Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra: Sąsiedzki spór o kawałek muru

Rafał Krzymiński 68 324 88 44 rkrzymiń[email protected]
Włodzimierz Borsuk mówi, że o swój kawałek posesji jest gotowy walczyć przed sądem
Włodzimierz Borsuk mówi, że o swój kawałek posesji jest gotowy walczyć przed sądem fot. Mariusz Kapała
- To granda w biały dzień! Część mojej posesji została bezprawnie przyłączona do działki sąsiada. A to wina wydziału geodezji - uważa Włodzimierz Borsuk. - To sąsiedzki spór o kawałek muru - odpowiadają urzędnicy.

- W 2004 roku właściciele posesji przy ul. Jędrzychowskiej 38 podzielili ją na trzy części i jedną z nich sprzedali. Między domem sąsiadów a moim stał bardzo gruby mur wybudowany przez byłych, jeszcze niemieckich właścicieli. Przez wszystkie powojenne lata stanowił granicę między naszymi posesjami - tłumaczy Włodzimierz Borsuk.
I żali się, że przy podziale nieruchomości geodeta zlekceważył położenie stałych elementów m.in. starej studni i wyznaczył nową granicę w innym miejscu niż dotychczas.

- O tym fakcie dowiedziałem się, gdy nowy właściciel wynajął geodetę, aby wyznaczyć między nami granicę - denerwuje się Czytelnik. Odmierza sporne centymetry muru i twierdzi, że nie odda własności za darmo. Mógłby usunąć mur, ale musiałby za to zapłacić ok. 10 tys. zł, których nie ma.
O sprawę zapytaliśmy w wydziale geodezji i gospodarowania mieniem w urzędzie miasta.
- Mamy do czynienia z sąsiedzkim sporem granicznym o kawałek muru. Poprzedni właściciel domu sąsiadującego z posesją pana Włodzimierza wystąpił o ustalenie współwłasności. Zatrudniony przez niego geodeta źle wytyczył granice. Pomylił się o ok. 45 cm. My jesteśmy stroną w sprawie tylko dlatego, że musieliśmy zaakceptować taką zmianę granic - wyjaśnia Mirosław Sadowski, zastępca naczelnika. I przyznaje, że zgodnie z zapisem w księdze wieczystej sporne sześć metrów ziemi należy do pana Włodzimierza.

- Pan Borsuk powinien sądzić się z geodetą, a nie z nami lub dojść do porozumienia z nowym właścicielem działki - mówi M. Sadowski.
Odpowiedź urzędu nie zadowala naszego Czytelnika. Pokazuje nam dokumenty, z których wynika, że przy ustalaniu granic gruntu obecna była przedstawicielka urzędu miasta. Jego zdaniem świadczy to o złej woli wydziału geodezji, który wiedział o nieprawidłowościach. I dodaje, że geodeta jest taką samą ofiarą urzędników, jak on.

Urzędnicy odpierają zarzuty i tłumaczą że Lubuski Inspektor Nadzoru Geodezyjnego i Kartograficznego stwierdził pomyłkę geodety.
- Byliśmy przy wytyczaniu granicy, bo między obiema posesjami jest punkt wspólny, który należy do nas. Pan Borsuk nie stracił ziemi, bo geodeta nigdzie nie zapisał zmian - tłumaczy M. Sadowski.
W.Borsuk nie zamierza rezygnować z walki. Chce powołać stowarzyszenie poszkodowanych przez wydział geodezji. - Sądzę, że w podobnej sytuacji są inni właściciele nieruchomości. Policzymy się i zmusimy wydział geodezji, aby działał zgodnie z prawem, bo urzędnicy nie mogą czuć się bezkarnie.
Dotarliśmy też do geodety, który stwierdził tylko, że w tej sprawie nie ma sobie nic do zarzucenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska