Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rektor Osękowski pisze o długach uniwersytetu, cz.1

Redakcja
Czesław Osękowski, rektor Uniwersytetu Zielonogórskiego
Czesław Osękowski, rektor Uniwersytetu Zielonogórskiego
- Od dawna uczelnia nie była w tak dobrej sytuacji jak obecnie - twierdzi rektor UZ prof. Czesław Osękowski. Twierdzi tak, mimo tego, że ministerstwo chce zwrotu 5,4 mln zl.

- Gdy zaczynałem swoją kadencję w 2005 r. uczelnia miała ponad 75 mln zł długu. Teraz wszystko jest pod kontrolą, mamy podpisane porozumienia i powinniśmy proces oddłużania się zakończyć w 2012 r. - tłumaczy prof. Osękowski. Postanowił napisać list do wszystkich pracowników uniwersytetu, który rozesłał w piątek.
To reakcja na doniesienia prasowe z zeszłego tygodnia. Po kontroli NiK i ministerstwa nauki, to ostatnie zażądało zwrotu 5 mln 360 tys. zł, które w 2009 r. miały pójść na podwyżki płac pracowników uczelni. Rektor jednak płac nie podniósł. - Gdybym to zrobił pod koniec roku zabrakłoby pieniędzy na wypłaty - tłumaczy Osękowski. - Na wypłaty potrzeba było 118 mln zł a dotacja z ministerstwa wynosiła 93 mln zł.
- Odda pan pieniądze ministerstwu? - pytamy.
- Moim zdaniem nie ma do tego podstaw prawnych. We wtorek będę w tej sprawie rozmawiał z ministrem - odpowiada rektor.

Co rektor napisał do pracowników? (śródtytuły pochodzą od redakcji)

Szanowni Państwo - pracownicy Uniwersytetu Zielonogórskiego

List do pracowników Uniwersytetu Zielonogórskiego, zapewne o nieco odmiennej treści, zamierzałem napisać latem 2012 roku kiedy będzie kończyć się moja druga kadencja pełnienia funkcji rektora Uniwersytetu Zielonogórskiego. Być może, że nie doczekam tego czasu jako Rektor uczelni, dlatego chciałbym wcześniej wyjaśnić Państwu kilka kwestii, które mogą mieć wpływ na to co będzie działo się na Uniwersytecie w najbliższych kilku latach.

Mam zaszczyt być rektorem Uniwersytetu Zielonogórskiego od 1 września 2005 r. Obowiązki rektorskie staram się wypełniać wedle najlepszej woli, kwalifikacji i z pełnym oddaniem. Uczelnia ma specyficzny charakter, powstała bowiem w 2001 r. z połączenia dwóch szkół wyższych: Politechniki Zielonogórskiej i Wyższej Szkoły Pedagogicznej, a więc środowisk różniących się pod wieloma względami. Wydaje mi się, że byłem osobą akceptowaną przez społeczność akademicką co może potwierdzać otrzymanie w wyborach w 2005 r. 85 % głosów elektorskich oraz w wyborach na drugą kadencję w 2008 r. ponad 83 % głosów elektorskich. Wybór na drugą kadencję miał moim zdaniem odmienny charakter od wyboru na pierwszą kadencję opierał się bowiem na ocenie trzech lat kierowania uczelnią. Dotychczas nie było na Uniwersytecie większych konfliktów, głosowania na Senacie podejmowane były wyraźną większością głosów, warunki prowadzenia badań naukowych i studiowania poprawiają się z roku na rok.

Szósty rok wykonywania obowiązków Rektora Uniwersytetu Zielonogórskiego spowodował, że czuję się dziś człowiekiem nieprawdopodobnie zmęczonym. Profesor Tadeusz Luty, były Rektor Politechniki Wrocławskiej i Przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, jako starszy kolega mówił mi przed czterema latami, że prędzej czy później dopadnie mnie syndrom samotności rektora. Mówił także: "…żebyś nie wiem ile i co zrobił to i tak zostaniesz skrytykowany, a w obliczu problemów zostaniesz sam, ale nawet wtedy nie obawiaj się podejmowania decyzji koniecznych, które nie wszystkim będą odpowiadać".

Byliśmy w tragicznej sytuacji

Przed pięcioma laty Uniwersytet Zielonogórski znajdował się w tragicznej sytuacji finansowej i organizacyjnej. O sytuacji uczelni wielokrotnie informowałem władze Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, pozostawały one jednak bez odzewu. Władze resortu nie interesowały się w szerszym zakresie uczelniami mniejszymi, funkcjonującymi w słabych i małych regionach, dotyczyło to również Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zdani więc byliśmy na własne działania i własną przedsiębiorczość.

Jeżeli przed Rektorem staje zadanie wyprowadzenia uczelni z kilkudziesięciomilionowego zadłużenia i to w krótkim czasie, musi podejmować jednoznaczne i nie zawsze popularne decyzje. W rozmowie ze mną po senacie w dniu 24 listopada br. przewodnicząca NSZZ "Solidarność" na Uniwersytecie wyraziła opinię, że w 2005 r. najlepiej było ogłosić upadłość uczelni. Nie podzielam takiej opinii, Uniwersytetu nie można bowiem rozpatrywać wyłącznie w kategoriach ekonomicznych, chociaż moim zdaniem obok wartości naukowej i dydaktycznej uczelnia ma dziś także taką właśnie wartość. Ogłoszenie wówczas upadłości zaprzepaściłoby kilkudziesięcioletni naukowy i dydaktyczny dorobek zielonogórskiego środowiska akademickiego oraz rozproszyłoby samodzielną kadrę naukową i studentów. Wątpię czy kiedykolwiek udałoby się odbudować w Zielonej Górze uczelnię o dzisiejszej strukturze i wielkości.

Uniwersytet Zielonogórski znajdował się w 2005 r. w dramatycznej wprost sytuacji, czego powodem było zwłaszcza zadłużenie uczelni w latach 2001-2005 oraz ciągnące się jeszcze długi sprzed połączenia obu uczelni, realizowanie inwestycji głównie w oparciu o kredyty bankowe oraz zbyt niska dotacja dydaktyczna otrzymywana corocznie z budżetu państwa:
- zadłużenie w bankach wynosiło w 2005 r. 29 mln zł (kredyty długoterminowe i obrotowe),
- zadłużenie wobec ZUS wynosiło ponad 23 mln zł,
- zadłużenie wewnętrzne przekroczyło 23 mln zł (9,8 mln zł - na Zakładowym Funduszu Świadczeń Socjalnych, 8 mln zł - na Funduszu Pomocy Materialnej, 5 mln zł stanowiły bieżące zobowiązania wobec pracowników m.in. za godziny ponadwymiarowe na studiach stacjonarnych i niestacjonarnych),
- wszystkie budynki Uniwersytetu były zastawione w bankach.

Można by wskazać jeszcze wiele trudnych problemów z 2005 r. m.in. błędne obliczenie na niekorzyść Uniwersytetu wpływów ze studiów niestacjonarnych (przeszacowanie o 6 mln złotych), ogromną liczbę godzin ponadwymiarowych na studiach stacjonarnych (ówczesny ich koszt ok. 6 mln zł), duży przerost zatrudnienia, w tym duża liczba osób zatrudnionych na tzw. drugich etatach, niezapłacone wielomilionowe faktury za realizowane na uczelni inwestycje m.in. 3 mln złotych za budynek Wydziału Inżynierii Lądowej i Środowiska, otrzymane z budżetu MNiSzW i wydatkowane wcześniej na inne niż inwestycyjne cele czy też konieczność zapłacenia 1,3 mln zł za wycięty las przy ul Wojska Polskiego oraz 2,2 mln zł wkładu własnego do projektu "Zintegrowany system kanalizacji sanitarnej" w kampusie B. Ogólne zadłużenie Uniwersytetu przekraczało w 2005 r. 70 mln złotych. Całe szczęście, że Kredyt Bank SA Oddział w Zielonej Górze odmówił w 2003 r. przyznania Uniwersytetowi Zielonogórskiemu dalszych 30 milionów zł kredytu.

Trudny program naprawczy

W 2006 r. podjęliśmy bardzo trudny program naprawczy, który realizujemy z ogromnym wysiłkiem ale i z konsekwencją. Dziś zbieramy pozytywne efekty z górą czterech lat wyrzeczeń i mozolnego działania. Spłaciliśmy bankom zaciągnięte przed 2005 r. kredyty na budowę budynku Wydziału Matematyki, Fizyki i Astronomii oraz modernizację budynku Wydziału Mechanicznego, udało nam się dzięki żelaznej dyscyplinie finansowej zmniejszyć zadłużenie długoterminowe w bankach do 5,5 mln zł, wobec ZUS do 7,7 mln zł, zadłużenie na kredytach obrotowych waha się przeciętnie w skali roku pomiędzy 3 a 6 mln zł chociaż przykładowo w dniu 30 listopada 2010 r, wynosiło niespełna 2 mln złotych, dziś zastawionych jest w bankach jeszcze 11 % naszych budynków. O ponad połowę zmniejszyła się kwota pieniędzy wypłacana za godziny ponadwymiarowe na studiach stacjonarnych, o około 150 osób zmniejszyło się zatrudnienie w grupie pracowników naukowo-dydaktycznych. W latach 2006-2009 corocznie spłacaliśmy do banków i ZUS około 6 mln zł zobowiązań, w 2010 r. będzie to 5 mln zł. Całkowite oddłużenie uczelni nastąpi w 2013 r. Warto przy tym pamiętać, że program naprawczy realizowaliśmy w warunkach kryzysu ekonomicznego, który dotknął także szkolnictwo wyższe.

Włożyliśmy wiele wysiłku w oddzielenie od siebie kosztów kształcenia na studiach stacjonarnych od kosztów kształcenia na studiach niestacjonarnych oraz środków na pomoc materialną dla studentów i zadania inwestycyjno-remontowe. Bezpieczeństwo finansowe Uniwersytetu musi być bezwzględnie zbudowane w oparciu o coroczną dotację dydaktyczną otrzymywaną z budżetu państwa. W 2005 r. dotacja ta wystarczała na pokrycie zaledwie 71 % kosztów naszej działalności dydaktycznej, dziś jest to już nieco ponad 80 %. Do 2012 r. powinno to być co najmniej 87-90 % bowiem w innym przypadku zabraknie nam po prostu pieniędzy na bieżącą działalność i płace dla pracowników. Wszystko to dzieje się w obliczu spadających dochodów ze studiów niestacjonarnych. W 2003 r. wpływy do kasy uczelni ze studiów niestacjonarnych wynosiły 32 mln zł, w 2010 roku będzie to 18 mln zł.
Drogi do naprawy sytuacji

Są dwie drogi poprawy tego stanu rzeczy. Nadal trzeba oszczędzać i prowadzić bardzo racjonalną politykę finansową i kadrową, z drugiej zaś zabiegać o zwiększenie corocznie otrzymywanej z budżetu państwa dotacji dydaktycznej. Można to osiągnąć poprzez utrzymanie liczby studiującej na Uniwersytecie młodzieży (co nie będzie łatwe wobec niżu demograficznego i dużej konkurencji na rynku edukacyjnym), uzyskiwanie kolejnych stopni i uprawnień naukowych, grantów, projektów, wdrożeń, wymianę naukowców i studentów itd. Ogromna rola w tym zamierzeniu przypada poszczególnym wydziałom, z których część niestety jest zadłużona. Uchwałą Senatu w dniu 27 października br. wydziały zostały zobowiązane do przeanalizowania własnej sytuacji finansowej i kadrowej oraz opracowania i przedstawienia Senatowi UZ programów funkcjonowania w najbliższych latach. W 2012 r. będą najprawdopodobniej wdrażane Krajowe Ramy Kwalifikacji i wydziały, które zbagatelizują uchwałę senatu mogą wyrządzić swoim pracownikom dużą szkodę, bowiem może zabraknąć wydziałom pieniędzy na działalność dydaktyczną. Jestem przekonany, że tak jak dotychczas władze wydziałów i pracownicy podejdą do tych zagadnień z troską i odpowiedzialnością.

Udało nam się także oddzielić fundusze na działalność dydaktyczną od środków na cele inwestycyjno- remontowe. Poprawiamy bazę materialną uczelni, z tym że nie ponosimy żadnych z tym związanych kosztów z budżetu Uniwersytetu: korzystamy ze środków finansowych Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego, MNiSzW oraz wsparcia finansowego Zielonej Góry. Po 2005 r. stworzyliśmy Akademicki Inkubator Przedsiębiorczości (3,9 mln zł), dokończyliśmy budowę budynku Wydziału Inżynierii Lądowej i Środowiska (ponad 13 mln zł), zmodernizowaliśmy Rektorat Uniwersytetu (ponad 20 mln), kończymy modernizację akademika Wcześniak (15 mln zł) i mamy pieniądze na budowę Biblioteki Uniwersyteckiej (44 mln zł), budowę Parku Naukowo-Technologicznego (59 mln zł), jesteśmy bardzo blisko uzyskania pieniędzy na modernizację budynku Wydział Elektrotechniki, Informatyki i Telekomunikacji (48 mln zł). Pomnożyliśmy o dziesiątki milionów złotych wartość naszej ziemi w Nowym Kisielinie przekształcając ją z rolnej na inwestycyjną. Ponadto prowadzimy na Uniwersytecie coraz większą liczbę unijnych i krajowych projektów oraz grantów, trzy prestiżowe projekty Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, jesteśmy liderem projektu realizowanego wspólnie z kilkunastoma szpitalami z województwa: Lubuska Sieć Teleradiologii e-Zdrowie (19,5 mln zł).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska