Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie znajduje się Bursztynowa Komnata ukryta przez Niemców pod koniec II wojny światowej? Jesteśmy na jej tropie!

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
- Jestem przekonany, że w ciągu 65 lat od zdobycia fortyfikacji nie odkryto jeszcze ich wszystkich tajemnic - mówi Tadeusz Świder z Międzyrzecza, przewodnik po MRU
- Jestem przekonany, że w ciągu 65 lat od zdobycia fortyfikacji nie odkryto jeszcze ich wszystkich tajemnic - mówi Tadeusz Świder z Międzyrzecza, przewodnik po MRU fot. Dariusz Brożek
Podziemia bunkrów w okolicach Międzyrzecza i Lubrzy rozpalają emocje poszukiwaczy skarbów. Jedna z hipotez głosi, że pod koniec II wojny światowej Niemcy ukryli tu Bursztynową Komnatę.

BEZCENNY ZABYTEK Z BURSZTYNU

BEZCENNY ZABYTEK Z BURSZTYNU

W 1701 r. Fryderyk I Hohenzollern zamówił w Kopenhadze bursztynowy wystrój do swojego gabinetu w pałacu Charlottenburg pod Berlinem. W ciągu 11 lat powstały ściany pokoju o wymiarach 10,5x11,5 m, pokryte precyzyjnie dobranymi i obrobionymi kawałki bursztynu. Tworzyły płaskorzeźby z różnymi motywami i herby. W 1716 r. podarował ją carowi Piotrowi I Wielkiemu. W 1743 r. gabinet rozbudowano, m.in. dodano kandelabry, lustra i meble. W 1755 r. carowa Elżbieta przeniosła komnatę do pałacu w Carskim Siole, skąd w 1941 r. została zrabowana przez Niemców, którzy wywieźli ją do Królewca. W 1944 r. zapakowano ją do skrzyń i umieszczono w zamkowych podziemiach. Armia Czerwona zdobyła twierdzę 9 kwietnia, ale komnaty nie odnaleziono. Obecnie w pałacu Katarzyny w Carskim Siole znajduje się jej kopia wykonana w 2003 r.

Za dwa tygodnie przez centralny odcinek poniemieckich bunkrów w okolicach wsi Pniewo i Wysoka znów przetoczy się kolumna wojskowych pojazdów, a nad pancernymi kopułami wiwatować będą czerwonoarmiści z pepeszami w dłoniach. Tak jak pod koniec stycznia 1945, kiedy radzieckie zagony sforsowały fortyfikacje Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Od tych wydarzeń minęło 65 lat, ale labirynt podziemnych korytarzy nie odsłonił jeszcze wszystkich sekretów. Od lat usiłują je odkryć poszukiwacze skarbów.

500 skrzyń z dziełami sztuki

Miesiąc temu policjanci zatrzymali dwóch poznaniaków, którzy młotem pneumatycznym wykuwali dziurę w ścianie jednego z obiektów. Twierdzili, że są na tropie wielkiej tajemnicy. - Niemcy ukryli tu Bursztynową Komnatę. Jesteśmy o krok od epokowego odkrycia - mówili funkcjonariuszom. Noc spędzili za kratkami (informowaliśmy o tym 14 grudnia). Mężczyźni doskonale wiedzieli, że pod koniec wojny Niemcy schowali w podziemiach eksponaty z poznańskiego Muzeum Cesarza Fryderyka. W marcu 1945 natrafili na nie Rosjanie. To żadna tajemnica. Ale nie wiadomo, czy 65 lat temu odkryto wszystkie schowki w labiryncie korytarzy.

- W sumie rosyjscy żołnierze wywieźli stąd około 500 skrzyń z dziełami sztuki. Były to obrazy, rzeźby i zabytkowe meble, które pojechały 22 wagonami do Moskwy. Wiele źródeł wskazuje, że nie odnaleźli jednak najcenniejszych depozytów - przekonuje Tadeusz Świder z Międzyrzecza, przewodnik po MRU. Odnalezione tu skarby trafiły do Muzeum Puszkina w Moskwie, gdzie odbyła się pierwsza selekcja.
- Dzieła sztuki były ukryte w podziemiach w okolicach miejscowości Hochwalde. To dzisiejsza wieś Wysoka. Odnalazł je specjalny "trofiejny" batalion, który rabował eksponaty na tyłach frontu. Dowodził nim podpułkownik Andriej Biełokopytow, w cywilu dyrektor administracyjny moskiewskiego teatru MchAT. Skarby odnalazł jego podwładny major Siergiej Sidorow - opowiada Świder.

Bunkry zna jak własną kieszeń. Pierwszy raz zwiedził je na początku lat 70. Pojechał z klasą na wykopki do Pniewa, przewodnikiem był traktorzysta z PGR-u. Dzieciaki z otwartymi ustami i oczami jak spodki słuchały opowieści o umocnieniach. Tadek złapał bakcyla. Teraz sam oprowadza turystów po fortyfikacjach i wertuje wszystkie publikacje na ich temat. Skąd wie o odkryciu eksponatów z poznańskiego muzeum? Opisali to m.in. Konstantin Akinsza i Grigorij Kozłow w książce "Beutekunst" (niem. Łupy Kulturalne). Opierali się na materiałach z rosyjskich archiwów, m.in. na zeznaniach świadków. Napisali, że dzieła sztuki znajdowały się w trzech podziemnych magazynach.

Komory na "depozyt królewiecki"

Tymczasem zdaniem Roberta Jurgi z Zielonej Góry, który jest znawcą fortyfikacji, komór depozytowych w MRU... nigdy nie odkryto! - Dzieła sztuki z Poznania odnaleziono w zupełnie innych obiektach. Nie były nawet zamaskowane. Ukryto je za drzwiami z drewna. Właściwych komór depozytowych nigdy nie odnaleziono. Z niemieckich materiałów z 1944 roku wynika, że ich łączna kubatura wynosi prawie pięć tysięcy metrów sześciennych - wyjaśnia Jurga, który od ponad 20 lat bada bunkry i jest autorem licznych publikacji na ich temat.

Co Niemcy mogli ukryć w podziemiach? Jurga dotarł do archiwalnych dokumentów Wehrmachtu, w których komory w MRU przeznaczono na m.in. "depozyt królewiecki". A w Królewcu znajdowała się Bursztynowa Komnata, którą w 1716 r. Fryderyk I Hohenzollern podarował carowi Piotrowi I Wielkiemu...

Wielu znawców fortyfikacji twierdzi, że nie odkryto jeszcze wszystkich korytarzy i podziemnych magazynów w MRU. Część mogła zostać np. wysadzona. Świder dotarł do mapy, z której wynika, że na południowy zachód od Pniewa Niemcy zbudowali szyby na bunkry baterii pancernej. Prawdopodobnie przerwali inwestycję na tym odcinku, ale sztolni zaznaczonych na planie nigdy nie odnaleziono!

Niedawno ktoś tu buszował

Razem ze Świdrem jedziemy do Wysokiej. Przed wioską skręcamy w polną drogę. Rozjeżdżonym brukiem i potem leśnym duktem docieramy do skarpy z zakratowanym wejściem. To wjazd do podziemi. - Tędy wynoszono skrzynie. Rosjanie ładowali je do stojącego w pobliżu pociągu - mówi mój pilot.

O wagonach, do których Rosjanie przenosili tajemnicze skrzynie, pisał syn byłego sołtysa Boryszyna (niem. Burschen) Günter Leibner, autor książki o międzyrzeckich bunkrach "Die Festung Oder-Warthe-Bogen", wydanej w 2000 r. w Niemczech. W skrzyniach były skarby odnalezione koło Wysokiej.
- Skrytki miały mieć niską wilgotność i stałą temperaturę. Nie wolno ich było budować koło składów amunicji - mój przewodnik cytuje instrukcję budowy komór depozytowych. Schowki na cenne archiwa i dzieła sztuki zaczęto budować dopiero w 1944 r., kiedy nasiliły się amerykańskie i angielskie naloty na niemieckie miasta. Zdaniem naszych rozmówców, Niemcy nawet specjalnie ich nie maskowali. Bo nie dopuszczali do siebie myśli, że mogą przegrać wojnę i ich kraj zostanie zajęty przez wroga.

- Komory miały charakter doraźny. Ale nie wykluczam, że bunkry w okolicach Międzyrzecza kryją jeszcze jakieś niespodzianki - przyznaje Błażej Skaziński z gorzowskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.

Jedziemy polną drogą z Pniewa do Kęszycy. Po prawej stronie mijamy kolejne bunkry. Zatrzymujemy się przy obiekcie 719. Niedawno ktoś tu buszował. Przed betonową ścianą tlą się resztki ogniska. - Poszukiwacze skarbów i dzicy turyści przysparzają nam sporo roboty. W minionym roku 14 razy niszczyli kraty zabezpieczające wejścia do podziemi. Nie wolno tam wchodzić, bo po pierwsze znajduje się tam chroniony prawem rezerwat nietoperzy, po drugie to własność gminy Międzyrzecz, a po trzecie takie samodzielne eskapady są niebezpieczne - wylicza Tomasz Błochowicz, który kieruje trasą turystyczną w Pniewie.

Dokopali się do korytarza

Ostatnim przystankiem w moich poszukiwaniach Bursztynowej Komnaty jest Lisia Góra. To górujące nad zakolami Obry wzniesienie koło wsi Stary Dworek, kilka kilometrów na południowy zachód od Skwierzyny. W latach 30. Niemcy wybudowali tam podziemną twierdzę, tzw. Grupę Warowną Lüdendorff. Jadę z Andrzejem Chmielewskim, regionalistą z Międzyrzecza i autorem przewodników turystycznych. Samochód z trudem forsuje zaspy. Parkujemy przy moście na Obrze, potem wspinamy się po zaśnieżonym zboczu. Przed nami zwały betonu. Sceneria identyczna jak na przełomie stycznia i lutego 1945. Brakuje tylko ciał krasnoarmiejców, którzy zginęli szturmując twierdzę.

- Niemcy bronili tego odcinka przez trzy dni. Stawiali zażarty opór. Dochodziło do walk na bagnety. Potem wycofali się na zachód i wysadzili bunkry. Od tej pory nikt nie dotarł do podziemnych koszar i magazynów - opowiada Chmielewski.

Przed rokiem spotkał się z Bolesławem Milkem, który w 1939 r. trafił do niemieckiej niewoli i został skierowany na roboty przymusowe do gospodarstwa w Starym Dworku. Rozmówca wspominał, że w pod koniec wojny Niemcy zwozili do tych obiektów tajemnicze skrzynie. - Mieszkańcy wsi mieli w tym czasie zakaz wychodzenia z domów, wszystkie okna musiały być zasłonięte. Ludzie mówili, że Niemcy chowają tam jakieś kosztowności - dodał.

Kilka lat temu na Lisiej Górze pojawiła się ekipa poszukiwaczy z Niemiec. Chcieli się dostać do podziemi. Drążyli pionowe szyby, ale po publikacjach na ten temat w "GL" lokalne władze cofnęły pozwolenie na badania. Ponoć zdążyli się dokopać do korytarza, ale pustego i zawalonego z obu stron. Ponoć, bo w sprawie MRU i Bursztynowej Komnaty jest więcej znaków zapytania niż konkretów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska