Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczący o życie Marcinek jest znowu w rodzinnym domu w Nowej Soli

Michał Kurowicki 68 387 52 87 [email protected]
- 15 października Marcinek będzie miał operację - mówią Wesołowscy. - Tylko gdzie my go przyjmiemy po powrocie? Nasze mieszkanie się do tego absolutnie na nadaje. Jeszcze raz prosimy miasto o pomoc.
- 15 października Marcinek będzie miał operację - mówią Wesołowscy. - Tylko gdzie my go przyjmiemy po powrocie? Nasze mieszkanie się do tego absolutnie na nadaje. Jeszcze raz prosimy miasto o pomoc. fot. Michał Kurowicki
Od urodzenia mały Marcinek ma ogromnego pecha. Najpierw guz mózgu i chemia, potem białaczka i zbliżająca się operacja przeszczepu szpiku. W czwartek maluch miał chwilę wytchnienia i na kilka dni mógł wyjść ze szpitala.

Czytaj też: Najpierw guz mózgu i chemia, potem białaczka i przeszczep szpiku. Dwuletni Marcinek walczy o życie

Wrócił do swojego mieszkania w Nowej Soli. Tam na 25. metrach kwadratowych, razem z jego babcią Ireną, czekali na niego rodzice Paweł i Wiesława Wesołowscy. Ponadto brat pana Pawła oraz malutki Filipek, zaledwie miesięczne drugie dziecko państwa Wesołowskich.
- Nie będzie tu z nami długo, bo już w poniedziałek Marcinek wraca do kliniki w Poznaniu na cztery dni naświetleń - mówi jego tato Paweł. - Potem może jeszcze przyjedzie do nas na chwilę, albo poczeka już tam na miejscu aż do 15 października, do momentu operacji przeszczepu szpiku.
Przez cały czas pobytu w szpitalu czuwał przy nim tato. - Zawsze chcę być jak najbliżej mojego ukochanego synka - opowiada Paweł. - Śpię obok jego szpitalnego łóżeczka, albo pod nim. Niestety lekarze poinformowali mnie, że po przeszczepie nie będzie to możliwe. Jego szpitalny pokoik ma być jak najbardziej sterylny. Dlatego, żeby codziennie widzieć Marcinka moja żona będzie musiała wynająć pokój w przyszpitalnym hotelu - martwi się tato.

Jedna doba kosztuje tam 16 zł i trzeba będzie go zarezerwować przynajmniej na miesiąc, albo nawet dłużej, bo aż do świąt. - Dla nas to ogromna kwota. Sam pokój to prawie 500 zł miesięcznie - wylicza mama Marcinka. - Do tego jeszcze trzeba coś przez cały miesiąc jeść. Te wszystkie wydatki mnie przerażają, ale musimy sobie jakoś wszyscy razem poradzić - kończy.
Dotknięty kilkoma chorobami naraz Marcinek, ma w całym swoim nieszczęściu choć odrobinę szczęścia. Jak podają statystyki, w przypadku przeszczepu dawcą szpiku kostnego, jedynie w 25 procentach przypadków może być ktoś z rodziców. A jemu to się akurat udało. - Zostałem już przebadany i na sto procent wiem, że mogę być dawcą dla mojego synka - cieszy się Paweł. - Lekarze pobrali też próbki krwi od naszego najmłodszego synka Filipka i możliwe, ze także on może pomóc Marcinkowi. Tak więc operacja i najbliższe dwa miesiące zapowiadają się dobrze dla naszego synka - dodaje.
Niestety problemy mogą się zacząć po powrocie malucha do rodzinnego domu. - Tu naprawdę nie mamy go jak przyjąć - opowiada mama. - Lekarze mówią jednoznacznie. Po przeszczepie musi mieć bardzo czysto, wręcz sterylnie.

A z mieszkaniem państwa Wesołowskich jest coraz gorzej. Cały ostatni miesiąc, przez nieszczelny dach leje się woda deszczowa. Szczelinami woda przedostaje się do mieszkających pod nimi sąsiadów, regularnie ich zalewając. W mieszkaniu Wesołowskich zalało kuchnię i teraz w całym domu panuje nieznośna wilgoć. W tych warunkach, w tyle osób i na 25 metrach naprawdę ciężko żyje się nawet zdrowym osobom. Natomiast przyjmowanie tu Marcinka, po operacji to jak igranie ze śmiercią.
Niestety są dopiero na 253. miejscu na liście oczekujących na przydział mieszkania komunalnego. A miejscy urzędnicy, choć bardzo współczują Marcinkowi, twierdzą że jedynym kryterium przydziału mieszkania jest właśnie ta lista.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska