Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunkry Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego to wymarzony poligon dla miłośników historii

Dariusz Brożek 095 742 16 83 [email protected]
Manewry poprzedziła odprawa miłośników historii, którzy przez cała noc trenowali wokół bunkrów poprzebierani w polskie i niemieckie mundury.
Manewry poprzedziła odprawa miłośników historii, którzy przez cała noc trenowali wokół bunkrów poprzebierani w polskie i niemieckie mundury. fot. Dariusz Brożek
Mają na karku trzeci krzyżyk, a do tego żony, dzieci i dyplomy wyższych uczelni. W weekendy wyłączają służbowe komórki, zamiast garniturów ubierają historyczne mundury i biegają po polach z replikami karabinów. - Bo to nas kręci - mówią.

Przed poniemieckim bunkrem w Pniewie w równym szeregi stoi blisko 30 mężczyzn w replikach historycznych mundurów z okresu pierwszej i drugiej wojny. Szykują się do nocnych manewrów. Większość z nich nigdy nie służyła w wojsku, ani tym bardziej nie wąchała przysłowiowego prochu. Mogą jednak godzinami rozprawiać o krojach mundurów, parametrach broni oraz znanych tylko fachowcom detalach uzbrojenia czy szczegółach wojennych kampanii.
- To nasza odskocznia od pracy w biurach, szkołach i firmach. Pasja i jednocześnie sposób na utrzymanie niezłej kondycji fizycznej - śmieją się moi rozmówcy.
Zapada zmierzch. Wielkopolanie przygotowują się do apelu. Poprawiają zasobniki z maskami przeciwgazowymi i manierki. Przeglądają repliki niemieckich pistoletów maszynowych MP 38/40 oraz znakomitych karabinów szturmowych StG 44 z okresu drugiej wojny światowej. Na rękawach żołnierskich kurtek widzę gapy i emblematy doborowych jednostek Wehrmachtu. Krojem i barwą munduru wyróżnia się Cezary Wendland. Ma na sobie płaszcz polskiego piechura z 1939 r.
- To kopia. Bardzo udana zresztą. Teraz trudno dobrać sukno, a nawet oryginalny kolor - mówi.
Opinający płaszcz żołnierski pas to także współczesna podróbka, ale za to przytroczona do niego maska przeciwgazowa jest jak najbardziej oryginalna. C. Wendland kupił ją za 40 zł. Zrobił dobry interes, bo ceny takich masek dochodzą do 100 zł. - Ta zabawa słono kosztuje. Za komplet uzbrojenia i umundurowania trzeba zapłacić nawet kilka tysięcy złotych - wyliczają.
Wielkopolanie należą do stowarzyszenia rekonstrukcji historycznych 3. Bastion Grolman z Poznania. To jeden z fortów wewnętrznego pierścienia poznańskich fortyfikacji. Międzyrzeckie bunkry znają jak własną kieszeń. Od pięciu lat przygotowują się tutaj do rekonstrukcji potyczek i bitw, które odtwarzają w całej Polsce. - Odgrywamy powstańców wielkopolskich, polskich żołnierzy z kampanii wrześniowej i kościuszkowców. Jak trzeba, to wcielamy się czerwonoarmistów, lub żołnierzy niemieckich z czasów pierwszej i drugiej wojny - mówi pochodzący z Ośna Lubuskiego Maciej Góralski.
Prawie 40 lat temu między Bugiem i Odrą rekordy popularności bił serial o przygodach czterech pancerniaków i ich psa Szarika. Jako kilkuletni berbeć razem z kolegami namiętnie odtwarzaliśmy wojenne perypetie załogi czołgu 102. Areną pozorowanych walk był poniemiecki cmentarz w Trzebiatowie, natomiast ,,rudego’’ imitowały kartony po telewizorach. Wszyscy byliśmy Jankami i Gustlikami. Żaden z nas nie chciał być Niemcem. Mój kolega Tadek (obecnie przedsiębiorca w Szwecji) wolał nawet biegać na czworaka i szczerzyć zęby jako pies Szarik, niż odgrywać jakiegoś Hansa. Co się stało, że teraz młodzi Polacy tak chętnie ubierają niemieckie mundury, na których widok ich dziadkowie dostawali palpitacji serca?
- Nigdy nie występujemy w mundurach SS, czy zbrodniczych formacji policyjnych. A żołnierzy Wehrmachtu odgrywać ktoś musi - tłumaczy M. Góralski.
Podczas inscenizacji powstania warszawskiego i bitwy nad Bzurą cześć poznaniaków odgrywała role powstańców, pozostali zaś byli Niemcami. - Potem kombatanci nam dziękowali. Zwracali jednak uwagę na fakt, że w czasie kampanii wrześniowej wehrmachtowcy nie mieli jeszcze karabinków sthurmgewehr - mówią.
Skąd te zainteresowania? Cześć fascynowała się wcześniej obiektami militarnymi, inni trafili do stowarzyszenia prosto z harcerstwa. - Scenariusz każdej inscenizacji opieramy na autentycznych wydarzeniach, choć niekiedy pewne luki musimy załatać własnymi pomysłami. Dla młodzieży to lekcja historii. Na pewno bardziej atrakcyjna, niż ślęczenie nad książkami. Nie chcemy jednak konkurować z naukowymi opracowaniami. Mamy nadzieję, że odgrywane przez nas bitwy zainspirują młodych widzów do sięgnięcia po materiały dotyczące tego okresu - mówi Michał Matuszewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska