Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat małego Kubusia. Pomóżmy mu!

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Jeszcze rok temu Kubuś Kowalczyk był pełen życia. Aż się nie chce wierzyć, że zaatakował go złośliwy, wredny rak.
Jeszcze rok temu Kubuś Kowalczyk był pełen życia. Aż się nie chce wierzyć, że zaatakował go złośliwy, wredny rak. Ze zbiorów rodzinnych Myśliwskich
Rozmawiamy przez łzy. Łzy babci, łzy matki dwuipółletniego Kubusia, którego dopadł złośliwy rak oka. Nie mogą pomóc dziecku, a każdego dnia rosną ich długi.

- Dałam na mszę - mówi Bogumiła Myśliwska z osiedla Pomorskiego w Zielonej Górze, babcia Kubusia Kowalczyka. Przyszła do redakcji "GL" prosić o pomoc. Bo nie ma już na kogo liczyć. A sytuacja chłopca jest dramatyczna. Żywego i sympatycznego dzieciaka dopadł rak oka. Złośliwy. Karta informacyjna z Kliniki Okulistyki Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie mówi wyraźnie: "uwidoczniono guz zlokalizowany na przebiegu nerwu wzrokowego prawego". Jak do tego doszło?
- Nie wiem. To zaczęło się we wrześniu, gdy akurat udało mi się ulokować córkę Julkę w przedszkolu - relacjonuje młoda mama chłopca, Barbara. - Kubuś zaczął chorować. Udałam się do pediatry. Nic nie wykryto, był leczony na zapalenie spojówek. Potem poszłam prywatnie do pani doktor na ul. Kukułczej i ona wykryła nowotwór. Jak zobaczyła co się dzieje natychmiast wypisała skierowanie do Centrum Zdrowia Dziecka i od razu na drugi dzień pojechaliśmy. Jestem niezmiernie wdzięczna pani doktor.
To była lek. Rita Wysoczańska z Przychodni Okulistycznej.

Pani Barbara, mały pacjent i teściowa pojechali do Warszawy. Wyjazd i leczenie, a także utrzymanie w CZD oznaczają kolejne długi i tak już zadłużonej rodziny Myśliwskich. Pisałem o niej rok temu, gdy z okazji mikołajkowych prezentów Czytelnicy, jak zawsze, otworzyli swe serca i portfele. Kilka razy jeździłem wtedy wożąc pełen samochód darów. Był nawet prezent w postaci tapczanu. Rodzina jest w bardzo trudnej sytuacji.
- Ciężko, jest, oj ciężko. Mamy trzy pokoje z kuchnią, w których żyje osiem osób - wzdychała roku temu pani Bogumiła i potwierdziła to, gdy zawitałem niedawno, rok po tamtej wizycie. Darowany tapczan się rozpadł...

- Dużo pieniędzy idzie na leki - uważa Tadeusz Myśliwski, mąż Bogumiły. Jest emerytem i dzięki temu jedynym żywicielem rodziny. Oczywiście są jeszcze pieniądze z rent chorobowych najstarszych, dorosłych już dzieci, które nadal mieszkają z rodzicami. Bo choroby, niestety, nie omijają Myśliwskich. Rodzina ma wielkie długi w spółdzielni mieszkaniowej. Z tego rosną kolejne długi rodzinne, bo trzeba się zapożyczać na życie. Babcia Kubusia dorabia tu i ówdzie. Ale ile z tego wyciągnie...?

W tym ciasnym mieszkaniu w bloku na os. Pomorskim, razem z pozostałymi dorosłymi dziećmi Myśliwskich, żyła dotąd pani Barbara z dwójką uroczych, wścibskich maluchów. Z Kubusiem i Julką. Malcy, gdy rok temu przyjechałem porozmawiać o sytuacji rodziny, a potem z darami, nieustannie kręcili się koło fotoreportera "GL" mimowolnie wdzięcznie pozując do zdjęć. Dlatego aż się nie chce wierzyć, że jeden z tej parki, dwuipółletni Kubuś jest w takich tarapatach. W tej chwili przebywa w CZD, w hotelu obok mieszka jego mama i jej teściowa. Gdy zadzwoniłem kilka godzin po operacji oka chłopca pani Barbara prawie nie mogła mówić.

- Nie mam nawet siły płakać, jestem przerażona i zrozpaczona - łka do słuchawki mama chłopca. Opłata dzienna za hotel w CZD kosztuje 48 zł, nie mówiąc o wyżywieniu. A nie wiadomo, ile jeszcze malec będzie musiał tam przebywać. I co będzie potem? Zwłaszcza że pierwsze, nieoficjalne, wieści po operacji nie są pozytywne. Jest obawa przerzutów z chorego prawego oka na lewe, którym Kuba jeszcze widzi. Tak usłyszała pani Barbara.

- Operacja zaczęła się o 9.00 i trwała blisko siedem godzin - przekazała nam Barbara. - Wiem, że synek zaczął odzyskiwać przytomność. Leży na intensywnej terapii oddziału neurochirurgicznego. Chyba mi serce pęknie. Nie daję już rady, nie wytrzymuję psychicznie, to jest po prostu piekło...
W poniedziałek opublikowaliśmy informację o mającej się odbyć operacji z prośbą o mocne wsparcie. Podaliśmy telefon babci. Pierwsze reakcje przybiły panią Bogumiłę. - Odezwała się jedna pani z naszego osiedla, były telefony mówiące coś o odpisie jednego procenta, a także propozycja terapii w Niemczech - relacjonuje babcia. - Tylko jak to zrobić, jeśli po prostu nie mamy pieniędzy na leczenie...?
Kochani, spróbujmy się zmobilizować! Możemy pomóc Kubusiowi wpłacając pieniążki na konto pani Barbary, mamy chłopca 57 1020 5402 0000 0202 0288 4104. Teraz pilnie są potrzebne, żeby opłacić choćby hotel szpitalny dla niej, przejazdy, leki, życie po prostu... Otwórzmy serca!

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska