Uposażenie i dieta parlamentarzystów pozwala nie tylko oszczędzać, ale też spłacać kredyty. Z pożyczeniem pieniędzy w banku posłowie i senatorowie nie mają problemów. Waldemar Sługocki (PO) przez cały 2013 r. spłacił 34 tys. franków szwajcarskich. Oprócz tego kupił sobie mitsubishi outlandera z 2012 r. (sprawdziliśmy, że jest warty 81 tys. zł).
Niektórzy posłowie kredytów jednak nie biorą. Przykładem jest Józef Zych z PSL, który ma 677 tys. zł i 64 tys. dolarów oszczędności.
O ile w czołówce majętności są mężczyźni, o tyle w dole rankingu są kobiety. Najmniej mają panie z PO. Posłanka Bożena Sławiak ma mieszkanie za 120 tys. zł, 6 tys. zł oszczędności w gotówce, 441 zł w papierach wartościowych i jeździ toyotą yaris z 2008 r., którą wyceniła na 13 tys. zł. Razem daje to ok. 139 tys. zł.
Podobny majątek co Bożena Sławiak, ma senator Helena Hatka. Ponieważ nie wpisała, ile warta jest honda accord z 2010 r. i renault kangoo z 2006 r., sprawdziliśmy, że pierwsze z aut „stoi na rynku”, czyli jednym z portali, za 50 tys. zł, a drugie za 11 tys. zł. Majątek Hatki oszacowaliśmy więc na 141 tys. zł.
- Nigdy nie liczyłam, ile on wynosi - mówi nam Hatka. O tym, dlaczego - choć jako wojewoda lubuski zarabiała ok. 10 tys. zł brutto - nie ma oszczędności, mówić nie chce. W publikowaniu oświadczeń osób sprawujących władzę nie widzi jednak nic złego. - Wyborcy powinni móc ocenić, czy majątek, który mamy, pochodzi z pieniędzy, które zarobiliśmy - mówi Hatka. Dodaje przy tym, że obowiązek składania oświadczeń powinien też ciążyć na dziennikarzach. - Jesteście „czwartą władzą” - mówi Hatka dziennikarzowi.