MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zbliża się kolejna rewolucja w oświacie

Leszek Kalinowski 68 324 88 74 [email protected]
kmb43xgame / sxc.hu
Nauczyciele ogólniaków boją się, że licea zaczną produkować ćwierćinteligentów. W zawodówkach słychać pomruk zadowolenia. Wreszcie będą uczyć prawdziwych fachowców.

Podstawówki, gimnazja są już po rewolucji. Przyszedł czas na szkoły ponadgimnazjalne. By ci, którzy zaczęli edukację po nowemu, mogli ją także po nowemu kontynuować. Dlatego od września licea, technika, zasadnicze szkoły zawodowe nie będą już takie jak teraz. Nie tylko wśród nauczycieli zdania na temat zmian są podzielone. Jedni uważają, że to szansa dla uczniów i krok w stronę nauczania charakterystycznego dla Wielkiej Brytanii czy Finlandii. Inni podkreślają, że nowości, zwłaszcza te w liceum, to sposób na zaoszczędzenie (bo nie uniknie się zwolnień nauczycieli, skoro godzin różnych przedmiotów będzie mniej). I dalsze obniżanie poziomu nauczania.

Reforma zakłada bowiem, że w liceach ogólnokształcących uczniowie wszystkich przedmiotów będą się uczyć tylko w klasie pierwszej. I to tego, czego nie zdążyli poznać w gimnazjach (np. gimnazjalista pozna historię Polski do I wojny światowej, a licealista - po I wojnie).

W drugiej klasie LO młodzież będzie wybierała przyszłość, tzn. albo przedmioty humanistyczne, albo ścisłe, albo przyrodnicze. Będzie ich się uczyła na poziomie rozszerzonym. Pozostałe natomiast w blokach. W praktyce oznacza to znacznie okrojenie materiału.

Zdaniem prezes lubuskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego Bożeny Mani nie jest to dobre rozwiązanie. Elementarna wiedza, taka jaką młody człowiek zdobywa w liceum, to konieczność, by radzić sobie w życiu. Po prostu pewne rzeczy trzeba wiedzieć. Tymczasem ograniczenie liczby zajęć z części przedmiotów spowoduje, że absolwenci LO będą niedouczeni.

- Poza tym nie każdy piętnastolatek będzie w stanie dokonać właściwego wyboru przyszłego zawodu - mówi B. Mania. - Wielu trudno określić w tym wieku, czy czują się bardziej humanistami czy ścisłowcami. Często w wyborze kierują się tym, czego życzyliby sobie rodzice. Albo wybierają klasę, na którą zdecydowała się większość kolegów.

Pani prezes zwraca też uwagę na to, że gdyby uczeń chciał po jakimś czasie zmienić profil, to nie będzie to takie proste. Bo przecież różnice programowe będą spore… Kto mu wtedy pomoże?
- Po raz kolejny urzędnicy, politycy chcą zmieniać naszą edukację. Coś wymyślą, a potem niech nauczyciele się martwią, jak te zmiany wprowadzać w życie - mówi jeden z nauczycieli zielonogórskiego ogólniaka. - Wkurza mnie to, że znów robi się coś na łapu-capu. Bez przeprowadzenia pilotażu. Sprawdzeniu w kilku szkołach, czy reforma ma sens.
I przypomina licea profilowane. Po co je było wprowadzać, skoro teraz się je zamyka?! Bo zupełnie się nie sprawdziły.

Inny pedagog dodaje: tak naprawdę ciągle nie wiemy, jak ta reforma ma wyglądać. Na jakich podręcznikach mamy pracować? Jak się przygotować do zapowiadanych nowości? Uważa także, że w ślad za zmianami powinna iść też zupełnie inna matura. A na to się nie zanosi…
Znacznie więcej optymistycznych słów da się słyszeć w szkołach zawodowych. Tu nauczyciele i dyrekcje powtarzają, że od dawna czekali na rozwiązania, które mają wejść w życie. Reforma zakłada trzyletnie zasadnicze szkoły zawodowe oraz czteroletnie technika. Zawody zostały podzielone na osiem obszarów. Uczniowie będą zdobywać kwalifikacje podczas nauki, w zawodówce - jedną, w technikum - trzy. Na różnym etapie edukacji.

- Dziś egzamin zawodowy jest na końcu edukacji. Czasem z bardzo różnych powodów część uczniów odchodzi ze szkoły. Po roku, dwóch latach. I nic nie ma - mówi dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych w Zielonej Górze Małgorzata Ragiel. - Od września, gdy młody człowiek zaliczy choć jedną kwalifikację i przerwie naukę, co prawda technikiem nie zostanie, ale nabędzie już uprawnienia wykwalifikowanego robotnika. I w każdej szkole będzie mógł wrócić do systemu nauki. Dla mnie to rewelacja!
Dzięki wprowadzanym zmianom, będzie można uzupełniać swoje wykształcenie w krótkim czasie. Szkoły ponadgimnazjalne poprowadzą też kursy dla dorosłych. Wystarczy 250-400 godzin i już każdy z nas będzie mógł zdobyć nowe kwalifikacje, zgodne z zapotrzebowaniem rynku pracy.

- Do tej pory było tak, że inwestor, pracodawca chcąc mieć kadrę, musiał wyprzedzić swoje zamiary o kilka lat. By wykształcić odpowiednio przyszłych pracowników, czekał aż skończą cały cykl edukacji - opowiada dyrektor Zespołu Szkół Elektronicznych i Samochodowych w Zielonej Górze Stanisław Rogulski. - Teraz wystarczy kilka miesięcy, podczas których np. wybuduje siedzibę firmy, by zanim uruchomi działalność, miał już gotową kadrę.

Istotną sprawą w szkołach zawodowych będzie to, że uczniowie więcej czasu spędzą na praktykach. W technikach mają one stanowić połowę wszystkich przewidzianych na naukę godzin, w zasadniczych szkołach zawodowych natomiast - nawet 60 procent.

Absolwenci tych ostatnich placówek będą mogli kontynuować naukę np. w LO. Zostaną do niego przyjęci od razu do drugiej klasy. A potem będą mogli iść na studia. Podobnie jak absolwenci techników.

- Pozytywną zmianą jest to, że kwalifikacje zawodowe zdadzą na pół roku przed maturą. Sześć miesięcy pozostanie na przygotowanie się tylko do niej, a nie jak jest teraz, że egzamin zawodowy i matura się niemal pokrywają - zauważają dyrektorzy zielonogórskich szkół zawodowych, którzy regularnie spotykają się od kilku miesięcy, by dobrze przygotować się do reformy. I widzą w niej wielką szansę dla swych placówek i dla młodzieży. Zmiany wychodzą bowiem naprzeciw oczekiwaniom pracodawców i samych uczniów.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska