Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmiażdżony paluszek się goi. Został żal do ratowników

Małgorzata Ziętek [email protected]
- Na szczęście paluszek dobrze się goi. Ale mała bardzo wiele przeszła – mówiła wczoraj mama Oliwki Roksana Celińska.
- Na szczęście paluszek dobrze się goi. Ale mała bardzo wiele przeszła – mówiła wczoraj mama Oliwki Roksana Celińska. Małgorzata Ziętek
Zmiażdżony klapą pianina paluszek Oliwki goi się dobrze. Rodzice czterolatki domagają się jednak wyciągnięcia konsekwencji wobec ratowników, bo nie pomogli córeczce.

Przeczytaj też: Palec dziecku prawie odpadł, a pogotowie nie pomogło?

O sprawie pisaliśmy w środę w tekście "Pogotowie nie pomogło?". Po tym, jak przedstawiciel rady rodziców przedszkola w Torzymiu Karol Wojteczek zawiadomił nas o bulwersującym zachowaniu obsługi karetki. Ta bowiem, mimo zapewnień dyrektorki, że przytrzaśnięty klapą przedszkolnego pianina paluszek czteroletniej Oliwki wygląda okropnie, nawet nie obejrzała rany. Tylko bez udzielenia pomocy wystraszonym rodzicom kazała wieźć dziecko własnym autem do szpitala w Gorzowie aż 60 km!

Tekst o małej Oliwce wzbudził emocje wśród internautów, którzy do wczoraj do 14.00 pod publikacją zamieścili aż 58 komentarzy. Do tematu wracamy, bo wczoraj w szpitalu przy ul. Dekerta towarzyszyliśmy rodzicom w oczekiwaniu na pierwszą po zabiegu chirurgicznym zmianę opatrunku.

- Nie wiemy, co dzieje się pod bandażem, więc się boimy - martwiła się mama Oliwki Roksana Celińska. Z lecznicy wyszła jednak zadowolona. Bo w karcie informacyjnej lekarz napisał, że gojenie przebiega prawidłowo. - Opuszka paluszka jest zaróżowiona. I chyba tylko paznokieć zejdzie - oceniała kobieta.

Razem z mężem przyznała jednak, że nadal mają żal do ratowników. - Kazali jechać z małą tyle kilometrów autem. Przecież po drodze z upływu krwi i bólu dziecko mogło zemdleć. Chociaż jakieś znieczulenie mogli przed taką drogą podać- denerwował się wczoraj tata dziewczynki.

Tomasz Grzechnik, lekarz z oddziału chirurgii dziecięcej na Dekerta w Gorzowie, gdzie przez kilka dni Oliwka była hospitalizowana, nie chce oceniać kompetencji i zachowania ratowników. Ale przyznaje, że z medycznego punktu widzenia ich decyzja o nie podaniu doustnego środka przeciwbólowego była słuszna. Bo w przypadku przewidywanego do znieczulenia ogólnego pacjenta takie postępowanie tylko opóźniłoby potem zabieg.

Chirurg z Dekerta za właściwe uznaje też wysłanie dziecka autem rodziców do Gorzowa. Bo, jak podkreśla, w przypadku Oliwki nie było zagrożenia życia ani zdrowia, które uzasadnia użycie karetki. Chirurg informuje, że w momencie przyjęcia do szpitala kość palca była cała. Zmiażdżona opuszka musiała być jednak zszyta. Ale zabieg nie wymagał natychmiastowej interwencji. Bo w tego typu urazach rana musi być zaopatrzona w 24 godziny i tak się stało. Grzechnik podkreśla, że zmiażdżenia palców są dość częstym urazem u dzieci. A w drodze do szpitala żadnego niebezpieczeństwa omdlenia ani wykrwawienia dziecka z tego typu raną nie ma.

W ocenie chirurga z Dekerta sulęcińscy ratownicy kierując dziecko do szpitala w Gorzowie postąpili słusznie, ponieważ jest tu całodobowe dziecięce ambulatorium chirurgiczne. Mama Oliwki zachowanie obsługi karetki nadal uważa za naganne. Skargę na ratowników pogotowia do dyrektora sulęcińskiego szpitala przygotowuje też rada rodziców z przedszkola w Torzymiu.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska