Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrącona sarna umierała w cierpieniu (drastyczne zdjęcie)

Tomasz Klauziński 68 324 88 34 [email protected]
Potrącona przez samochód sarna umierała obok ogródków działkowych. Nikt nie ulżył jej w cierpieniu. - Jak można pozwolić zwierzęciu tak cierpieć? - zastanawia się Irena Pietrzak.

Przeczytaj też: Ślimaki walczyły o tytuł Mistrza Polski. Padł rekord! (wideo)

W czwartkowe popołudnie przy płocie ogródków działkowych przy ul. Łużyckiej działkowcy znaleźli ranną sarnę. Prawdopodobnie poprzedniego dnia wieczorem lub w nocy potrącił ją samochód. Była w szoku, ale udało jej się podbiec pod płot. - Pan, który czyścił rów, przyszedł do mnie i powiedział, że pod płotem leży sarna - mówi Danuta Zając.

- Jeszcze żyła, próbowała się podnieść, ale była obolała - dodaje. Pani Danuta od razu zadzwoniła do straży ochrony zwierząt, do Ośrodka Rehabilitacji Dziko Żyjących Zwierząt w Starym Kisielinie i straży miejskiej. - Nie wiedziałam gdzie jeszcze mogę zadzwonić. Myślałam, że jak zadzwonię do straży miejskiej, to oni zajmą się dalej tą sprawą - mówi D. Zając. Nikt nie przyjechał.

- Dla mnie to jest kwestia sumienia ludzkiego, jak można pozwolić zwierzęciu tak cierpieć? - dziwi się Irena Pietrzak, która często spaceruje w tych okolicach z psem. - Szłam tędy w czwartek. Pies nawet ciągnął mnie w te krzaki, ale myślałam, że mogą to być koty - relacjonuje. - Gdybym wiedziała, że leży tam ranne zwierzę, to niebo i ziemię bym poruszyła, żeby się nie męczyło - dodaje.

W piątek rano sarna była już martwa i leżała z podgryzionym gardłem. Czy można było ulżyć jej w cierpieniu? Do kogo powinniśmy się zgłosić, kiedy zobaczymy ranne zwierzę? - Nie jeździmy do zdarzeń, bo nie mamy na to pieniędzy. Pomagamy zwierzętom, które przywiezie do nas straż leśna, straż miejska czy prywatne osoby - mówi Mariusz Rosik z Ośrodka Rehabilitacji Dziko Żyjących Zwierząt.

Skoro zwierzę zostało znalezione na terenie miasta, to może zająć powinni się nim strażnicy miejscy? Jak się dowiedzieliśmy, ci nie są do tego przeszkoleni. Według Tomasza Misiaka z magistratu, to, że zwierzę zostało znalezione na terenie miasta, nie ma żadnego znaczenia. - Nie mamy służb, które mogłyby się nim zająć. W takiej sytuacji należy zadzwonić do odpowiedniego koła łowieckiego - wyjaśnia. Poszliśmy tym tropem.

- Należy to zgłosić straży miejskiej. Oni przekażą sprawę do weterynarza, który na miejscu stwierdzi, czy zwierzę można jeszcze uratować, czy trzeba je uśpić. Urzędnicy dobrze wiedzą, że to należy do nich. Przecież wszystko jest zapisane w ustawie o utrzymaniu porządku i czystości w gminie - usłyszeliśmy w zielonogórskim oddziale Polskiego Związku Łowieckiego.

Zajrzeliśmy do rzeczonej ustawy, a dokładniej do art.3 ust.2. Faktycznie jest tam mowa o obowiązkach gminy wobec zwierząt, ale tych bezdomnych. Do nich zalicza się zwierzęta domowe i gospodarskie. O dzikich, takie jak sarny nie ma żadnej wzmianki.
Jednak interpretacja ustawy jest niejednoznaczna. Niektórzy są zdania, że pojawienie się zwierząt łownych poza ich środowiskiem naturalnym, należy traktować jak pojawienie się zwierząt bezdomnych. Ciekawa wydaje się w tej sytuacji propozycja Marcina Urbaniaka z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych. - Powinien powstać jednolity dla całego województwa schemat postępowania w tego typu sytuacjach. My jako Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na potrzebę rozwiązania tego problemu - mówi.

Sprawa jest prostsza, kiedy znajdziemy już martwe zwierzę. Za jego usunięcie odpowiada właściciel terenu, na którym zostało znalezione. W tym przypadku miasto. Niestety zasada ta sprawdziła się w przypadku nieszczęsnej sarny. Po naszym telefonie jej szczątki usunęli pracownicy ZGKiM-u.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska