także w Słubicach, pacjent przyszedł na SOR z objawami zawału serca. Pielęgniarka nie przyjęła go, tłumacząc się brakiem łóżek. Poprosiła, żeby poczekał. Mężczyzna po chwili wyszedł ze szpitala. Po godzinie zmarł. Po tym, jak opisaliśmy tę tragedię, wojewoda Jerzy Ostrouch zlecił kontrolę wszystkich SOR-ów w regionie.

Wykazały, że personel jest dobrze wyszkolony, ale ludzi jest za mało. Przez to zdarza się, że są przepracowani i za bardzo obłożeni pracą. W słubickiej sprawie wojewoda spotkał się też z szefem lubuskiego NFZ Stanisławem Łobaczem.

- Nasza kontrola prowadzona była pod kątem tego, czy nie doszło do odmowy udzielenia świadczeń - mówiła nam w piątek rzeczniczka NFZ Sylwia Malcher - Nowak. - Dzięki zapisom z kamer zobaczyliśmy, że pacjent po tym, jak usłyszał, że ma poczekać, niemal natychmiast wyszedł. Nie można mówić o odmowie udzielenia świadczenia.

Młoda kobieta urodziła dziecko w... szpitalnej toalecie. Wpadło do muszli klozetowej i uderzyło się w główkę! Kobieta zaczęła już rodzić, ale mimo tego położna zaprowadziła ją do toalety i kazała usiąść na sedesie.

To, o czym pisaliśmy w marcu, jak przyznał ordynator oddziału ginekologiczno - położniczego w Międzyrzeczu Sławomir Bartkowiak, zdarzyć się na pewno nie powinno. Młoda kobieta urodziła dziecko w... szpitalnej toalecie. Wpadło do muszli klozetowej i uderzyło się w główkę!

Kobieta zaczęła już rodzić, ale mimo tego położna zaprowadziła ją do toalety i kazała usiąść na sedesie. Potem wyszła przebrać się przed wejściem na porodówkę, zostawiając przyszłą mamę samą. Ordynator przepraszał (choć tego dnia go na oddziale nie było).

We wrześniu w piersi bił się też dyrektor gorzowskiego szpitala Piotr Dębicki, gdy rozmawialiśmy z nim o bulwersującej pomyłce lekarki z tej lecznicy.

- To nie powinno mieć miejsca - przyznał i zapowiedział, że musi wdrożyć odpowiednie procedury. O co chodziło? Młoda kobieta najpierw dowiedziała się, że jej przedwcześnie urodzone dziecko zmarło, a potem, że... jednak żyje. Wiemy, że lekarze z poświęceniem ratowali życie wcześniaka. Tyle, że jeszcze w czasie reanimacji do matki przyszła lekarka mówiąc, że stało się najgorsze.

Dziewięć godzin na karetkę pogotowia czekał mieszkaniec Nietkowic. Wezwał ją do 87-letniej teściowej. Po dziesięciu dniach kobieta zmarła. Rodzina uważała, że może by przeżyła, gdyby wcześniej znalazła się w szpitalu. Kilka dni temu nie tylko mieszkańcami Ługów Górzyckich wstrząsnęła śmierć 32-letniego niepełnosprawnego Wojtka.

Z gorączką trafił w do szpitala w Kostrzynie. Wysłał go tam lekarz rodzinny, który stwierdził ostre zapalenie płuc. Internista, który w szpitalu badał chłopaka, już tej diagnozy nie potwierdził i odmówił przyjęcia na oddział. Prawie pięć godzin mama Wojtka czekała z nim w szpitalu, bo nie mieli jak wrócić do domu.

Gdy odjeżdżali ze szpitala, Wojtek ciężko oddychał i bardzo źle się czuł. Krótko po tym zmarł w domu. Sprawę bada prokuratura. Rodzice chłopaka mówią, że gdyby w szpitalu ktoś ich synem się porządnie zajął, może nadal by żył...

W NFZ jest dział skarg i wniosków (tel. 68 328 7676). S. Malcher - Nowak mówi, że najwięcej spraw dotyczy problemów z dostępem do świadczeń i zbyt długich kolejek. - Błędów lekarskich nie badamy. W takich sprawach odsyłamy pacjentów do rzecznika odpowiedzialności zawodowej - zastrzega.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska