Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czaszka pod złamaną lipą

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
- Nową lipę, ale już taką odrośniętą, sprowadzoną z ogrodu dendrologicznego w Kórniku, ufunduje niemieckie ziomkostwo wywodzące się z naszego miasta - przekazuje Wojciech Lis demonstrując jednocześnie w komputerze zdjęcie czaszki, którą odkrył...
- Nową lipę, ale już taką odrośniętą, sprowadzoną z ogrodu dendrologicznego w Kórniku, ufunduje niemieckie ziomkostwo wywodzące się z naszego miasta - przekazuje Wojciech Lis demonstrując jednocześnie w komputerze zdjęcie czaszki, którą odkrył... fot. Krzysztof Kubasiewicz
Wichura przewróciła rosnącą w centrum Wolsztyna starą lipę. Pod jej korzeniami Wojciech Lis odkrył... czaszkę. Okazało się, iż w tym miejscu był kiedyś cmentarz. Miasto chce posadzić nową lipę i postawić pamiątkową tablicę.

- To było w poprzedni czwartek, rodzice wyszli na spacer po mieście - opowiada Wojciech Lis. - Raptem dzwoni tata, że placu Wrońskiego leży złamana lipa. Pytam czy się przełamała, czy może wyrwany jest korzeń....

Pytania pana Wojciecha nie były przypadkowe. Germanista z wykształcenia, miłośnik historii swego miasta wiedział czego może oczekiwać w przypadku, gdyby lipa wywróciła się tak, że korzenie coś by odsłoniłyby... Od byłej mieszkanki miasta, Niemki Christine Günter-Jeworek, wiedział, iż skwer w centrum Wolsztyna, dziś zabudowany sklepikami, to dawny cmentarz ewangelicki. Ba, korespondująca z nim pani Christine wyjaśniła, iż przy lipie był grobowiec dziewięciu jej przodków!

- Panią Günter-Jeworek poznałem w 1995 r., gdy pisałem pracę dyplomową o Robercie Kochu - wspomina W. Lis. - Niestety, zmarła mając chyba 90 lat jakieś półtora roku temu. Ale po jej śmierci odezwał się syn, gdyż mieszkająca do 1945 r. w Wolsztynie pani Christine przekazała naszemu muzeum ważną darowiznę. To albumy zdjęć i inne pamiątki. Dlatego syn, który mieszka Teneryfie, przyjechał do nas. Chciał pozałatwiać sprawy mamy, jak też poznać miasto jej dzieciństwa.
Oglądamy fotkę zrobioną miesiąc temu na pl. Hoene-Wrońskiego. Pod lipą, która już nie istnieje, stoją Kai Jeworek i W. Lis.

- Gdy dowiedziałem się, że korzeń złamanej lipy ma być usuwany poszedłem to zobaczyć - relacjonuje Lis. - Pytam robotników, czy czegoś w ziemi nie zauważyli. Mówią: nie! I dosłownie w tej samej chwili patrzę na ziemię. A to co? - pytam. Lecz już wiem, że to ludzka czaszka.

- Był archeolog z Leszna, z urzędu konserwatora zabytków i zdecydował, żeby nie kopać dalej, dać spokój zmarłym i zostawić to miejsce nienaruszone; tylko tę jedną czaszkę pochowano głębiej - wyjaśnia Barbara Matuszczak z urzędu miejskiego. - W końcu tam był cmentarz, jaki sens go rozkopywać.

- Jako dziecko mieszkałam na Dworcowej, niedaleko tego miejsca, ale nie pamiętam, żeby wtedy mówiono, iż tam był cmentarz - stwierdza Zofia Chwalisz; dziś dyrektorka Muzeum Regionalnego ma znacznie więcej wiedzy na ten temat. - Nie przypominam też sobie, żeby po wojnie przeprowadzano ekshumację szczątków.

Z. Chwalisz na podstawie danych z archiwum muzealnego zaznaczyła na planie miasta dawne nekropolie. I udowadnia, iż na pl. Hoene-Wrońskiego po 1710 r. był cmentarz gminy ewangelickiej, prawdopodobnie do 1939 r. Natomiast kawałek dalej, gdzie dziś jest cmentarz żołnierzy radzieckich, w latach 1804-1940 istniał cmentarz katolicki.

- Na obu byłych nekropoliach miasto postawi pamiątkowe tablice, a w miejscu złamanej lipy posadzimy nową - deklaruje B. Matuszczak.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska