Jak wylicza sławianin, przez jego ręce przeszło kilka tysięcy zegarów. Choć z zawodu jest elektrykiem, a nie zegarmistrzem. - Zaczęło się od tego, że znajomy przyniósł stary mechanizm - wspomina Z. Nobel. - Kiedy go rozebrałem, to wszystkie sprężyny wystrzeliły. Udało się go jednak złożyć.
Znalazł na złomie
Mężczyzna wyszukuje stare mechanizmy, naprawia je i robi do nich obudowy. Wszystkiego o zegarach nauczył się sam. - Najstarsze mechanizmy pochodzą z XVIII wieku - dodaje. - Czasem przynoszą je ludzie, inne kupuję na giełdzie. A niektóre znalazłem na złomie.
Nad renowacją jednego mechanizmu i rzeźbieniem obudowy sławianin spędza nawet po kilkaset godzin. - Mam do tego cierpliwość, nie złoszczę się, nawet gdy coś zepsuję
- przekonuje. - Denerwują mnie za to prace domowe.
- Obudowy na ogół rzeźbię w szlachetnym drewnie, choćby orzechowym czy mahoniowym - podkreśla. - W prawie każdej montuję sekretne schowki.
Czasem sprzedaje swoje dzieła. - Z czegoś trzeba żyć - mówi. - Niektóre trafiły do Nowego Jorku, sporo pojechało do Belgii. Zawsze mam ubaw, kiedy przyjeżdżają handlarze i biorą je za autentyczne.
Każdy inny
W jego kolekcji jest zegar wysoki na 2,8 metra, inny wykonany jest z kamienia i waży 25 kilogramów. Jest tylko jeden elektroniczny, sterowany radiem z Niemiec. Według niego ustawia czas pozostałych.
Każdy zegar Z. Nobla jest inny. - Mam taką zasadę, że nie robię dwóch identycznych
- stwierdza. - Staram się oznaczyć każdy swoimi inicjałami.
Sławianin sprawdzał przed laty, czy nie jest spokrewniony ze słynnym Alfredem Noblem. - Ojciec stwierdził, że raczej nie - opowiada. - Napisałem też do akademii, która przyznaje nagrody Nobla. Sprawdzali, ale nic nie znaleźli. Tak więc nadal nie wiadomo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?