Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Dziadek" walczy o życie

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Stanisław Kuleszyński był na 14 z 18 edycji Przystanku Woodstock. Przed rokiem po raz pierwszy od wielu lat opuścił festiwal.
Stanisław Kuleszyński był na 14 z 18 edycji Przystanku Woodstock. Przed rokiem po raz pierwszy od wielu lat opuścił festiwal. Archiwum rodziny
- Wiesz, jak himalaiści tłumaczą to, że chodzą w góry? Bo one są. Jest Woodstock, dlatego na nim jestem. Tylko żony namówić nie mogę - wspominał Staszek Kuleszyński z Czerwieńska, legenda festiwalu. Dziś walczy o życie w szpitalu w Poznaniu.

Dla wielu woodstockowiczów jest przyjacielem. Dla innych kolegą. Jeszcze inni znają go tylko z widzenia. Słyszał o nim niemal każdy, kto przyjeżdża na festiwal do Kostrzyna. Przez wielu nazywany jest po prostu "Dziadkiem". To legenda Przystanków Woodstock. Swój namiot rozbijał zawsze w lasku pod sceną. Przed rokiem dostaliśmy od niego dramatyczną wiadomość. - Mam raka - powiedział. I zaraz zaznaczył, że nie da się chorobie, że przyjedzie do Kostrzyna na swój ukochany festiwal. Nie przyjechał. Nie pozwoliła mu na to operacja, którą przeszedł w Poznaniu. Obiecał, że przyjedzie w tym roku. Ale 21 lutego znów trafił do szpitala. Przeszedł kolejną skomplikowaną, trwającą 11 godzin operację. 10-miesięczna walka z rakiem mocno go wyczerpała. Sytuacja jest na tyle dramatyczna, że być może w chwili, gdy czytacie te słowa, "Dziadka" już wśród nas nie ma... - Lekarze prosili, żebyśmy przygotowali się na najgorsze - nie ukrywa Danuta Kuleszyńska, siostra Staszka.

Łatwo się nie poddaje

Gdy tylko poinformowaliśmy, że "Dziadek" walczy o życie, posypały się głosy z całej Polski.
- Stachu! Mamy nadzieję, że jeszcze ponownie zaśpiewasz z nami piosenkę Breakoutów "Oni zaraz przyjdą tu", bo nikomu to tak nie wychodziło jak Tobie! Jesteśmy z Tobą - pisze Komar.

- Dla mnie był serdecznym przyjacielem. Cały czas byłam z nim w kontakcie, od tej zeszłorocznej majowej operacji. Wiem, że będzie walczył do końca, On się łatwo nie poddaje. Do ostatniej chwili myślałam, że będzie na Woodstocku 2012, miał się zatrzymać u mnie ze względu na stan zdrowia. Niestety, był w szpitalu w Zielonej Górze - dodaje Krysia.

- Ja natomiast nigdy nie zapomnę, jak Stachu pojechał z ekipą z Czerwieńska na mecz ze Spartą do Wrocławia. Ludzie z Wrocławia z otwartymi rękoma nas przyjęli, gdy widzieli Stacha. Pytali o wszystko. Z tego wszystkiego, zamiast mecz oglądać, siedział i cały czas opowiadał o Woodstocku - wspomina Paweł Ratajczak.

Dziadek przeszedł operację języka, nie może mówić. Ale słyszy doskonale. Rodzina czytała mu m.in. te wpisy Internautów. To zawsze dodawało mu otuchy.

W naszym archiwum znaleźliśmy rozmowę z "Dziadkiem", nagraną tuż przed Przystankiem Woodstock 2010. - Ten namiot w tym roku już w Kostrzynie zostawiam. Piąty rok mi służy. Nie chcę go więcej widzieć na oczy - żartował wtedy Staszek. Rozmawialiśmy o podróżach i muzyce. - W listopadzie parę lat temu jechałem w Karkonosze, kumpel spał w samochodzie, było mu zimno i włączał sobie ogrzewanie, a ja w namiocie z nogami wystającymi na zewnątrz. Było koło pięciu stopni, padał śnieg z deszczem. Szaleństwo! - opowiadał "Dziadek". Zapytany o ulubione kapele, jednym tchem wymienił Deep Purple, Led Zeppelin, Rolling Stones, King Crimson i oczywiście Jimiego Hendriksa.

Po wodę i świeżą gazetę

Dla wielu woodstockowiczów jest naprawdę jak dziadek. Doświadczony w biwakowaniu, zawsze pomaga, jak tylko potrafi. Każdy, kto przyjechał na festiwalowe pole na dwa, trzy tygodnie przed imprezą, wie, jak trudno się tu żyje. Nie ma wody, toalet, sklepów, często trzeba się zmagać z ulewami albo piekącym słońcem. Po zakupy trzeba chodzić kilka kilometrów, wodę grzać sobie w rondelku nad ogniskiem. Wielu młodych, wychowanych w erze komputerów ludzi po prostu tego nie potrafiło. Pomagał im "Dziadek". Zawsze rano chodził po wodę i świeżą gazetę. Oczywiście "Gazetę Lubuską". - Cholera, no i znowu o mnie napisałeś. Nie ma ciekawszych tematów?! - żartował w rozmowie z naszym dziennikarzem w czasie porannej lektury. Ale chwilę później zapraszał do cienia, wspominał, opowiadał.

- A dlaczego właściwie przyjeżdżasz na Woodstock? I to jeszcze zawsze tak wcześnie, kilkadziesiąt dni przed początkiem festiwalu - pytaliśmy.

- Wiesz jak himalaiści tłumaczą to, że chodzą w góry? Bo one są. Jest Woodstock, dlatego na nim jestem. Tylko żony namówić nie mogę - odpowiadał Staszek.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska