W lodowatej wodzie zanurzyli się koło wsi Stary Dworek. Do mety koło mostu w Skwierzynie pierwszy dopłynął miejscowy nurek Jacek Jankowski, któremu pokonanie wpław odcinka o długości około 8 km zajęło niespełna półtorej godziny. Jako ostatni, 45 minut po J. Jankowskim, na brzeg wyszedł Jarosław Czerwiński z Bydgoszczy. - I właśnie on jest największym twardzielem, bo najdłużej był w wodzie - przekonywał współorganizator imprezy Czesław Witek.
Skwierzynianka Julita Wąsowicz dopłynęła do mety razem z ojcem Lucjanem, który jest prezesem Nadobrzańskiego Klubu Płetwonurków i pomysłodawcą imprezy. Przed rokiem była jedyną kobietą, która pokonała zimą skwierzyński odcinek Obry.
W sobotę towarzyszyła jej Agata Kraska z Bydgoszczy, która po dopłynięciu do mety miała spore problemy ze zdjęciem płetw i rękawic. Pomogli jej koledzy. - Sam spływ to pestka w porównaniu z wyjściem z wody. Stopy i dłonie mam tak zmarznięte, że ich nie czuję - mówiła filigranowa blondynka.
Bydgoszczanka nurkuje od kilku miesięcy. To był jej pierwszy zimowy spływ. I zapewnia, że nie ostatni. Jej bardziej doświadczeni koledzy podkreślają, że tegoroczna impreza była trudniejsza od poprzednich. Nurt rzeki tarasują liczne wiatrołomy po styczniowym huraganie.
Na jednym z nich wywróciła się łódka, w której Maksymilian Jankowski asekurował płynących wpław kolegów. W domu rozgrzał się pod prysznicem, zmienił ubranie i po godzinie był już na mecie razem z nurkami. - Nawet kataru z tego nie będzie. Szkoda tylko komórki i aparatu fotograficznego, które utonęły w Obrze - mówił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?