MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Kwiatkowski o sprawie sędziego Tomasza Szmydta: Powiedzieć, że był on bezcennym źródłem informacji, to nic nie powiedzieć

Lidia Lemaniak
Lidia Lemaniak
Wideo
od 7 lat
– Jeżeli potwierdzi się, że sędzia Szmydt współpracował ze służbami białoruskimi i rosyjskimi, to powiedzieć, że był on bezcennym źródłem informacji, to nic nie powiedzieć – podkreślił w rozmowie z i.pl były minister sprawiedliwości, senator KO Krzysztof Kwiatkowski.

Spis treści

Polski sędzia uciekł na Białoruś

Sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, Tomasz Szmydt, wyjechał na Białoruś, gdzie poprosił lokalne władze „o opiekę i ochronę”.

Czynności sprawdzające w związku z informacją o złożeniu przez sędziego wniosku o azyl polityczny na Białorusi z urzędu prowadzi też mazowiecki pion ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Pracując w warszawskim sądzie, Tomasz Szmydt orzekał m.in. w sprawach dotyczących poświadczeń bezpieczeństwa w zakresie informacji niejawnych, w tym o klauzuli „tajne”, „NATO SECRET”, „ESA SECRET”, „SECRET UE/EU SECRET”.

Były minister sprawiedliwości: Powiedzieć, że był on bezcennym źródłem informacji, to nic nie powiedzieć

Senator Koalicji Obywatelskiej, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny Krzysztof Kwiatkowski pytany przez i.pl, czy to, że sędzia Szmydt orzekał w takich sprawach, a teraz uciekł na Białoruś, stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego państwa, odpowiedział, że „niestety tak”. – Sędzia Szmydt rozpatrywał sprawy opatrzone klauzulą „tajne” i „ściśle tajne”, m.in. odwołania od nieprzyznania dopuszczenia do tajemnic prawnie chronionych – mówił.

Wyjaśnił, że dostępu do tajemnic prawnie chronionych odmawia się wtedy, kiedy osoba ma np. kontakty, które budzą wątpliwości, bo mogą być kontaktami z przedstawicielami obcych służb.

– Jeżeli potwierdzi się, że sędzia Szmydt współpracował ze służbami białoruskimi i rosyjskimi, to powiedzieć, że był on bezcennym źródłem informacji, to nic nie powiedzieć – podkreślił.

Senator zwrócił uwagę, że „jeżeli komuś odmówiliśmy dostępu do informacji, bo mieliśmy podejrzenie – my, jako państwo polskie – że ma kontakty np. z rosyjskimi służbami, to sędzia Szmydt mógł poinformować wtedy swoich mocodawców: »uwaga, tego agenta macie spalonego, on jest na celowniku służb, one uważają, że nie może mieć dopuszczenia do tajemnic prawnie chronionych właśnie z uwagi na podejrzane kontakty«”.

Sędziowie powinni przechodzić procedurę sprawdzającą?

Krzysztof Kwiatkowski pytany o to, dlaczego jest tak, że sędziowie i prokuratorzy mają dostęp do informacji niejawnych od tak, nie muszą przechodzić tzw. wirówki, przypomniał, że sam kilkakrotnie przechodził taką procedurę.

– Sędziowie ponad 20 lat temu z tej procedury zostali wyłączeni wyrokiem Sądu Najwyższego. Uważam, że on był błędny – podkreślił.

Były minister sprawiedliwości dodał jednak, że nie chodzi o to, żeby weryfikować 10 tys. sędziów. – Sędzia, który pracuje w wydziale rodzinnym i decyduje o zasadach opieki nad dzieckiem, nie powinien być poddawany takiej procedurze. Sędzia, który decyduje o rozpatrywaniu wniosków, czy zastosować technikę operacyjną czy nie, a ona jest uzasadniona tym, że dana osoba może mieć kontakt z obcą służbą, absolutnie musi przechodzić procedury sprawdzenia. Tak samo sędzia sądu administracyjnego, który – tak, jak sędzia Szmydt – decyduje o odwołaniach, że ktoś się nie zgadza z tym, że nie dostał dopuszczenia, bo to też jest uzasadniane często materiałami służb, które mówią, „nie możemy dać dopuszczenia temu człowiekowi, bo ma np. kontakty, które budzą wątpliwości z uwagi na to, że np. sam kontaktuje się z osobami podejrzewanymi przez nas o to, że stanowią rosyjską czy białoruską agenturę” – wyjaśnił.

Szmydt jednym z bohaterów tzw. afery hejterskiej

Sędzia Szmydt to też jeden z bohaterów tzw. afery hejterskiej, która się rozgrywała w resorcie sprawiedliwości za poprzedniej władzy. Krzysztof Kwiatkowski pytany o to, czy mógł on już po tej aferze zostać odsunięty od orzekania, czy nie można tego było zrobić, odpowiedział, że „mamy oczywiście zapisy mówiące o tym, że przy działaniach, które nie licują z godnością pełnionego urzędu sędziego, można wszcząć procedurę wyjaśniającą, a później dyscyplinarną, z najdalej idącą sankcją, czyli z wydaleniem z zawodu”. – Uważam, że wobec sędziego Szmydta powinna zostać wszczęta taka procedura – podkreślił.

Senator KO dodał, że czytał wywiad z byłym wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem, który – jak przypomniał – został wyrzucony z resortu za organizację afery hejterskiej, wspólnie z sędzią Szmydtem. – Piebiak na pytanie, czy był zaskoczony tym, że sędzia Szmydt objawił się na Białorusi, powiedział, że nie. Tłumaczył, że „sędzia Szmydt był niestabilny emocjonalnie, opowiadał o swojej fascynacji, Rosją i Białorusią, tym, że można tam robić interesy, zarobić naprawdę duże pieniądze”. To ja się pytam, co z tą wiedzą zrobił? Czy zgłosił ją do jakiego urzędu? Nie mam żadnej wątpliwości, że miał taki obowiązek, jak funkcjonariusz publiczny, jeżeli powziął informację, która budziła uzasadnione obawy, co do tego, że sędzia Szmydt po pierwsze – jest niestabilne emocjonalnie, po drugie – jest pod fascynacją tych państw ze Wschodu – zauważył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krzysztof Kwiatkowski o sprawie sędziego Tomasza Szmydta: Powiedzieć, że był on bezcennym źródłem informacji, to nic nie powiedzieć - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska