- Zgodnie z wyrokiem sądu dyrektor miał mnie przywrócić na poprzednie stanowisko, a okazało się, że jestem nauczycielem na zastępstwo, mając stopień nauczyciela dyplomowanego, dwie podyplomówki i najdłuższy staż pracy. Niestety gdy mnie zwalniano, nie wzięto tego pod uwagę. Dziś jestem w pracy cztery godziny dziennie i czekam aż dyrekcja wyznaczy mi zastępstwo, nie mam swoich godzin języka polskiego. Zwróciłam się o ustalenie mi planu, harmonogramu pracy, ale odpowiedzi nie otrzymałam.
B. Kempa pracuje w Liceum Ogólnokształcącym im. B. Prusa od 1988 roku, pracodawca wcześniej nie zgłaszał uwag do jej pracy. Ma czworo dzieci, w tym troje na utrzymaniu i chorego męża. - Rozwiązując ze mną umowę o pracę w maju 2013 roku, dyrektor motywował to zmniejszeniem liczby oddziałów w szkole, co skutkowało brakiem godzin dla nauczycieli.
W tym roku nasze gimnazja opuści 140 uczniów mniej niż w zeszłym roku
W tym czasie Jarosław Kropski zatrudniał pięciu polonistów, wszystkie panie z wyjątkiem jednej miały stopień nauczyciela dyplomowanego. Mimo to pracę straciła Barbara Kempa, a nie jej koleżanka, która miała niższe kwalifikacje i najkrótszy staż.
Zwolniona nauczycielka poszła więc do sądu pracy. - Miałam na utrzymaniu małoletnie dzieci, musiałam walczyć o byt, praca to dla mnie być albo nie być - tłumaczy pani Barbara.
Czytaj więcej w piątek, 15 kwietnia w papierowym wydaniu „Gazety Lubuskiej” oraz w naszym serwisie plus.gazetalubuska.pl
Przeczytaj też:Dlaczego Dawid zabił wujka? Niedługo wyrok za zabójstwo [ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?